Ofiara Polańskiego nie ma do niego żalu

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Tomasz Lis zignorował temat warszawskiego referendum i całą uwagę znowu poświęcił wałkowaniu tematu pedofilii. W jego programie pojawiła się również Samantha Geimer, którą zgwałcił Roman Polański.

Gdy doszło do współżycia, Geimer miała 13 lat, a Polański – 45. Okazuje się jednak, że ofiara przestępstwa nie ma żalu do reżysera, a bardziej dotkliwy był dla niej sam proces sądowy, niż to, co wydarzyło się w willi Jacka Nicholsona.

To było zdarzeniem bardzo nieprzyjemnym, ale krótkotrwałym. A reszta tego wieczoru, następny tydzień, rok... to był nieprzerwany ciąg nieprzyjemnych zdarzeń. Nawet tamtej nocy, w szpitalu, uważali, że kłamię. A przecież ja nie chciałam nikomu opowiadać, nie chciałam, żeby moja mama się dowiedziała, powtarzać raz po raz tej historii -

powiedziała Geimer w programie Lisa.

Kobieta podkreśla, że to, co zrobił reżyser było złe, ale nie jest on jedynym, a być może głównym winowajcą. Powtórzyła po raz kolejny, że wybaczyła Polańskiemu i nie żywi do niego żadnej urazy. Tym bardziej, że – jej zdaniem – wymiar sprawiedliwości USA nie miał dla niego litości.

To, co zrobił mi Roman było złe, ale zachowanie sędziego, zachowanie mediów... Jest wiele win, którymi należy obciążyć osoby zachowujące się wobec mnie bardzo okrutnie -

wspominała na antenie TVP 2 rozmówczyni Tomasza Lisa.

Dziennikarz zauważył jednak, że w wypowiedziach Geimer zachodzi drobna nieścisłość z tym, co jest zawarte w jej książce”.

W książce pisze pani: "prawie nie pamiętam, co się wydarzyło po powrocie do domu rodziców, ponieważ byłam pod wpływem narkotyków". Zastanawiam się, jak mając trudności z przypomnieniem sobie, co działo się potem w domu rodziców, zarazem doskonale pamięta to, co wydarzyło się wcześniej, w domu Jacka Nicholsona -

dociekał prowadzący.

To całkiem proste. Od początku tamtego wieczoru, w drodze na policję, do szpitala, na posterunku, pytano mnie, co zaszło w domu Jacka Nicholsona. Nikt nie pytał mnie, co stało się po powrocie do domu rodziców -

wytłumaczyła Geimer.

Za każdym razem, gdy kobieta mówiła w programie o Polańskim, wypowiadała się o nim per „Roman”. Czyżby czuła zażyłość z człowiekiem, który wyrządził jej krzywdę?

Nie czuję wobec niego żadnego gniewu czy nienawiści, nie odczuwam potrzeby mówienia mu po nazwisku, żeby tworzyć dystans, nie rodzi to teraz we mnie wielu emocji -

powiedziała Geimer.

gah

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych