Prokurator domaga się dożywocia z możliwością ubiegania się o zwolnienie najwcześniej po 30 latach kary dla Katarzyny W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Obrońca chce uniewinnienia argumentując, że dowody nie dają podstaw do skazania.
Oskarżyciel Zbigniew Grześkowiak uznał, że ani 15 ani 25 lat więzienia nie byłoby adekwatną karą dla Katarzyny W. Jego zdaniem tylko kara dożywocia będzie współmierna do popełnionego przestępstwa i sprawiedliwa. Jak ocenił, zabójstwo małej Magdy to jedna z najbardziej bulwersujących zbrodni ostatnich lat. Według prokuratora wina Katarzyny W. nie budzi wątpliwości, a jej czyn cechowała najwyższa możliwa szkodliwość społeczna.
To było nie tylko pobawienie człowieka życia, ale też naruszenie podstawowego obowiązku opieki nad własnym bezbronnym dzieckiem, z pobudek egoistycznych (...). Nie ma zbrodni bardziej okrutnej niż zbrodnia morderstwa, szczególnie sześciomiesięcznego dziecka -
podkreślił prokurator. Jak dodał, winę oskarżonej potwierdziły zarówno zeznania świadków, jak opinie biegłych medyków.
Jest pewne, że tylko jedna osoba stoi za zabójstwem tego dziecka, wszystko zostało zaplanowane, a aktorka pierwszoplanowa odegrała swoją rolę prawie idealnie -
mówił oskarżyciel, wielokrotnie podkreślając, że Katarzyna W. działała w sposób metodyczny, chcąc uniknąć odpowiedzialności i skierować podejrzenie na inne osoby. Jak dodał, "z wielodniowym wyprzedzeniem zaplanowała zabójstwo, w najdrobniejszych szczegółach przygotowała scenę i widzów, dla których odegrała rolę swojego życia".
Prok. Grześkowiak obalał wersję obrony, że do śmierci dziecka mogło dojść na skutek upadku, na co też w pierwotnej wersji ekspertyzy wskazywali także biegli.
Późniejsze opinie biegłych wskazują jednoznacznie, że Magda była duszona przez 4-5 minut -
powiedział oskarżyciel.
W opinii prokuratora, trudne dzieciństwo Katarzyny W. i dotychczasowa niekaralność nie mogą być uważane za okoliczności łagodzące, a prognoza co do przyszłego zachowania Katarzyny W. nie jest pomyślna - przez biegłych została uznana za osobę lekceważącą normy, przejawiającą relatywizm moralny i skłonność do działań antyspołecznych.
Wielokrotnie w sposób cyniczny wykorzystywała inne osoby dla swoich celów, posługując się wysoce zorganizowanymi kłamstwami do wzbudzenia ich współczucia -
mówił Grześkowiak.
Przypomniał też, że W. wielokrotnie utrudniała prowadzone przeciwko niej postępowanie, m.in. ukrywając się przed organami ścigania. Przypomniał też o "cynicznym spektaklu" w mediach po rzekomym uprowadzeniu córki.
Oprócz żądania kary dożywocia za zabójstwo dziecka prokurator wniósł o uznanie oskarżonej za winną także dwóch pozostałych zarzuconych jej przestępstw - utrudniania śledztwa przez kierowanie podejrzeń na inną osobę i powiadomienia o niepopełnionym przestępstwie. Za te dwa czyny oskarżyciel chce dla Katarzyny W. najwyższej kary 3 lat więzienia (stałoby się to częścią łącznej kary dożywocia). Ponadto prok. Grześkowiak wniósł o obciążenie oskarżonej kosztami wszelkich wydatków poniesionych przez policję, prokuraturę i sąd w tej sprawie oraz zasądzenie od niej nawiązki w wysokości 50 tys. zł i opublikowania wyroku w mediach.
Po prokuratorze głos zabrał obrońca Katarzyny W. mec. Arkadiusz Ludwiczek, który już na wstępie kilkugodzinnej przemowy wniósł o uniewinnienie swej klientki z powodu braku dowodów jednoznacznie wskazujących na jej winę.
A wątpliwości trzeba rozstrzygać na jej korzyść -
zaznaczył wskazując, że z tych samych dowodów wyciąga on wnioski odmienne od prokuratora.
Obrońca wyraził także nadzieję, że na wyrok sądu nie będą rzutowały emocje społeczne, jakie budzi sprawa Katarzyny W.
Krzyk ulicy jest krzykiem ludzi, którzy tak naprawdę nie mają dostatecznej wiedzy procesowej i prawnej, aby rozstrzygać tę sprawę. Tylko sąd potrafi ustalić prawdę w tym procesie i w oparciu o te ustalenia można wydać sprawiedliwy wyrok -
mówił mec. Ludwiczek.
Nawiązując do zapisów ze znalezionego u Katarzyny W. zeszytu, w którym kobieta napisała, że nie chciała mieć dziecka i źle znosiła sytuację, w której znalazła się z mężem - jako młoda rodzina bez przyszłości - adwokat apelował, by nie traktować tego jako zamiar zabójstwa.
Oboje z mężem pochodzili z ubogich rodzin, moja klientka w tych wpisach do zeszytu przedstawiała swój smutek i rozgoryczenie w związku z niepewnością co do przyszłości, ale nie należy z tych stwierdzeń wyciągać tak daleko idących wniosków - że z tego wynika zamiar zabicia dziecka -
mówił adwokat.
Jak zauważył, sąd przesłuchał wiele osób, które - po nastawieniu się do sprawy dzięki relacjom mediów - chciały przyczynić się do przypisania Katarzynie W. jak najgorszych cech charakteru. Przesłuchano też jej współwięźniów, którzy też - w jego opinii - mieli do osiągnięcia z tego tytułu profity dla siebie.
Ale nikt z rodziny ani teściów nie powiedział nic, co by można było uznać za dowód złego traktowania dziecka przez moją klientkę -
podkreślił.
Odnosząc się do tezy oskarżenia, że Katarzyna W., zabijając dziecko, chciała "ukarać" ojca dziecka - Bartłomieja W., ponieważ przeanalizowane przez prokuratora ich małżeństwo było w kryzysie, mec. Ludwiczek powiedział:
te niby wielkie kryzysy to w rzeczywistości typowe dla każdego młodego małżeństwa „docieranie się”, a nie dowody na zamiar zabójstwa. Czy to, że mąż nie odnosił kubka do kuchni albo zostawiał skarpety rzucone obok łóżka - to są argumenty za przypisaniem zabójstwa mojej klientce? -
pytał retorycznie mecenas.
AM/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/72113-proces-matki-madzi