Pływające miasto marzeń

freedom-ship-1/ Biusness Insider
freedom-ship-1/ Biusness Insider

Czy niebawem powstanie prawdziwe „pływające miasto”? Czy ludzie będą mogli opłynąć świat - nie ruszając się z domu? Kto wie? Szanse na realizację tego pozornie szalonego pomysłu wydają się dziś większe niż kiedykolwiek.

Pomysł zbudowania gigantycznej jednostki pływającej - narodził się w Stanach Zjednoczonych już w latach 90 - tych.

Jego pomysłodawcą był Norman Nixon, który wraz z zespołem inżynierów stworzył projekt pływającego giganta, któremu nadał wdzięczną nazwę Freedom Ship. Zgodnie z założeniami statek - miasto miałby mieć 1400 m długości, 230 m szerokości oraz 110 m wysokości. Byłby trzykrotnie dłuższy od największej dotychczas zbudowanej jednostki pływającej - TT Knock Nevis.

Nie byłby to jednak zwykły statek - wycieczkowiec, ale prawdziwe miasto - miejsce, gdzie można nie tylko wypoczywać, ale też pracować, uczyć się - po prostu żyć. Na jego pokładzie znalazłyby się wielkie centra handlowe (bezcłowe!), ale też szkoły, restauracje, banki, szpitale. Jednym słowem zwykła miejska infrastruktura. Ale mieszkaniec Freedom Ship , cały czas byłby w drodze.

Bo pływające miasto, miałoby cyklicznie okrążać świat.

fot. Buisness Insider

Oczywiście jednostka byłaby za duża, by móc wpłynąć do większości istniejących dziś portów. Ale i na to pomysłodawcy znaleźli sposób. Komunikacja z lądem miałaby się odbywać za pomocą małych samolotów. Bo oczywiście lotnisko - na pokładzie się zmieści.

Do tej pory pomysły te nie wykroczyły jednak poza fazę projektu. Na przeszkodzie stanęły zarówno problemy techniczne, jak i ogromne koszty. W 1999 roku firma Freedom Ship International oszacowała je na 6 miliardów dolarów. W roku 2002, po korekcie - wyliczono je na aż 11 miliardów. I wydawało się, że jest to bariera nie do pokonania. Zwłaszcza, gdy rynkami finansowymi zawładnął kryzys. Ostatnio jednak firma zaczęła wracać do zarzuconego pomysłu. Jeden z członków zespołu inżynierskiego Nixona - Roger Gooch zauważył ostatnio zmianę klimatu ekonomicznego wokół inwestycji. Udzielił więc kilku wywiadów prasowych - i stara idea odżyła.

Zostaliśmy zasypani mejlami i propozycjami i większość z nich wygląda bardzo korzystnie -

powiedział.

Do Goocha i jego współpracowników zaczęli zgłaszać się potencjalni inwestorzy. Jak również chętni do rezerwowania apartamentów.

Czy to wystarczy? Choć suma niezbędna do wybudowania pływającego miasta wciąż wydaje się astronomiczna - jednak jak zapewnia Gooch, inwestycja ta może być równie opłacalna jak założenie facebooka, czy wybudowanie Doliny Krzemowej.

Zwłaszcza, że jest szansa by stała się prawdziwym "rajem podatkowym". (Choć sam Gooch przekonuje, że jego mieszkańcy powinni jednak płacić podatki w krajach swego obywatelstwa.) Oczywiście inżynier sam nie marzy o niczym innym jak o tym by zdążyć zamieszkać w pływającym mieście.

Chciałbym by powstał jeszcze za mojego życia -

mówi Gooch.

Ale by tak się stało, trzeba się pospieszyć -

dodaje.

ansa/ Buisness Insider/ wikipedia

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych