Święci są dla każdego

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Od czasu do czasu przeglądam wypowiedzi osób, które najoględniej mówiąc trudno mi darzyć sympatią. Czytam blogi, artykuły i zastanawiam się jak daleko można się posunąć w obrażaniu tych, których poglądy nam nie odpowiadają.

Zdecydowanie nie odpowiadają mi poglądy pani Senyszyn. Czemu? Bo parę dni temu zamieściła na swoim blogu taki tekst:

Wszystkich świętych jest ponoć około 10 tysięcy, gdyż w pierwszych wiekach chrześcijaństwa ich ogłaszanie należało do uprawnień każdego biskupa. Znając ówczesnych książąt Kościoła, strach pomyśleć, kogo wynosili na ołtarze. Gdyby dziś takie możliwości mieli członkowie Episkopatu Polski niewykluczone, że świętym zostałby abp Wesołowski. Za heroizm znoszenia choroby pedofilskiej. Od Klemensa VIII (1592-1605) do Pawła VI (1963-1978) papieże ogłosili łącznie 302 świętych. Prawdziwym stachanowcem okazał się dopiero Jan Paweł II, który z kanonizacji uczynił dochodowy, kościelny przemysł. Produkował średniorocznie 18 świętych, co daje łącznie 482. I pomyśleć, że sam musi jeszcze poczekać do przyszłego roku, aby oficjalnie korzystać z przywileju czczenia go w dniu 1 listopada.”

Ale nie będę jej obrażać, tylko udzielę pewnej rady. Mianowicie takiej, że w tej licznej grupie świętych znaleźć można także Judę Tadeusza , patrona spraw beznadziejnych, do którego, jeśliby pani Senyszyn chciała się zwrócić, to mogłaby uzyskać jakąś pomoc, pozwalającą jej zaistnieć w mediach czymś więcej, niż pluciem na to, czego umysłem nie jest w stanie objąć.

Znalazłabym też w gronie wyniesionych na ołtarze opiekuna dla pani minister Szumilas. To święty Józef z Kupertynu. Myślę, że gdyby uprosić go o opiekę na naszą panią minister „od edukacji” wiele dobrego mogłoby się wydarzyć. Przeczytać o tym świętym możemy:

Najskąpiej może obdarzonym na świecie człowiekiem był św. Józef z Kupertynu. Natura nie udzieliła mu żadnego ze swoich darów. Sam siebie nazywał bratem-osłem (frere Ane) i w istocie był pośród ludzi tym, czym osioł jest pośród zwierząt. Nie mogąc zdać żadnego egzaminu, niezdolny bodaj poprowadzić rozmowy; niezdolny jednocześnie do zajęć domowych, nie mógł dotknąć talerza, by go nie stłuc. Pozbawiony najzupełniej zdolności umysłu i sprawności zmysłów, zdawał się nie posiadać danych potrzebnych zarówno dla uczonego, jak i dla dobrego służącego.

A jednak Boża opieka sprawiła, że jest obecnie patronem tych, którzy mają problemy z nauką. Czyż nie przydałby się jako pomocnik pani minister?

Pomocny dla wielu „ważnych” osób w naszym kraju byłby święty Dyzma i to nie koniecznie dlatego, że to patron złodziei (oczywiście tych skruszonych), ale że jak mało kto wie, ten święty to Dobry Łotr (pierwszy święty w historii kościoła, jemu to Jezus obiecał zbawienie), człowiek dający nadzieje na to, że zawsze można się odwrócić od grzechu.

I chociaż może nie powinno się mieszać świętości z polityką, to rządzący i politycy (wszyscy razem wzięci) też mają swojego patrona. Jest nim Tomasz Morus angielski myśliciel, pisarz i polityk, członek Izby Lordów, kanclerz królewski cytatem z którego chcę zakończyć ten tekst:

Nie mam, moi Panowie, nic więcej do powiedzenia, jak tylko przypomnieć, że chociaż do najżarliwszych wrogów św. Szczepana należał Szaweł, pilnujący szat kamienujących go oprawców, to jednak obaj są ze sobą w zgodzie w niebie. Mam nadzieję, że i my razem tam się zobaczymy.

Dagmara Kamińska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych