Chociaż nie jesteśmy zapalonymi ekologami ze względów praktycznych i oszczędnościowych od lat ściśle segregujemy śmieci.
Mamy kompostownik więc problemu z odpadkami organicznymi nie ma, makulatura przydaje się do kominka, metal w związku z profilem firmy mego męża trafia na złom, a plastik i szkło od zawsze wywoziliśmy do ogólnie dostępnych, specjalnie do tego przeznaczonych pojemników. Wywóz śmieci zamawialiśmy raz w tygodniu. Jednak od chwili wprowadzenia obowiązkowego segregowania śmieci zaczęły pojawiać się kłopoty. Najpierw musieliśmy nauczyć się przedziwnego systemu segregacji.
Dość trudno było wytłumaczyć dzieciom, że kartoniki np. po mleku to papier, że styropian to plastik oraz że plastik i metal muszą trafić do tego samego worka. Dodatkowym problemem stało się pilnowanie terminów wywozu właściwych odpadów. Nie dość, że tzw. śmieciara przyjeżdża raz na dwa tygodnie, to jeszcze w określone tygodnie zabiera tylko określone śmieci. I nie daj Boże się pomylić. Ja pomyliłam się raz. Zamiast makulatury wystawiłam szkło (w oznakowanym worku), w związku z czym firma śmieciarska doniosła na mnie do urzędu gminy i natychmiast otrzymałam pisemne upomnienie, a właściwie ostrzeżenie, że jeśli będę popełniać takie pomyłki, zostanę ukarana. Jako, że nikt mi nie wyjaśnił, w jaki sposób odbędzie się owo ukaranie zadzwoniłam po informację do gminy.
Tam, po pewnym wahaniu wyjaśniono mi, że to tylko „tak się pisze” i że jedna czy dwie pomyłki niczego nie przesądzają. Nie dowiedziałam się tylko, ile razy mogę się pomylić, bo już dosłownie nie miałam siły. Ale zaczęłam być ostrożna. Kiedy więc zrobiłam w domu gruntowne porządki i okazało się, że nagromadziło się nam na strychu ok. 12 par zbędnego obuwia (przy dziesięciu osobach w domu to raczej norma niż bałaganiarstwo) zajrzałam do gminnej rozpiski, by dowiedzieć się, gdzie owe buty umieścić - dokładniej mówiąc do jakiego rodzaju śmieci je zaliczyć. Niestety, moje pytanie zostało bez odpowiedzi. Kontynuując dochodzenie chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do firmy odbierającej nasz śmieci. Na moje pytanie gdzie mam wyrzucić buty zamiast odpowiedzi usłyszałam:
Jakie buty?
No nie wiem, różne
A ile par?
Kilkanaście
A skąd pani wzięła tyle butów, ma pani jakąś firmę?
Nie, to nasze, rodzinne .
Bo gdyby to były jedne to mogłaby pani wrzucić do kubła, ale tyle to nie.
To co mam zrobić?
Musi pani pojechać do Ekodoliny i zdać
Co, chyba pani żartuje. Tyle płacę za śmieci i jeszcze mam jeździć z butami do Ekodoliny?
To niech pani podrzuca po jednej parze do kubła
Nie, nie będę nic podrzucać, chcę wiedzieć gdzie mam wyrzucić stare buty mojej rodziny.
A nie można ich komuś oddać?
Nie można, są stare i zużyte
To może do pojemników Caritas
Nie! Tam się wrzuca odzież. Chcę byście je odebrali!
No dobrze, proszę mi podać swoje nazwisko, a ja powiem pracownikom, że mają to zabrać.
Proszę mi również podać swoje nazwisko, abym wiedziała w razie czego na kogo się powołać.
Po wymianie wirtualnych wizytówek rozmowa się zakończyła. Wykończona, zaniosłam triumfalnie stos butów do śmietnika. Mam nadzieję, że mnie nie ukarzą. Najbardziej boję się publicznego batożenia.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/86801-segregacja-smieci-nie-jest-prosta
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.