Steczkowska o macierzyństwie

Trzy miesiące temu do dwóch synów Justyny Steczkowskiej dołączyła upragniona córeczka. Piosenkarka, by wesprzeć dom opieki "Ufność" w Częstochowie wzięła udział w sesji zdjęciowej dla tygodnika "Gala".

Klimatycznym zdjęciom towarzyszy wywiad o macierzyństwie i rodzinie.

Bo przecież dziecko to najpiękniejsze, co może nam się w życiu zdarzyć. Piękniejsze niż sukcesy na scenie, Fryderyki, Wiktory i tym podobne - wszystkie moje nagrody razem wzięte. Ale w dzisiejszych czasach nie wypada publicznie chwalić się rodziną, cieszyć się nią, bo od razu i dziecko i artysta są narażeni na szykany i etykietkę "lansuje się z dzieckiem". A przecież my, tak jak inni, mamy rodziny i to jest bardzo ważna część naszego życia, często fundamentalna, bez której nie moglibyśmy budować z sukcesami naszego życia zawodowego.

Dla Steczkowskiej rodzina zawsze była bardzo ważna, kilkanaście miesięcy temu jej mąż zmagał się z ciężką chorobą, więc pojawienie się córeczki na świecie para odebrała jako cud.

Czasem rzeczy niemożliwe stają się nagle realne... Porwała nas fala miłosnej namiętności, a wokoło zaczęły krążyć niespełnione marzenia o małej, słodkiej dziewczynce. A potem zobaczyłam ten paseczek na teście i byłam autentycznie szczęśliwa, tak jak za każdym razem, kiedy go widziałam.

Steczkowska przyznaje szczerze, że widząc pozytywny test ciążowy pomyślała, że ma 40 lat i jest szczęściarą.

Jak zawsze w ciąży dbałam o siebie i starałam się, żeby miała jak najlepsze warunki, zanim przyszła na świat, ale wiedziałam, że niezależnie od tego, czy urodzi się zdrowa czy chora, będzie naszym szczęściem. Zawsze uważałam, że dziecko pojawia się na świecie po to, żeby nas czegoś nauczyć. To nigdy nie jest przypadek, bo przypadki nie istnieją. Wszystko jest konsekwencja naszych wyborów.

I to są mądre słowa!

AP/Gala