Tam człowiek jest tylko towarem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Dzielnica Czerwonych Latarni w Amsterdamie / fot. youtube.com
Dzielnica Czerwonych Latarni w Amsterdamie / fot. youtube.com

2,5 mln osób - mniej więcej tyle wynosi liczba mieszkańców Warszawy – stolicy sporego europejskiego kraju. Tyle również wynosi – według szacunków Unii Europejskiej – liczba ofiar handu ludźmi. 18 października to Europejski Dzień przeciwko Handlowi Ludźmi. Ustanowienie tego dnia przed siedmiu laty było wspaniałym pomysłem, aby ludzie mogli zapoznać się ze skalą tego strasznego zjawiska. W końcu najlepszym sposobem prewencji jest wiedza. Jednak czy wywołało to zamierzony skutek?

Handel ludźmi przybiera przeróżne formy. Osoby sprzedaje się jako tanią siłę roboczą, do celów seksualnych, na handel narządami bądź w celu nielegalnych adopcji. Jedną z bardziej rozpowszechnionych praktyk jest handel ludźmi w celu seksualnego ich wykorzystania – sprzedaż głównie do domów publicznych. Co jeszcze bardziej przeraża, sporą część wśród osób umieszczanych nielegalnie w agencjach towarzyskich są nieletni. Jak podaje ONZ, przestępcy na handu ludźmi zarabiają rocznie ok. 39 bilionów dolarów!

Niestety, to przerażające zjawisko w znacznym stopniu dotyka naszego kraju. Strategiczne położenie Polski – pomiędzy „Wschodnią” i „Zachodnią”, częścią Europy, powoduje, że często stajemy się krajem tranzytowym. Podstępem zachęcone Ukrainki, Białorusinki, Rosjanki czy Rumunki), mamione obietnicą pracy modelek na Zachodzie i nadchodzącą karierą – są wywożone do Belgii, Holandii, Hiszpanii czy Włoch. Przemycane nielegalnie, zazwyczaj całą drogę pokonują samochodem – po dotarciu do Polski, dalsza droga jest już o wiele łatwiejsza, z racji istnienia w Europie strefy Schengen. Część z nich zostaje także w Polsce, zasilając szeregi tutejszych domów publicznych.

Jednak często ofiarami handu kobietami w celu wykorzystania ich seksualnie padają też Polki. Najczęściej mieszkające w małych miejscowościach, pochodzące z biednych domów. Z nadzieją pakują się, gdy jakiś mężczyzna obiecał im dobrze płatną pracę na Zachodzie.

Sposób postępowania w każdym wypadku jest taki sam. Zorganizowana grupa przestępcza, zazwyczaj – jak już wcześniej napisałam – spośród biednych, zahukanych, młodych (często nawet nieletnich) dziewczyn wybiera swoje ofiary. Obiecując im karierę i wielkie pieniądze, organizuje ich wyjazd – np. do Hiszpanii, Belgii czy Holandii. Zazwyczaj są przewożone samochodem – transportem zajmuje się specjalnie do tego wyznaczony z danej grupy człowiek. Po dojechaniu na miejsce „kuratelę” nad nimi przejmuje sutener, bądź, tzw. burdelmama – madame. Grożąc tym dziewczynom, że zabiją ich rodziny pozostawione w Ojczyźnie, zmuszają je do prostytucji. Bardzo często oszukują je, że przerzucenie ich na Zachód kosztowało sporo pieniędzy – np. 40 tys. euro. Jak odpracują tą kwotę, to wtedy zostaną puszczone wolno. Jednak tej kwoty tak naprawdę nie odpracują nigdy.

Dokładnie taką drogę przeszła Nadia – dziewczyna z Mołdawii, której losy przywołuje na łamach swojej książki „Handlowałem Kobietami” hiszpański dziennikarz śledczy – Antonio Salas.

Miałam siedemnaście lat, kiedy po raz pierwszy uprowadziła mnie sieć kierowana z Mołdawii przez Dimitriego Samsona i Antolija Rusu, którzy wysłali mnie do Turcji, do burdelu. Dimitri groził, że zabije moją rodzinę, jeśli będę stawiała opór. (…) Później Dimitri, stwierdziwszy, że w Turcji wyschło źródło dochodów, postanowił wysłać nas do Hiszpanii, żebyśmy pracowały jako prostytutki albo striptizerki. Do Madrytu dotarłyśmy na fałszywych polskich paszportach.

To tylko krótki fragment relacji Nadii, ale obrazuje jak traktowane są kobiety przez grupy przestępcze trudniące się wykorzystywaniem seksualnym. Gdy w danym domu publicznym prostytutka znudzi się już klientom (a to zazwyczaj są stali goście), to właściciele sprzedają ją komuś innemu, w inne miejsce.

Z czasem cierpienia tych kobiet są tak silne, że sięgają one po narkotyki czy inne substancje odurzające. Oczywiście, takowe zapewniane im są przez właścicieli domów publicznych, którzy poza sutenerstwem zajmują się też innymi działami przestępczymi: dilerką czy handlem nielegalną bronią.

Ciekawe, czy mężczyźni, którzy korzystają z usług tych kobiet są świadomi przez co one przeszły i dlaczego tkwią w takim miejscu? Czy może ignorują ten fakt? Tak jak to robią policjanci i inne służby porządkowe. Domy publiczne bardzo często mają nieoficjalną zgodę na działanie – w zamian za święty spokój policjanci mają tam np. zapewnioną darmową rozrywkę. Jednak macki władzy w tym interesie sięgają o wiele wyżej. Jak pisze na łamach swojej książki Antonio Salas, powołując się na przykład Hiszpanii, często najwyżsi rangą politycy, urzędnicy państwowi czy gwiazdy showbiznesu korzystają z usług seksualnych oferowanych im w „szarej strefie” przez mafię. Dlatego grupy przestępcze są bezpieczne – w przeciwieństwie do wykorzystywanych do prostytucji kobiet. Często – jak podkreślam – nieletnich.

Dlatego ważne jest, żeby 18 października wspomnieć o tych setkach tysięcy kobiet, które goniąc za godnym życiem wylądowały, wbrew swojej woli w domu publicznym. Europejski Dzień przeciwko Handlowi Ludziom nie został ustanowiony przez przypadek.

Magdalena Czarnecka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych