Kiedy kilka miesięcy temu pisałam dla „Tygodnika Powszechnego” artykuł o udziale dzieci w programach reality show, rzecznik TVN-u Karol Smoląg nie odpowiedział na żadne z moich pytań, a do zapewnień, że dzieciom nie dzieje się żadna krzywda (bo opisywane produkcje są przecież „międzynarodowymi, sprawdzonymi formatami” tworzonymi pod okiem ekspertów), dodał również własną opinię:
Eksploatuje Pani wątek niewątpliwie „nośny” medialnie, ale nawet film „Bruno” sprzed kilku lat – przy wszystkich zastrzeżeniach estetycznych – dojrzalej ujmował problem przedmiotowego traktowania dzieci i obecności nieletnich w mediach.
Ostatnio o tym kontrowersyjnym filmie wspomniała również Dorota Zawadzka, która w wywiadzie dla „TP” powiedziała:
Nie można traktować „supernianiowych” rodziców jak tych z filmu „Bruno” Sachy Cohena. Zaprosił rodziców na casting do reklam. „A jakbyśmy pana dziecko wrzucili do os?”. „Spokojnie, on lubi osy”. „A dziecko może być w samochodzie nieprzypięte?”. „Spoko, on to lubi”. Zadaje coraz bardziej absurdalne pytania, a oni na to się godzą... [...] my takich rodziców właśnie nie braliśmy do programu. Przeprowadzaliśmy wnikliwą, kilkustopniową selekcję.
Po rozmowie z jednym z „supernianionych” rodziców, który najpierw wyraził się o programie negatywnie, a później zażądał zapłaty za szczegółowe informacje, stwierdzam, że selekcja nie była aż tak skrupulatna i wśród uczestników tego programu znaleźli się również rodzice przedkładający pieniądze i/lub „sławę” nad dobro własnych dzieci.
Czyli właśnie tacy, jakich ukazuje film „Brüno”. Scenarzyści nie musieli zresztą poruszać się na granicy absurdu i dobrego smaku ani wymyślać dialogów takich jak poniższy:
– Zgodzisz się, żeby twoja córcia zadyndała na krzyżu obok mojego synka?
– W porządku, niech sobie wisi. [...]
– Delikatna sprawa... Ile córka waży?
– Jakieś jedenaście kilo.
– Jedenaście kilogramów...
– Plus minus.
– Może zrzucić pięć kilo w ciągu tygodnia?
– W siedem dni...? Tak. Zrobię, co w mojej mocy.
– Gdyby Oliwia miała problem z dietą, wyraziłaby pani zgodę na odessanie jej tłuszczu?
– Jeśli wszystko inne by zawiodło, tak. Jak mus, to mus.
Równie dobrze mogliby zaprezentować rzeczywiste zachowania rodziców, na przykład tych, którzy zgłaszają swoje córki do programu „Toddlers and Tiaras” o małych miss i robią z dzieci rozerotyzowane, plastikowe lalki. Efekt byłby jeszcze mocniejszy. W odróżnieniu bowiem od fikcyjnego odsysania tłuszczu, aplikowanie zastrzyków z botoksu czy depilowanie woskiem brwi i innych włosków „zbędnych” na ciele kilkuletnich dziewczynek jest jak najbardziej realne, a przez to: jeszcze bardziej przerażające i nie do uwierzenia.
A jednak takie rzeczy dzieją się naprawdę – w „międzynarodowych, sprawdzonych formatach produkcyjnych”, jakim jest właśnie „Toddlers and Tiaras”. Póki co w naszym kraju nie ma tego programu, ale to tylko kwestia czasu. Gdy widzom znudzą się „rozwydrzone bachory” – najpierw w „Superniani”, teraz w „Surowych rodzicach” – czy reżyserowane pseudoreality „Idealna niania”, producenci sięgną po kolejny „sprawdzony format”, a na castingach rodzice będą odpowiadać na pytanie „Czy wasza córka lubi depilować brwi woskiem?”.
A tu coś o botoksie dla "małych księżniczek".
Anna Golus
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/78857-rzeczywistosc-gorsza-od-fikcji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.