Tekst, który opublikowaliśmy wczoraj pt. ">>Siusiaki<< i >>pisie<< w przedszkolu"autorstwa Katarzyny Kawlewskiej wywołał gorącą dyskusję w internecie, i to nie tylko naszym fanpage'u. Dziś publikujemy głos Dagmary Kamińskiej, która pisze, co jej zdaniem powinno stanowić istotę wychowania seksualnego.
Wiem, że czasy obecnie są inne niż kiedy ja byłam dzieckiem. To, co kiedyś stanowiło tabu teraz zobaczyć można w każdym filmie od lat dwunastu, w większości reklam, czy na zdjęciach w młodzieżowych gazetach. A mimo wszystko nadal uważam, że z własnymi dziećmi najlepiej jest o seksie rozmawiać osobiście. Strach mnie ogarnia, gdy pomyślę, że może tę pracę wykonać za mnie ktoś inny – a obawiam się, że wkrótce ktokolwiek przestanie pytać mnie o zdanie i moje dzieciaki na siłę będą uszczęśliwiane sex – boxami rodem ze Szwajcarii.
Do tej pory na początku każdego roku szkolnego po prostu pisałam oświadczenie, że nie wyrażam zgody na uczestnictwo mojego dziecka w zajęciach z zakresu przygotowania do życia w rodzinie i moje zdanie było respektowane. Ale co będzie dalej?
Obecnie moje dzieci czerpią wiedzę na tematy związane z przygotowaniem do życia w rodzinie obserwując nas, rodziców, nasze wzajemne relacje i rozmawiając z nami w mniej lub bardziej otwarty sposób (każde dziecko jest inne i każde potrzebuje indywidualnego podejścia).
Pierwsze poważne rozmowy prowadzę z każdym z moich dzieci w klasie czwartej, bo wtedy na lekcjach przyrody zaczynają się tematy związane z budową i funkcjonowaniem ciała ludzkiego. Zwykle czekam na pierwsze sygnały, że dziecko chce się czegoś dowiedzieć i wtedy już wprost zaczynam tłumaczyć: najpierw mówię o tym, co różni ciało kobiety i mężczyzny, o okresie dojrzewania i zmianach, które wtedy zachodzą, o płodności . Dzieci zadają bardzo trafne pytania i wymagają konkretnych odpowiedzi. To, co mówię, odnoszę zawsze do małżeństwa i do miłości między małżonkami. Ta pierwsza rozmowa jest najczęściej krótka. Dopiero po jakimś czasie dzieci wracają do tematu prosząc o różne dodatkowe informacje. Kiedy pytają odpowiadam szczerze, ale starając się, aby odpowiedź będąc prawdziwa jednocześnie nie zniszczyła niewinności i skromności dziecka.
Jakiś czas temu poznając wraz z mężem naukę społeczną Kościoła na temat wychowania seksualnego dowiedzieliśmy się, że dobrze jest, gdy z chłopcami rozmawia na ten temat ojciec, a z dziewczętami matka. Takie właśnie zasady zastosowaliśmy w naszym domu. W okresie dojrzewania rozmowę o seksualności w życiu człowieka z naszymi synami przeprowadza mój mąż, a ja spokojnie czekam aż do takiej rozmowy gotowa będzie nasza córka. Z każdym z synów mąż rozmawia oddzielnie, bez zbędnej sensacji, podkreślając jedynie fakt powiązania pożycia z małżeństwem i odpowiedzialności za druga osobę. Różnie te rozmowy wychodzą, ale mamy głębokie przekonanie, że to na nas jako rodzicach spoczywa obowiązek przekazania dzieciom pewnych podstaw - tak naukowych, jak i moralnych.
Jedną z ważnych kwestii, które staram się z dziećmi omówić przy okazji takich rozmów jest sposób ubierania się. Tłumaczę im, że zawsze należy zwracać szczególną uwagę na wrażliwość drugiego człowieka, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety powinni poddawać refleksji sposób, w jaki się ubierają by nie wprawić w zakłopotanie innej osoby. Może wydam się Państwu śmieszna czy zacofana, ale dla mnie krótkie spodenki lub mini w Kościele to nieporozumienie.
I mimo, że każde z dzieci prędzej czy później przechodzi fazę buntu przeciw rodzicom i ich zasadom (to przecież niezbędny etap w rozwoju), to jednak zauważam, iż spokojne podejście do tego faktu sprawia, że nasze dzieciaki dosyć łagodnie przeradzają się z nieopierzonych nastolatków w inteligentnych młodych ludzi.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/74352-porozmawiajmy-o-seksie