"Gwiazdki” polityków

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

O podarunkach się nie dyskutuje. Przyjmuje się je z uśmiechem, choć nierzadko obdarowywanym nie do śmiechu. Do czego miałby np. posłużyć prezydentowi USA poradnik jak walczyć z osami, a kanclerzowi RFN pejcz do poganiania wielbłądów? Od zarania dziejów szefowie państw wręczają sobie prezenty z okazji różnorakich świąt i oficjalnych wizyt, co wartościowsze przekazywane są do muzeów, a rupiecie po cichu trafiają na przetargi…

Były premier Japonii Yoshirō Mori chciał pochwalić się przed prezydentem Rosji Władimirem Putinem osiągnięciami swego kraju w elektronice i ofiarował mu psa „na tranzystorach”. Po pogłaskaniu maskotka szczekała… rosyjski hymn. Niezręczność, czy działanie zamierzone, biorąc pod uwagę spór terytorialny obu krajów o Wyspy Kurylskie? Notabene podobny prezent dostał od Japończyków ekskanclerz Gerhard Schröder, z tą różnicą, że pies dla kanclerza niemieckiego hymnu nie szczekał. Pewnie dlatego, że w czasie drugiej wojny światowej Niemcy i Japonia były sojusznikami. Gdy poprzednik Angeli Merkel pod koniec urzędowania opróżnił piwnice, część nagromadzonych souvenirów przekazano dyskretnie na internetową aukcję. Podarki o wartości 25 mln euro nie trafiły jednak na strony ebay (odpowiednika polskiego allegro), ich sprzedaż powierzono firme Vebag, handlującej zazwyczaj sprzętem z wojskowego demobilu.

Pod młotek poszły m.in. luksusowe zegarki Rolexa i Bulgari, szkatułka z koralikami, kolczykami i bransoletką, którą dostał… były prezydent Horst Köhler od kazachskiego kolegi z urzędu Nursułtana Nazarbajewa, chińskie maski, wazy, porcelanowe serwisy, kieliszki na gotowane jajka, dywany, kły słonia, arabskie sztylety, wietnamski barek, gitara „Scorpions” - ulubionego zespołu żony kanclerza Doris Schröder-Kopf, figura smoka od administratora Hongkongu Donalda Tanga, jaką można zobaczyć w Niemczech w każdej chińskiej restauracji, czy komplet na przybory biurowe z pleksiglasu - prezent od byłego ukraińskiego prezydenta Wiktora Juszczenki.

Inwencją nie popisał się m.in. były prezydent USA George Bush junior, który przywiózł zza oceanu dla kanclerz Angeli Merkel drewnianą skrzynkę na płyty kompaktowe. W rządowych magazynach zachował się także tandetny, drewniany talerz z landszaftem dzikiego zachodu, sprezentowany przez Jimmy`ego Cartera kanclerzowi RFN Helmutowi Schmidtowi.

Kadzidełka dla Białego Domu

Zgodnie z niemieckimi przepisami, szefowie rządów RFN i członkowie ich gabinetów nie mogą zatrzymywać prezentów o wartości przekraczającej 25 euro. W Niemczech nie ma stałej wystawy rządowych souvenirów, co cenniejsze wzbogacają muzea na terenie całej republiki. Zbiory któregoś z nich powiększył m.in. podarunek od Jacquesa Chiraca dla Merkel; ponieważ pani kanclerz jest z wykształcenia fizykiem, prezydent Francji wręczył jej książkę z 1935 r. pt. „Radioactivité” - jak podkreślił - „autorstwa Madame Curie”… Nie sądzę, żeby Chirac nie wiedział, kim z pochodzenia była dwukrotna laureatka Nagrody Nobla i, że o wiele bardziej mógłby ucieszyć tym woluminem nas, Polaków. Widać, nie chciał.

Niektóre z tych darów przeciętni Niemcy mogą zobaczyć np. podczas dni otwartych Urzędu Kanclerskiego. W Finlandii są one udostępnione ciekawskim obywatelom w jednym miejscu, w Museum Tamminiemi, w Domu Urho Kekkonena, dawnego premiera i prezydenta w latach 1956-1981. Amerykańskie prawo nakazuje publikowanie listy podarków dla wysokich urzędników państwowych. Znalazł się na niej m.in prezent od jednego z najbogatszych ludzi świata, sułtana Brunei Hassanala Bolkiaha dla prezenta George`a W. Busha: …poradnik jak obronić się przed lwami i ukąszeniami os, oraz płyty CD i DVD z nagraniem deszczowej piosenki („Singing in the Rain”) oraz film „Zabić Drozda”, poruszający problem rasizmu w USA. Pewnie też nie faux pas… Natomiast król Jordanii Abdullah II wręczył szeryfowi globalnej wioski jedenaście pistoletów, w tym cenny, muzealny egzemplarz z XIX w. oraz… nawóz do jego teksańskiego ogrodu, a żona króla, Rania obdarowała gospodarza Białego Domu… kadzidełkami i świecami zapachowymi. Musi coś jej tam podśmierdywało…

Powszechnie znana słabość Busha do alkoholu nie powstrzymała np. polityków z Gruzji, Algierii i Tunezji przed wręczeniem mu prawie stu flaszek napojów wysokoprocentowych. I znów można spytać, nietakt czy działanie zamierzone? Może uznali, że więcej osiągną z nim „po pijaku”. W gościnie u „Angi” (były prezydent USA i kanclerz RFN są na „ty”), „George” dostał na przekąskę beczkę ze śledziami po meklembursku. Pod koniec jego kadencji włoski premier Silvio Berlusconi sprezentował mu posążek Herkulesa i zegar. Czy i to była aluzja, że dni najpotężniejszego człowieka świata były policzone? Ciekawy pomysł miał poprzednik Bushów, prezydent Ronald Reagan, który wyróżniał przywódców innych krajów oprawioną w złoto książką o… sobie, pt. „The President of Courage”. Albo myślał, że tak go wszyscy w świecie miłują, albo miał w nosie zasadę, że przy doborze upominków powinno się brać pod uwagę zamiłowania obdarowywanych. Prezydent Francji François Mitterrand miał np. słabość do manuskryptów, więc przyjaciel znad Renu, Helmut Kohl sprawił mu przyjemność wręczając korespondencję Voltaire i Fryderyka Wielkiego, a gdy do kanclerza dotarła do plotka, że lokator Pałacu Elizejskiego ma już dość archiwaliów, wręczył mu lampę do czytania. Sam Kohl zbierał figurki słoni, którymi został wręcz zasypany przez notabli z całego świata. Jego następca, kanclerz Schröder otrzymał od jednego z afrykańskich gości pejcz do poganiania wielbłądów. Kogo miał nim poganiać, nie ustalono, w każdym razie to on został wkrótce pogoniony przez niemieckich wyborców.

Bombki pod choinkę

W uporządkowanych Niemczech za oficjalnie wręczane prezenty odpowiada szef protokołu w MSZ. Przy rewanżu nie bez znaczenia jest wartość tych otrzymanych. Mało znaczące postaci dostają spinki do krawatów z niemieckim orłem za niespełna pięć euro lub notesiki w srebrnych oprawkach. Co bardziej doceniani mogą liczyć na srebrną skrzynką na cygara z wytłoczką Bramy Brandenburskiej po 500 euro za sztukę. Przy obdarowywaniu tych najważniejszych cena nie gra roli. Dla brytyjskiej pary królewskiej, Elżbiety II i Filipa, którzy przywieźli do Berlina cenne obrazy w kunsztownych ramach, przygotowano np. zastawę z porcelany miśnieńskiej, zdobną w ręcznie malowane i specjalnie dobrane motywy.

Najbardziej hojni są arabscy władcy. Król Arabii Saudyjskiej Abdullah bin Abdulaziz al Saud wysyłał przez posłańca prezydentowi Horstowi Köhlerowi w prezencie ozdobny przycisk do listów - wielbłąda pod palmą ze złota, zaś pani kanclerz całą złotą oazę, z dwunastoma wielbłądami nad wodą z kryształów górskich, dostarczoną Merkel w wielkiej zielonej skrzyni. Wśród rupieci wręczonych podczas dawnych komunistycznych kacyków z dawnej NRD i sowieckiej Rosji znalazła się m.in. miniatura kremlowskiej wieży z wygrawerowaną tabliczką: „Naprzód, tylko naprzód, naprzód aż do zwycięstwa!”… Były agent KGB w Dreźnie, dziś prezydent Władimir Putin wręcz obsypywał swego niemieckiego przyjaciela różnorakimi prezentami: od bombek na choinkę, przez specjalnie zaaranżowaną dla pary kanclerskiej sannę z pochodniami po moskiewskich ulicach, po przywiezienie na prywatne przyjęcie w domu Schröderów w Hanowerze chóru kozaków śpiewających po niemiecku. Wobec Merkel, która nie pała do niekoronowanego cara sympatią, Putin wykazał iście mafijną pomysłowość: podczas spotkania w rezydencji w Soczi najpierw - ku przerażeniu szefowej rządu RFN - wpuścił do sali kominkowej swą wielką, czarną labradorkę, choć wiedział, że pani kanclerz została kiedyś pogryziona przez psy i ma do nich uraz, a na pożegnanie, aby dobrze zapamiętała tę lekcję, wręczył jej pluszowego psiaka i skwitował z cynicznym uśmiechem: „Mam nadzieję, że pomoże pani przezwyciężyć swe słabości”…

