Zagubieni w codzienności czasem odnosimy wrażenie, że jesteśmy pozostawieni sami sobie, wśród otaczających nas problemów.
Są sytuacje, gdy nawet kochający nas najbliżsi nie mogą, nie potrafią czy nie chcą pomóc nam w podjęciu jakiejś ważnej decyzji. Są sytuacje kiedy nawet kochający nas najbliżsi, po prostu ze strachu o nas, stają w poprzek naszej życiowej drogi, naszych życiowych wyborów czy działań. Rzeczywistość przygniata nas i osacza. Tak trudno rozpoznać co jest ważne, co dobre, a co potrzebne. To te wszystkie sytuacje w których walisz głową w mur, a mur stoi jak stał. To te wszystkie chwile, kiedy zastanawiasz się czy to co robisz czy zamierzasz robić ma jakikolwiek sens. Kiedy tak naprawdę, całkowicie serio, jesteś sam z czymś ogromnym, czymś co cię przygniata, nie daje w nocy spać i nie pozwala nabrać oddechu. Wierzysz czy nie, takie momenty ma w życiu każdy z nas.
Ja sięgam wtedy po runo Gedeona. Jest w Księdze Sędziów opis sytuacji w której Gedeon - jeden z sędziów Izraela czyli charyzmatyczny przywódca Narodu Wybranego - nie jest pewien czy to rzeczywiście jego Bóg wybrał do tak szalonego zadania jakim było wyzwolenie narodu od napaści arabskiego plemienia Madianitów. Gedeon boi się, że nie podoła, że to nie jest misja dla niego, że nie ma wystarczających zdolności. Dlatego prosi Boga o konkretny znak. Prosi, by runo wełny, które pozostawi na noc na klepisku było rano suche, mimo że ziemia wokół będzie mokra. I tak się dzieje. On jednak nadal nie jest pewny. Prosi więc o kolejny znak, by tym razem pozostawione runo było następnego ranka suche mimo, że wszystko wokoło będzie mokre. I znowu tak się dzieje. Po tym znaku Gedeon wyrusza przeciw przeważającym siłom Madianitów i odnosi zwycięstwo. Czemu wspominam tę historię? Bo wielokrotnie słyszałam lub widziałam jak podobne wydarzenia mają miejsce w życiu innych osób niż biblijny Gedeon.
Jedna z ciekawszych sytuacji dotyczy znanej postaci księdza Luigi Orione, kanonizowanego w 2004r.
Kiedy ukończył gimnazjum salezjańskie i był zdecydowany zostać w Kongregacji Salezjańskiej zaświtała mu myśl, by wstąpić do seminarium. Uznał jednak, że to nie jest jego powołanie. Myśl była tak natarczywa, że zdecydował się, w pewnym sensie położyć przed Bogiem runo jak Gedeon. Poprosił Boga o trzy konkretne znaki po uzyskaniu których wstąpi do seminarium. Pierwszym było przyjęcie do seminarium mimo, że nigdy nie złoży o to wymaganej pisemnej prośby. Drugim, że nie da sobie wziąć miary na sutannę kleryka i mimo to ją dostanie, a trzecim nawrócenie jego własnego ojca. I wszystkie trzy znaki otrzymał. Myślicie, że takie rzeczy zdarzają się tylko postaciom opisanym w Biblii lub świętym? Nieprawda. Mnie zawsze w trudnościach pomaga stwierdzenie, że Bóg rozmawia z nami przez konkretne fakty. Nie trzeba być mistykiem, mieć daru lewitacji, bilokacji a nawet glosolalii, by odnaleźć odpowiedzi na wiele dręczących nas pytań. Prawdziwa pomoc pojawia się w faktach, w wydarzeniach naszego codziennego życia. Trzeba tylko chcieć odnaleźć w nich rękę Opatrzności. Uważnie patrzeć, dokładnie słuchać, a czasem wprost pytać lub położyć runo. Jak to zrobić? A to już wiesz tylko Ty i Bóg.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/89516-runo-gedeona
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.