Dnonie Firtts przeszedł operację, która pozostawiła trwały ślad na jego twarzy. Mężczyzna został bez nosa, a chirurdzy plastyczni nie potrafią pomóc pacjentowi.
Kiedy Donnie zachorował na agresywną formę raka skóry, miał do wyboru dwie możliwości: jego twarz lub życie. Mężczyzna podjął odważną decyzję i zgodził się na usunięcie części jego twarzy.
12-godzinna operacja zakończyła się sukcesem, jednak pacjent został z dziurą w miejscu, w którym do tej pory znajdował się jego nos. Oprócz nosa stracił też część czoła, górnej wargi i podniebienia.
W 2011 roku pojawiła się możliwość zastosowania protezy, która by pomogła mężczyźnie odzyskać normalną twarz. Niestety, nawet pod nadzorem najlepszych chirugrgów, w operowane miejsce wdało się zakażenie i pan Firtts znowu musiał przez wiele miesięcy walczyć z chorobą.
W cierpieniu pomaga mu żona Sharon. Jest zdeterminowana i robi wszystko by znaleźć odpowiednią protezę.
Donnie jest wspaniałym człowiekiem. Jest zabawny i ma świetne poczucie humoru -
opowiada z rozczuleniem.
Kobieta przyznaje także, że kalectwo męża wcale nie zmieniło ich relacji.
Cały czas widzę w nim tego samego mężczyznę, którego poznałam wiele lat temu.
Firtts, który z zawodu był stolarzem przyznaje jednak, że mimo ryzyka chciałby przejść kolejną operację plastyczną, aby mógł ze spokojem i bez wytykania palcami wrócić do normalnego życia.
AC/mirror.co.uk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/83923-nowotwor-odebral-mu-nos