Raport Polskiego Związku Alpinizmu w sprawie tragedii na Broad Peak w marcu 2013 roku, nie zostawia suchej nitki na jednym z himalaistów. Eksperci specjalnej komisji mówią o "błędach, zaniechaniach i złamaniu norm etycznych".
Raport przygotowany przez: Piotra Pustelnika (zdobywca wszystkich 14 ośmiotysięczników), Annę Czerwińską (himalaistka), Michała Kochańczyka (alpinista i kierownik wielu wypraw), Bogdana Jankowskiego (specjalista od łączności radiowej w górach) i Romana Mazika (wielokrotny lekarz wypraw himalajskich), najbardziej uderza w Adama Bieleckiego, jednego z dwóch himalaistów, którzy wrócili żywi z pierwszego zimowego zdobycia Broad Peak (8047 m).
Bielecki w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego", który dotarł jako pierwszy do raportu PZA, nie ukrywa swojej złości. Czuje się jak kozioł ofiarny.
Najpierw się popłakałem. Następną reakcją była agresja: prawie rozwaliłem szafę z wściekłości. A teraz wszystko się plącze, od złości po przerażenie. Najsilniejsze jest cholerne poczucie niesprawiedliwości; poczucie, że zostałem kozłem ofiarnym -
mówi himalaista.
Co ciekawe eksperci komisji drugiego z ocalałych (Artur Małek) potraktowali łagodniej. Większych zastrzeżeń nie miano także do kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego.
Dostaję naganną ocenę za te same działania, za które kierownik na poziomie decyzji dostaje ocenę pozytywną. (...) To nieuczciwe -
zauważa Bielecki.
Himalaista ma swoje zdanie co do przyczyny tragedii w Karakorum (zginęli w niej Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski).
Dziś mogę powiedzieć coś, czego nigdy dotąd nie mówiłem: przyczyną tragedii na Broad Peak była błędna ocena swojego stanu przez Maćka i Tomka. Każdy z nas na tej grani musiał spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć: „dam radę” albo „nie dam rady”. Oni się pomylili -
wyznał.
Adam Bielecki przyznaje, że wpadł w panikę i walczył o swoje życie.
Byłbym teraz bohaterem narodowym. Tamte realia można porównać do wojny. Czy ocenimy jednoznacznie żołnierza, który w sytuacji zagrożenia życia rzucił broń i w panice uciekł? Tak, my tam zaczęliśmy uciekać. Wszyscy, włącznie z Maćkiem. Czy to wystarczy, żeby nas - a właściwie mnie, bo to o mnie jest mowa - jednoznacznie potępiać? -
pyta.
Byłem przerażony późną porą. Tak, pognałem, bo się zwyczajnie bałem. Psychicznie nie udźwignąłem tego ataku. Wszystko było na krawędzi paniki i walki o życie.(...) Dla mnie na Broad Peak nastąpił moment, w którym zaczęła się walka o życie. I może ze trzy razy pojawiła się w mojej głowie myśl: "co z chłopakami?". A potem konkluzja, że nie jestem w stanie nic zrobić. Muszę zejść do obozu, odpalić radiotelefon i wtedy działać. Kiedy zszedłem na przełęcz, najpierw było "uff ", ale potem było spojrzenie w czerń i myśl: "K..., jak ja znajdę ten obóz?". Wielki stok, cholernie daleko i trzeba znaleźć dwa namiociki. Stwierdziłem: koniec, siadłem i rozjechałem się psychicznie. To, że ten obóz znalazłem, uważam za cud -
kwituje Bielecki.
Raport komisji PZA w całości ma być opublikowany w środę. Artur Bielecki rozważa wyjazd z Polski w obawie przed zaszczuciem. Jego zdaniem po tragicznej śmierci Artura Hajzera Polski Himalaizm Zimowy nie przetrwa.
Maciej Gąsiorowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/74178-bielecki-czuje-sie-zaszczuty