Dowbor wylądowała na dywaniku?

Wygląda na to, że po sukcesie "Bomby" Karoliny Korwin-Piotrowskiej, jesteśmy świadkami narodzin kolejnego bestselleru poświęconego polskiemu show-biznesowi. Zwłaszcza, że przez książkę można mieć nieprzyjemności w pracy...

Mowa oczywiście o Katarzynie Dowbor i jej opus magnum "Mężczyźni mojego życia", która najwyraźniej nie przypadła do gustu kierownictwu Polsatu. Głównie za sprawą opisu animozji, jakie zaistniały między Tomaszem Lisem i Jarosławem Gugałą.

Pani Kasia została wezwana na dywanik i musiała się gęsto tłumaczyć -

informuje tygodnik "Na żywo".

Dowbor pisze w swojej książce, że dzisiejsze stosunki Lisa i Gugały trudno określić jako dobre, mimo iż, Lis sporo zawdzięcza starszemu koledze z redakcji "Wiadomości".

Chociaż prowadzący "Wydarzenia" skrytykował sprawę kryptoreklamy z udziałem Lisa, nie pozwolił sobie na odnoszenie się do informacji zawartych w "Mężczyznach mojego życia". Zdaniem Gugały Katarzyna Dowbor nie powinna poruszać tej sprawy.

Jarek jest profesjonalnym dziennikarzem, a nie celebrytą. I nie chce być bohaterem opowieści o jakichś zakulisowych kłótniach -

powiedział znajomy dziennikarza w rozmowie z "Na żywo".

Co ciekawe, w podobnym tonie wypowiedział się syn Katarzyny, Maciej Dowbor. Przynajmniej według relacji jego kolegi.

On uważa, że mama pisze prawdę, ale w tej branży ludzie się za prawdę obrażają. Dopiero zaczęła nową pracę, więc lepiej by było, gdyby się nie narażała -

zdradza znajomy dziennikarza.

A co na to sama zainteresowana? Chyba nie przejmuje się tymi rewelacjami i zachowuje swój drapieżny fason.

Niech już się boją. Będzie ostrzej -

zapowiada Katarzyna Dowbor.

I jak, kobieta z takim podejściem do życia ma nie odnieść sukcesu? Dywanik dywanikiem, ale o książce wciąż jest głośno.

gah/Na Żywo