Czy zdarzyło ci się kliknąć w tytuł nagrania, który zapowiada megasensacyjne wideo, aby za chwilę zobaczyć pląsającego rudowłosego młodzieńca śpiewającego "Never Gonna Give You Up"? Jeśli tak, to znaczy, że zostałeś zrickrollowany.
Wywijający w towarzystwie atrakcyjnych dziewczyn chłopak, to obecnie 47-letni Rick Astley, brytyjski piosenkarz, który apogeum swojej popularności przeżywał pod koniec lat 90.
Ostatnio Astley przypomniał się polskiej publiczności, dając koncert w ramach sopockiego festiwalu Top of the Top. I chociaż Rick w niczym nie przypomina cukierkowego chłopca, porywającego w taneczne wyczyny miliony fanów na całym świecie, jego nazwisko wciąż wzbudza sentyment osób doskonale pamiętających szalone lata 80.
Natomiast młodszą publikę, melodia jego sztandarowego przeboju przyprawia o mdłości. Bo jak tu nie irytować się, gdy YouTube przekonuje, że możesz zobaczyć swoją ulubioną celebrytkę nago, a tymczasem Twoim oczom ukazuje się jakiś zabawny rudzielec?
Czasy się zmieniają... Oklepane powiedzonko w przypadku Astleya jest nader adekwatne. Tymczasem przeżyjmy to jeszcze raz:
AM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/70937-rick-astley-od-bozyszcza-do-bohatera-zartu