Warszawa to "Nowy Jork Europy"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Wikimedia Commons 3.0/ GFDL 1.2/ DocentX
Fot. Wikimedia Commons 3.0/ GFDL 1.2/ DocentX

"Fascynująca metropolia", pod takim tyłem dziennikarze bulwarowego "Bilda" opisali wrażenia z ich 48 godzinnego wypadu nad Wisłę. "Warszawa - miasto przemian: fascynujące melanż tego, co stare i nowoczesne w 1,7 mln stolicy Polski", zachęca lead (podtytuł) obszernego i bogato ilustrowanego zdjęciami artykułu.

Pięknie! Przeciętni Niemcy dowiadują się z tego najbardziej poczytnego w RFN tabloidu (4 mln nakładu) o „niespodziance Wschodu”. Mniejsza z tym, że po prawdzie Warszawa nie leży we wschodniej, lecz w środkowej Europie… - nie ma się co czepiać takich drobiazgów przy taaakiej promocji:

Żadne miasto nie przyciąga tak elektryzującą mieszanką przeszłości i nowoczesności, sztuki i kultury, starości i młodości. Nic dziwnego, że ta metropolia jest dziś odbierana jako "Nowy Jork Europy" -

cieszę oczy tekstem „Bilda” i czytam dalej:

To nadwiślańskie miasto oferuje wszystko dla każdego, liczne teatry, muzea, kilka uniwersytetów, kluby, bary, butiki. Szczególnie Stare Miasto wabi turystów z całego świata.

Całości artykułu tłumaczył nie będę i przy tylu ochach i achach nie będę pastwił się nad początkiem „bildowej” reklamy uroków naszej stolicy, który brzmiał mianowicie:

"Czy pomyślelibyście Państwo?"

Wynika z tego bowiem, że w obiegowej opinii naszych sąsiadów zza Odry w Warszawie psy tyłami szczekają. No, ale co prawda, to prawda, pamiętam jak prezydent RFN Roman Herzog przybył do naszej stolicy z przekonaniem, że weźmie udział obchodach rocznicy powstania w żydowskim gettcie, podczas gdy była to rocznica wybuchu powstania warszawskiego, o którym nic nie wiedział... Notabene nie tylko on ma mgliste pojęcie o nieodległej historii Warszawy, ale - dla chcącego nic trudnego, wyczerpujące informacje na ten temat mieszkańcy republiki mogą zaczerpnąć choćby z niemieckojęzycznej wikipedii.

Jest tam wiele o tragicznym losie miasta w okresie drugiej wojny światowej, włącznie z tymi, że „dalece przeważające Wehrmacht siły Armii Czerwonej zatrzymały się na prawym brzegu Wisły i nie udzieliły powstaniu żadnego wsparcia”, że „sowieci odmówili aliantom lądowisk, skąd mogła być dostarczana broń i niesiona pomoc”, że „zginęło prawie 200 tys. polskich żołnierzy i ludności cywilnej”, że tych, którzy przeżyli „wywieziono do obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe”, a później, „w ramach represji niemieckie oddziały planowo wysadzały w powietrze większość pozostałych jeszcze zabudowań na lewym brzegu Wisły i Warszawa została w dużej mierze zniszczona”.

Właściwie, w tym kontekście pytanie: „Czy pomyślelibyście Państwo?” pytanie „Bilda” nabiera sensu. Więc dzięki, koleżanki i koledzy redaktorzy za wasz wypad i tekst poświęcony naszej stolicy. W rewanżu szczerze zachęcam Polaków do odwiedzenia Berlina, który również jest piękny i fascynujący.

Muszę przyznać, że w przededniu naszego Narodowego Święta Niepodległości lektura „Bilda” wprawiła mnie w dobry nastrój, ale sami Niemcy mają dylemat, komu właściwie wierzyć; dziennik „die tageszeitung” („taz”) opublikował komentarz pod wszystko mówiącym tytułem „Architektura w Warszawie - miasto bez planu”. Że „nie trzeba być architektem”, aby dostrzec „chaos” w naszej stolicy, że każdy „buduje co chce”, że taki np. prezydent Stefan Starzyński próbował „na nowo zdefiniować zabudowę miasta śródmieścia”, jednak „został aresztowany podczas okupacji przez Gestapo i zamordowany w Dachau, a Warszawa zniszczona przez niemieckie czołgi”. Potem powstała w niej socjalistyczna zabudowa, „z dominującym w centrum do dziś Pałacem Kultury”. Wokół powstają bez ładu i składu konkurujące z nim drapacze chmur, „monumentalna wizja z ery Starzyńskiego nigdy nie została zrealizowana” - opisuje komentator „taz” - co „wśród niektórych Warszawiaków uchodzi do dziś za straconą szansę”. Jest natomiast wizja „totalnego horroru”. Główny problem Warszawy, to „nieobecność planowania - planowania, które także wymaga nowych ludzi” - kończy dziennik.

Nie chcę być złośliwy, ale nasi zachodni sąsiedzi mięli już własny plan zagospodarowania i przekształcenia Warszawy w „neue Deutsche Stadt Warschau”. Nazywał się „Pabst-Plan”, od nazwiska jego twórcy Friedricha Pabsta, a powstał pod patronatem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy. Projekt zakładał wyburzenie 95 proc. zabudowy miasta. Ocaleć miało tylko Krakowskie Przedmieście i Belweder, jako przyszła siedziby niemieckiej administracji…

Jakoś nam, Polakom, to nowsze, bo powstałe po planie Starzyńskiego, niemieckie „zdefiniowanie” Warszawy niezbyt pasuje. My, nieuporządkowani Polacy wolimy, aby jednak w naszej stolicy realizowana była ta wizja „totalnego horroru” architektonicznego. A na marginesie: niskonakładowy „taz” (56 tys. egzemplarzy) jest niszową gazetą niemieckich lewaków, którą czytuje 39 tys. spośród 82 mln obywateli RFN. Ale również redakcji tego dziennika serdeczne dziękuję za dobrą robotę - niech już lepiej lewactwo wszelkiej maści trzyma się od naszej „Warszawy - miasta bez planu” z daleka…

Klaser

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych