Spacerowanie z dzieckiem nie jest nudne

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Wiadomo, spacery z maluchem z wózku są zdrowe dla dziecka. Dla mamy też. Najlepiej jeśli dzieciątko śpi i nie daje nawet szansy na zatrzymanie jego karocy. Szukając dobrych stron takiej sytuacji wykombinowałam sobie, że przecież cwałując z wózkiem uprawiam pewnego rodzaju sport - korzyść dla zdrowia i figury.

Na szczęście jest też aspekt intelektualny. To przecież czas na różne przemyślenia. Na długich spacerach można być też wnikliwym obserwatorem. Oto ich wynik:

Moja rodzina mieszka w kartonowym domku. Dosłownie. To popularna technologia kanadyjska. Główna konstrukcja domu składa się wyłącznie z drewna i tzw. karton-gipsu. Domki są ciepłe, przytulne, urokliwe i romantyczne. Pod warunkiem oczywiście, że zimową porą napalimy w kominku. Inaczej od razu romantyzm znika i jest po prostu koszmarnie zimno. Kominek pełni bowiem nie tylko funkcję dekoracyjną ale przede wszystkim grzewczą. Każdy z nas po kolei musiał nauczyć się rozpalać w nim ogień. Nie jest to łatwe, ale lubię być zaradna, więc nauczyłam się i tego.

Domki są też bardzo funkcjonalne i praktyczne. Idealne dla osób lubiących zmieniać wystrój wnętrza w zależności od nastroju i chwilowej zachcianki. Jeśli komuś znudzi się układ okienno -tarasowy, nie ma problemu, zamiana okna na drzwi tarasu trwa jeden dzień. Przecinają, przestawiają, mocują, malują i można wieszać firanki. Jeśli mysz wejdzie między ściany z karton-gipsu i przyjdzie jej tam dokonać żywota, o czym po jakimś czasie informuje woń świdrująca nosy domowników, też nie ma problemu. Robi się dziurę, lokalizuje (głównie po zapachu) mysią denatkę, usuwa ją i szpachluje dziurę. Potem kilka pociągnięć pędzlem malarskim i po sprawie.

Ale pierwsze miejsce, na razie, w moim prywatnym rankingu dotyczącym przeróbek kartonowego domku zajmuje niecodzienne spotkanie z sąsiadem.

Spacerując ostatnio z najmłodszym dzieckiem po osiedlu i robiąc dziesiąte z rzędu kółko po tej samej alejce, nagle usłyszałam głośny dźwięk piłowania drewna. Z zaciekawieniem zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam jak na sąsiadujący garaż wypadł zgrabny kwadrat wyciętego dachu. W dziurze, jak w okienku ukazał się sprawca zamieszania i niczym pensjonarka elegancko mi się ukłonił, mówiąc z szarmanckim uśmiechem "dzień dobry!".

Ze śmiechu potknęłam się o wózek. Na szczęście nic się nie stało, bo inaczej w łeb wzięłaby moja początkowa teza o korzyściach płynących ze spacerowania z wózkiem.

A plusów ze spacerowania tego dnia było dużo: półtoragodzinny chód, dotleniony organizm za sprawą gromkiego i długotrwałego śmiechu, lepsze krążenie krwi, spokojny sen dzieciątka i przemyślenia, które zaowocowały dzisiejszym artykułem. I niech mi ktoś powie, że spacery ze śpiącym dzieckiem czyli tzw. siedzenie w domu są nudne.

Zuzanna Czarnowska

Autorka prowadzi bloga Tylko czasem

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych