Superniania rządu Tuska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Dorota Zawadzka, psycholog, ambasador i twarz reformy edukacji, a przez niektórych nazywana nawet ekspertem, twardo obstaje przy swoim zdaniu, że sześciolatki są emocjonalnie i fizycznie dojrzałe na szkołę. A szkoła kolorowa i bezpieczna jest gotowa, by objąć obowiązkiem edukacyjnym młodsze dzieci. Na nic argumenty rodziców, raporty NIK-u czy CBOS. Zawadzka zna lepiej dzieci i kropka. Już w lutym na łamach "Głosu Wielkopolskiego" udzieliła wywiadu, w którym zachwalała dobroczynność reformy, jednocześnie informując, że to nie dzieci są niegotowe, a rodzice boją się większej odpowiedzialności.

Do przedszkola można zaspać, albo nie przynieść obrazka, a w szkole dziecko musi być po śniadaniu i trzeba mieć odrobione prace domowe, czyli trzeba poświęcić mu więcej czasu. Wydaje mi się, że to rodzice nie są gotowi, żeby opiekować się uczniem.(...)Każdy rodzic powinien zadać sobie pytanie: czego tak naprawdę się boję? Jeżeli tego, że dziecko sobie nie poradzi, to znaczy, że nie wykonał dobrze swojego wychowawczego obowiązku.

Czyżby psycholog sugerowała, że możemy przyspieszyć, jako rodzice dojrzałość emocjonalną dziecka? Pchnąć je w rozwoju o rok, a czasem o dwa lata? Zresztą Zawadzka niejednokrotnie wytykała błędy i niekompetencje rodzicieli, a wiadomo, że na wychowaniu zna się najlepiej, wszakże jest Supernianią Polaków. W tym samym wywiadzie ironicznie opowiadała o argumentach przeciwników reformy, że niby nauczyciele nie są gotowi na przyjęcie pięcio- i sześciolatków pod opiekę, a szkoły nie mają odpowiedniego wyposażenia. Pochwaliła się również, że właśnie dostała propozycję od ministerstwa.

Właśnie angażuję się w akcję Ministerstwa Edukacji Narodowej, które tworzy ogólnokrajową reklamę społeczną.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby ta sama Zawadzka, dwa dni wcześniej nie udzieliła wywiadu tej samej gazecie, w której mówi coś, co przeczy późniejszej wypowiedzi o gotowości kadry:

Reforma systemu edukacji w Polsce powinna zacząć się od reformy wśród nauczycieli. Teraz nauczyciel jest niestety bardziej urzędnikiem niż mistrzem.

Starczyły dwa dni, by zmieniła zdanie o polskich nauczycielach? A może zmiana zdania wynikła z propozycji MEN-u?

Najbardziej rozśmiesza mnie jednak argument z wywiadu z Supernianią, który według niej, świadczy o dojrzałości szkolnej dzieci.

To naprawdę inteligentni, mali ludzie, którzy posługują się Internetem lepiej niż ich rodzice i są w stanie zapamiętać nazwy wszystkich 250 Pokemonów.

Faktycznie, jeśli pięcioletnie dziecko wymienia z pamięci nazwy Pokemonów, to jest wystarczająco przygotowane na naukę, siedzenie w ławce i wypełnianie ćwiczeniówek. Z pewnością nie wymaga testów dojrzałości szkolnej.

Od momentu, gdy Dorota Zawadzka, wzięła udział w propagandowym spocie MEN-u, reklamującym zasadność reformy, na jej Facebookowej stronie toczą się prawdziwe boje. Zresztą prowokuje je sama właścicielka tablicy, wstawiając prowokacyjne posty. Gdy czyta się wpisy, prawie czuć jak sypią się iskry, a inwektywom i bezczelności nikt się już nie dziwi. Gospodyni co prawda kasuje obraźliwe wpisy, ale tylko niechcianych gości. Jej fanki mogą wpisywać co chcą i jak chcą. Mało tego, uzurpują sobie prawo, za pozwoleniem Zawadzkiej, żeby decydować kto może zaglądać na stronę, a kto powinien z kręgu odejść. Z boku wygląda to jak sekta, a sama Zawadzka czuje się jak guru milionów. Zasada jest prosta - albo piszesz tak jak my, albo jesteś "trollem". Pani psycholog nagminnie nadużywa też stwierdzenia:

Czytaj ze zrozumieniem

próbując w ten sposób zdyskredytować gości, którzy nie zgadzają się z jej opiniami. Myśli, że jak zawstydzi rozmówcę, to łatwiej będzie jej sprzedać mu jedyną słuszną "swoją rację". Osobiście zagościłam na jej tablicy w momencie, gdy dowiedziałam się, że jest ekspertem reformy edukacyjnej. Naiwnie wierzyłam, że dowiem się od niej więcej niż ze strony MEN-u, które ignoruje rozmówców. Spotkało mnie ogromne rozczarowanie. Nie doczytałam się jednego argumentu, jednej mądrej przesłanki na rzecz obniżenia wieku szkolnego. Znalazłam za to mnóstwo wpisów świadczących o samym ekspercie.

Zawadzką wykreowano na autorytet, tymczasem, to płynąca na fali zainteresowania medialnego celebrytka. Osoba niepoważna, ironiczna a nawet złośliwa. Do tego słabo odrobiła lekcje. Z pewnością nadużyciem jest nazywanie ją ekspertem. Może być co najwyżej twarzą z reklamy.

Tyle samo, co na swoim Facebooku, miała do powiedzenia na konferencji w czerwcu, kiedy to wystąpiła razem z premierem Tuskiem i minister Szumilas. Wówczas przekonywała społeczeństwo, że przedszkole ogranicza, nie rozwija i niczego nie uczy. Ciekawe, że dotąd "zerówki" przedszkolne świetnie przygotowywały dzieci do obowiązku szkolnego.

Ograniczanie prawa dziecka do nauki, a tak rozumiem pozostawienie dziecka w wieku sześciu lat w przedszkolu, może skutkować różnego rodzaju problemami, kiedy dziecko będzie starsze.

Zresztą, pseud oargumentów na rzecz reformy, padło na konferencji mnóstwo i wszystkie równie świetne.

Rodzic nigdy nie zapewni dziecku grupy rówieśniczej, która mu powie "jesteś głupi, nie lubię cię".

Czy naprawdę aż tak ważne w rozwoju dziecka jest znoszenie epitetów i wyzwisk? Dziwna teoria psychologiczna, że im wcześniej dziecko usłyszy, że jest głupie, tym lepiej poradzi sobie w przyszłości. Innym cudnym powodem obniżenia wieku szkolnego jest to, ze sam rodzic jest zbyt głupi, by wychowywać dziecko.

4-latek zadaje około 400 pytań na dobę. Te pytania nie mogą pozostać bez odpowiedzi. My musimy te odpowiedzi znać. Jeśli rodzice nie znają, to dziecko wędruje do przedszkola. Potem naturalną koleją rzeczy wędruje do szkoły.

Zawadzkiej nie przekonuje argument przeciwników reformy, że w szkołach nie ma świetlic ani stołówek. Ani to, że podczas obiadu starsi uczniowie przeszkadzają młodszym.

Lęki rodziców spowodowane tym że np. dziecko nie będzie dopilnowane podczas obiadu są troszkę irracjonalne, bo dziecko nie chodzi do szkoły, by jeść obiad tylko po to, by zdobywać wiedzę.

Faktycznie, jak się uprzeć to można przyznać Superniani rację. Zawsze głód fizyczny można przełożyć na  głód wiedzy i sprawa stołówek załatwiona. Zawadzka bardzo poważnie traktuje swoje wystąpienia telewizyjne dotyczące sześciolatków i zasadności reformy w polskiej oświacie. Do każdej dyskusji podchodzi profesjonalnie i na sto procent.

Ostatnio spotkała się w programie Agaty Młynarskiej z Beatą Kempą z SP. Pominę, z jaką miną przysłuchiwała się wypowiedziom pani posłanki i jak przy tym nerwowo łapała oddech. Pominę, że wytknęła niemiarodajność wynikającą z raportu NIK-u. Niestety w żaden sposób nie mogę zrozumieć, jak rzeczony ekspert MEN-u zareklamował tą rozmowę na swojej tablicy.

Zaczynamy nasz teatrzyk, ta ra ra ram tam, tara ram;);)

Bardzo jasno można odczytać z wpisu zaangażowanie i wiarę w to, co się robi. Jedno jest pewne, że ta aktorka słabo przygotowuje się do roli. Mimo, że bardzo się stara przekonać społeczeństwo, a na pewno swoje fanki, że w sporze o sześciolatki to ona mówi prawdę, to jej postępowanie świadczy zupełnie o czymś innym. W innej sytuacji nie musiałaby się uciekać do manipulacji. Na swojej stronie Facebooka starała się też ośmieszyć raport, w którym zebrano informacje od rodziców o rzeczywistym stanie polskich szkół. Wybrała z ogromu informacji tylko trzy, które wydawały się jej najmniej znaczące. Pośród nich, znalazła się notka od rodzica:

SP nr 59, Katowice: PRZERWA IDEALNA – dzieci na przerwie od początku roku szkolnego są zostawione samopas, posłałam do szkoły dziecko jako 6-latka – i ku mojemu przerażeniu, od pierwszych dni szkoły SAM lub z kolegą, bez bezpośredniego nadzoru pani wychowawczyni, wychodzi na przerwy na podwórko lub chodzi sam po korytarzach szkoły.

Następnie, podczas dyskusji, komentowała swój wpis:

To mają być argumenty przeciw reformie ? No proszę cię!(...) a co może się stać dziecku na terenie szkoły. Nie jest tam samo, jest w dzień... Nie pojmuję;)

Niestety, panią psycholog zawodzi wyobraźnia i kłania się wiedza na temat ilości wypadków. Otóż w 2011/2012 roku szkolnym, jak widnieje a stronie MEN, w szkołach doszło do 51 zdarzeń śmiertelnych, 297 uczniów zostało ciężko rannych, a 73.571 dzieci uległo w szkołach innym wypadkom. Statystyka przerażająca, ale widać Zawadzka jej nie czytała. No bo po co? Najważniejsze są statystyki na FB. Fanki "eksperta" robią nawet zakłady o to, ile dany post osiągnie komentarzy.

Stawiam dolary przeciwko orzechom że dyskusja osiągnie 300? komentarzy.

Zawsze wygrywają tematy z reformą w tle, a poziom dyskusji za każdym razem jest tak samo żenujący. Mimo chęci, nie można doczytać się żadnych merytorycznych argumentów ambasadora MEN-u, jedynie kpiny i złośliwe epitety. Bardzo łatwo przychodzi Zawadzkiej wyciągnięcie kilku zdań z kontekstu i zrobienie z nich postu, po czym zaczyna się manipulowanie komentarzami. Typowe sztuczki socjotechniczne i psychologiczne. Nie waha się przy tym ośmieszać samych inicjatorów akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum.

W trakcie dzisiejszej debaty w sprawie Referendum - "Ratuj maluchy i starsze dzieci też" w wystąpieniu przedstawiciela inicjatywy referendalnej Pana Elbanowskiego znalazły się zwykłe kłamstwa. Cytował fragmenty Raportu "Szkolna rzeczywistość" wydanego nota bene przez jego stowarzyszenie i fundację (za jakie pieniądze, skoro pan Elbanowski bierze we wrześniu kredyty na zakup wyprawek szkolnych?)

Czemu Zawadzka tak głośno promuje reformę, wbrew wielu innym specjalistom, psychologom, pedagogom, nauczycielom i rodzicom? Zapewne doskonale zdaje sobie sprawę z niedociągnięć i braków. Słyszy jaki sprzeciw wywołuje ona w Polsce. Widzę tu pewną zbieżność z popieraniem przez nią tak zwanych "przedszkoli równościowych" i wprowadzania gender do placówek edukacyjnych. Jak również jej nowoczesnym podejściem do mniejszości seksualnej, a nawet do reklamowania na swojej tablicy przedszkoli, w których odbywa się edukacja seksualna czterolatków.

Innymi słowy łatwo dojrzeć, że pani psycholog przyklaskuje wszystkim pomysłom rządowym, nawet jeśli mogą zaszkodzić dzieciom. W tej sytuacji z polskiej Superniani staje się nianią rządu PO. Tym samym traci w oczach społeczeństwa, a jej nadwyrężony autorytet pęka jak bańka mydlana. A może jest jakiś ukryty cel w tym, że popiera niszczenie polskiej oświaty i pozwala na krzywdę dzieci, jaką niesie ze sobą reforma? Może musi popierać rząd, za cenę swojego wizerunku w imię większej sprawy?

Dorota Zawadzka, mam jedno pytanie. Czy popiera pani reformę edukacji i program "równościowe Przedszkole" dlatego, że planuje pani wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy PO? (...) Jeśli padnie taka propozycja, to pani ją odrzuci? -

zapytał Zawadzką na jej tablicy internauta Daniel. Jej odpowiedź nie była dla mnie zaskoczeniem:

Będę się zastanawiała, jeśli padnie.

Czyżby Zawadzka miała aspiracje polityczne? Możliwe jest, że za ciepłą posadkę i grubą kasę zamierza sprzedać polskie dzieci?

Katarzyna Kawlewska

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych