Show biznes to świat na pewno kolorowy, ale również sztuczny i pusty. Potwierdza to brytyjska wokalistka Lily Allen.
28-letnia wokalistka nie zostawiła suchej nitki na koleżkach i kolegach z branży rozrywkowej, których bez wahania nazywa "bandą jałowych, nabotoksowanych idiotów".
Kiedyś myślałam, że ludzie z show-biznesu to moi przyjaciele. Kiedy zaszłam w ciążę i nagle nie mogłam wyjść na imprezę, od razu zrobili się nieprzyjemni i odwrócili się ode mnie. Tacy ludzie potrafią przetrwać w każdych warunkach i nie wynika to z tego, że są mili. Oni usuwają innych poza nawias. Z jednej strony cieszę się, że to dostrzegłam, ale z drugiej nadal nie jest mi miło, kiedy wchodzę do pełnego pokoju i czuję na sobie wzrok wszystkich lub słyszę śmiech. Kiedy dorastałam i marzyłam o karierze w tej branży, były czasy Britpopu, kiedy wszystko było bardziej autentyczne. Ludzie brali narkotyki, bawili się, bzykali z kim popadnie, ale to było prawdziwe. Wybaczcie więc że czuję się lekko rozczarowana tym środowiskiem, które okazało się bandą jałowych, nabotoksowanych idiotów śmierdzących desperacją -
przyznała Allen.
Ma racje? No jasne. Na sztucznych uśmiechach i coraz gładszej twarzy nic ważnego w życiu nie da się osiągnąć. No chyba, że komuś zależy tylko na kolorowych okładkach.
AP/wirtualnemedia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/90587-nabotoksowani-idioci