Co kraj to obyczaj. Rządowe delegacje z Litwy i Łotwy z reguły obdarowują zagranicznych partnerów wyrobami z bursztynu. Białoruski „duce”, prezydent Aleksandr Łukaszenka lubi podkreślać swą siłę z pomocą rzeźby drewnianego żubra - ostatni raz dał go niemieckim władzom tuż przed tym, zanim dowiedział się o zakazie wjazdu polityków z jego kraju do państw UE. Władze Armenii czy Etiopii obdarowują zagranicznych „promis” talerzykami i szkatułkami ozdobionymi ludowymi wzorkami. Urzędujący do 2009r. prezydent biednej Ghany John Kufuor zwykł rozdawać… złote spinki z diamentami. Zmarły niedawno prezydent Republiki Południowej Afryki Nelson Mandela rutynowo wręczał swym gościom lalki w regionalnym stroju z naszywką: „Hello, I am Xhosa” (lud zamieszkały tereny RPA). Premier Autonomii Palestyńskiej Ahmad Kuraj (do 2006r.) przypominał zachodnim politykom o chrześcijańskiej tradycji swego regionu, wręczając miniaturowe ołtarzyki z masy perłowej, a były nigeryjski dyktator gen. Ibrahim Babangida rozdawał popiersia władców swego kraju z okresu przedkolonialnego. Żubrówka dla kanclerza

Prezenty z politycznym kontekstem nie są rzadkością w świecie dyplomacji. Wręczają je sobie również zwykli zjadacze chleba. Przed bożonarodzeniowymi świętami, poprzedzającymi wybory w 2012r., Francuzi dostali oficjalną zgodę na składanie pod choinką lalek-woodoo, podobizn Nicolasa Sarkozy'ego. Prezydent zabiegał o wycofanie za sprzedaży tych kukiełek do nakłuwania szpilkami, które – zdaniem jego adwokatów - „naruszały godność głowy państwa”, jednak, jak paryscy sędziowie stanęli po stronie wolności słowa i prawa do nieskrępowanej satyry. Na dostępnych w handlu woodoo-lalkach Sarkozy'ego znalazły się cytaty z jego wypowiedzi, m.in. warknięcie na targach rolniczych do natrętnego rodaka: „Casse-toi pov'con!", co w wolnym przekładzie znaczy „spieprzaj dziadu”… W RFN świątecznym szlagierem były gumowe kukły politycznych notabli, przeznaczone do zabawy dla psów. Można było wedle preferencji kazać czworonogom przynosić w pyskach lub po prostu dać do pogryzienia Kohla, Schrödera, Fischera itd. Protestów nie było.

Nawiasem mówiąc, w piwnicach rządu federalnego są też prezenty z naszego kraju. Prezydent „bratniej” NRD Wilhelm Pieck otrzymał od towarzyszy z Warszawy pomalowany na złoto, plastykowy model traktora Ursus. Przewodniczący Komitetu Centralnego PZPR i premier Bolesław Bierut podarował też enerdowskim przyjaciołom ważącą ponad sto kilogramów kopię brązowego odlewu pomnika króla Zygmunta III Wazy. A już po zburzeniu muru berlińskiego, na otwarcie „nowego rozdziału dobrosąsiedzkich stosunków” wolnej Polski ze zjednoczonymi Niemcami prezydent Lech Wałęsa przywiózł gospodarzom kolekcję medali wybitych z okazji 50 rocznicy Powstania Warszawskiego, aby przypadkiem nie zapomnieli o swych zbrodniach.

W kręgach rządowych odebrano to jako faux pas najcięższego sortu. Z kolei prezydent Aleksander Kwaśniewski zabrał się do rozgrzewania polsko-niemieckiej przyjaźni w inny, charakterystyczny dla siebie sposób: polska delegacja przywiozła do Urzędu Kanclerskiego żubrówkę. W kwestii formalnej, podczas obiadu Kohl jej nie tknął, pił wino…

Klaser

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych