Listy do Mikołaja wiszące w naszej kuchni, zniknęły w tajemniczych okolicznościach, w nocy z piątego na szóstego grudnia. Co prawda, później czyjeś bystrzejsze oko dostrzegło je w szufladzie kredensu. Na szczęście wyrozumiały właściciel bystrego wzroku w delikatny sposób powiadomił mnie o tym niedopatrzeniu i plik gęsto zapisanych kartek został ukryty w bardziej niedostępnym miejscu.
Mikołajowe listy marzeń są zwykle starannie przemyślane i wykonane. Listy z marzeniami młodszych dzieci ozdobione kolorowymi rysunkami i wyciętymi z gazetek reklamowych zdjęciami upragnionych przedmiotów, zwykle obejmują ponad dziesięć zamówień. Starsi przy sporządzaniu listu posługują się komputerem, a ich pragnienia często opatrzone są linkiem do konkretnej internetowej strony (być może z troski o to, że wiekowy święty nie poradzi sobie z rozszyfrowaniem współczesnego nazewnictwa).
List mojego męża pisany jego starannym, technicznym pismem i wyróżnia się niezwykłą przejrzystością. Trzy kolejne punkty (z których pierwszy nieodmiennie pozostaje od dłuższego czasu taki sam) brzmią:
Honda CR-V
kosmetyki
gadżety do samochodu
Mój karteluszek, najbardziej niechlujny ze wszystkich, najczęściej pisany w ostatniej chwili, albo na kolanie albo z najmłodszym dzieckiem na kolanach, jest w tym roku inny niż zwykle. Pierwszy jego punkt, który bez zastanowienia mogłam każdego roku na nim wpisać, został przez Mikołaja odczytany i wypełniony w zeszłym roku. Wreszcie dostałam swój wymarzony bujany fotel. I co? Oczywiście nigdy nie mogę, tak jak to widziałam w marzeniach, w nim posiedzieć z kawą w dłoniach, bo albo nie mam czasu, albo ktoś już w nim siedzi i zawzięcie się buja. Tak to właśnie jest z marzeniami Pewnie dlatego mój mąż nie dostaje swojego „punktu pierwszego”. Nie wiadomo czy miałby czas nim jeździć. Prawda, że to dobre wytłumaczenie?
Tak więc w tym roku w swoim liście wpisałam:
Jeep Grand Cherokee (podoba mi się bardziej niż Honda)
kosmetyki
gadżety do domu (mogą być antyki)
Myślicie,że przesadziłam? Nie, u nas jest taka wolność, że każdy może mieć swoje marzenia, ale i tak musi pogodzić się z rzeczywistością. Zupełnie jak w naszym kraju. Bardzo żałuję, że nie mogę wam już teraz napisać, czym w tym roku obdaruje Mikołaj moje pociechy i męża. Niestety obawiam się, że znając moje gadulstwo już od dłuższego czasu, po kryjomu, podczytują Pamiętniki Matek Polek licząc na jakiś przeciek.
Ale powiem wam, że wspomożenie Mikołaja w przygotowaniu prezentów dla dziesięcioosobowej rodziny, a dodatkowo drobiazgów dla przybywających do nas na Wigilię gości to wysiłek nie tylko finansowy, ale i umysłowy. Przecież chciałoby się spełnić choćby drobne życzenie z listy marzeń. Szperam więc w internecie, na różnych aukcjach, przeglądam okazje i porównywarki cen. Jednak wcale się nie martwię, gdy nie osiągam celu, bo jak powiedział dzisiaj Franek:
Ja to zawsze dostaję coś innego niż napisze, ale to i tak jet fajne.
Pewnie, przecież Boże Narodzenie samo w sobie jest fajne. No, nie?
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/87599-mikolajowe-listy-marzen