Uczelnie wymuszają haracze?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Określenie "Alma Mater" coraz bardziej przechodzi do lamusa. Dobitnie świadczy o tym fakt, że uczelnie nasyłają na swoich studentów firmy windykacyjne.

Gdyby chodziło o świadczenia ze strony studentów, które stanowiłyby zwykłą należność... Gorzej, że uczelnie zmuszają niczego nieświadomych żaków do płacenia za lata studiów, których jeszcze nie podjęli.

Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", w lipcu Sąd Okręgowy w Słupsku orzekł, że zaległe czesne przedawnia się dopiero po 10 latach, a nie jak dotychczas po 2 latach. Właśnie to orzeczenie otworzyło furtkę uczelniom i firmom windykacyjnym do ściągania naliczonego - jak się okazuje niesłusznie - czesnego.

Od kilku lat nikt się nie odzywał, byłem pewien, że firma windykacyjna uznała moje argumenty wskazujące, że opłaty się uczelni nie należą, i zamknęła sprawę

  • opowiada Karol Nowak, były student Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej (AHE) w Łodzi.

Wierzyciel domaga się od młodego mężczyzny zapłaty aż 7,5 tys. zł. Chociaż ostatni raz ten był na uczelni w 2003 roku, rachunek dotyczy również... 2006 roku. Jeśli Nowak nie spełni roszczenia, stanie przed sądem.

Podobnych osób jest więcej. Właśnie dlatego postanowili założyć forum na którym dzielą się swoimi doświadczeniami z pazernymi uczelniami, które nie wahają się sięgnąć po wszelkie środki, aby wyciągnąć od studentów pieniądze. Również te, które zwyczajnie im się nie należą.

Innego zdania są jednak prawnicy reprezentujący interesy firm windykacyjnych. Mariusz Astasiewicz, radca prawny z Kancelarii Prawnej Maria Szewczyk-Janicka i Wspólnicy Sp. k. reprezentujący firmę windykacyjną KGPN twierdzi, że jeśli student przestaje chodzić na zajęcia, nie oznacza to, iż umowa została rozwiązana. Zdaniem prawnika, student powinien złożyć oświadczenie woli, w przeciwnym razie nadal będzie naliczana opłata czesnego. Pytanie, czy dotyczy to również etapu kształcenia do którego student nie przystąpił z powodu nie zaliczenia egzaminów?

Jeśli nie dopełni on formy rezygnacji przewidzianej regulaminem studiów, nie znaczy to jeszcze, że uzyskał świadczenie, za które uczelni powinien zapłacić. Posiadanie statusu studenta nim nie jest –

wyjaśnia Marcin Chałupka, prawnik, ekspert ds. szkolnictwa wyższego.

W podobnym tonie wypowiada się również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).

Gdy student odstąpi od umowy czy zrezygnuje z oferty, uczelnia ma prawo zatrzymać część wynagrodzenia za zajęcia przez niego wykorzystane, ale nie za te, które odbędą się w przyszłości -

mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK.

Ciekawe, czy argumenty ekspertów ostatecznie przemówią do uczelni, a przede wszystkim polskich sądów, które swoimi orzeczeniami stworzyły podatny grunt dla powstawania podobnych patologii?

AM/"Dziennik Gazeta Prawna"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych