Lepiej było zostać w domu

youtube
youtube

Daniel Olbrychski był jednym z gości programu Polsat News. Oceniał, czy powinno dojść do debaty naukowców w sprawie Smoleńska. Zaznaczył jednak na wstępie, że wzięcie udziału w programie było dla niego ogromnym poświęceniem, ponieważ… woli zajmować się poważnymi sprawami. Skoro katastrofa, w której w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach ginie prezydent Polski oraz 95 osób zajmujących kluczowe stanowiska w państwie, nie jest według aktora sprawą poważną, chyba rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby tego dnia został w domu.

Warto jednak odnotować jego słowa, żeby uświadomić sobie, jaki poziom reprezentują „eksperci” i „autorytety” gorączkowo wzywani przez rząd i prorządowe media w celu obrony coraz wyraźniej pękającej w szwach oficjalnej wersji przyczyn katastrofy. W wypowiedziach Olbrychskiego trudno znaleźć jakikolwiek sens, nie mówiąc już o logice argumentacji. Poniżej przytaczamy wypowiedź Daniela Olbrychskiego odnotowaną przez portal wPolityce.pl:

Mnie się bardzo nie chciało tu przychodzić, ja bardzo ciężko pracowałem… Penderecki, w Berlinie… To jest pierwszy wolny wieczór, pomyślałem sobie, że nie będę jechał z innego miasta w niepoważnej sprawie. Bo sprawa jest niepoważna od wielu lat i ośmiesza Polskę, rani moje uczucia, bo ja nie lubię żeby robić wariata ze społeczeństwa, które jest społeczeństwem poważnym.

I dalej:

Ludzie, którzy rozpoczęli kampanię sugerującą zamach, konkretnie moja koleżanka, filmowiec, która filmem w dniu przystąpienia pana Jarosława Kaczyńskiego do walki o prezydenturę pojawił się w telewizji. Gdzie wyraźnie pani Ewa Stankiewicz, niezbyt zdolna reżyserka, pracowałem z nią kiedyś przed laty, takie towarzystwo Grunwald, które skupiało niezdolnych, ale strasznych ideologów, fanatycznych reżyserów, oczywiście to się rozsypało, tutaj mam nadzieje, że też się rozsypie… Więc sobie pomyślałem, że nie będę się niepoważnymi sprawami zajmował, bo komisja Macierewicza i sam pan Macierewicz, niestety, wspaniały w przeszłości członek opozycji zachowuje się niepoważnie od wielu, wielu lat.

Olbrychski wypowiedział się także o filmie Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego pt. „Solidarni 2010”, także i tutaj używając określenia „niepoważny”:

Ten film był niepoważny, i ten film rozpętał histerie potem, ten krzyż i to wszystko, plucie na księży… Ale pomyślałem sobie, że skoro ta niepoważna sprawa, niepoważna komisja, niepoważny człowiek, który to rozpętuje, niepoważny człowiek, który jakby protekcje nad tym, czyli sam pan prezes… i strasznie, byle tylko dojść do władzy, mąci, skłóca społeczeństwo, to moje nieprzyjście będzie grzechem zaniechania. Bo wyrządza krzywdę społeczną, ośmiesza nas przed całym światem, kto zaciera tylko ręce? Państwa nam nieżyczliwe oraz ci, którzy mówią: jak zmienimy władze, to dojdziemy do prawdy. No to co? Każemy inne wyroki sądom dawać? Na miły Bóg… Ale ta komisja, na pewno wspaniali naukowcy, ale nie na ten temat. Jakiś główny tam wypowiedział się, że ja tak, samoloty tak, ja lepiłem, nazwiska nie pamiętam, ja się uczę rzeczy ważnych pamiętać…

Jakich to ważnych rzeczy uczy się na pamięć Daniel Olbrychski? Z pewnością nauczył się jednego: trzymania z władzą. To oczywiście dobry sposób na zapewnienie sobie popularności i pieniędzy. Wybór takiej drogi ma jednak pewien poważny minus – kiedy władza ostatecznie się kompromituje, zmusza do kompromitowania się razem z nią.

wPolityce.pl/Wuj,aż

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.