Dwie splecione dłonie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Mój dziewiętnastoletni syn właśnie się zaręczył. Szybko? Chyba tak. A jednak się cieszę. Patrzę na nich dwoje, na to z jaką powagą podchodzą do podjętej decyzji, jak walczą o czystość swojego związku i moje serce skacze z radości.

A jeszcze tak niedawno sama stałam w przedsionku Kościoła przejęta, wzruszona i bardzo mocno ściskająca dłoń mojego przyszłego męża. O czym wtedy myślałam? Co planowałam? Nie pamiętam. Ale pewna jestem, że chociaż nie mam już długich, jasnych włosów i moja twarz nosi „znaki czasu”, a mój wybranek jest bardziej niż szpakowaty, to pewne rzeczy wcale się nie zmieniły. Bo chociaż za kilka dni mija 25 lat od tamtej chwili, ja nadal w większości trudnych sytuacji mocno ściskam dłoń mego męża.

Nie wiem czy są łatwe małżeństwa, nie dam odpowiedzi na pytania, czy lepiej gdy małżonkowie się różnią czy też są do siebie podobni – wiem tylko, że nasze łatwym nie jest, a różnice i podobieństwa kształtowały się i zmieniały na przestrzeni lat.

Przeszliśmy razem tak wiele. Dwanaście ciąż, dziewięć porodów, śmierć dziecka, narodziny niepełnosprawnego synka, tysiące małżeńskich awantur i awanturek, finansowe wzloty i upadki, miliony wzajemnych przebaczeń i pięknych, intymnych momentów. Czasem byliśmy razem, czasem obok siebie, niekiedy umieliśmy się wspierać, kiedy indziej brakowało nam siły lub ochoty na wspólne dźwiganie życia, ale na palcach jednej ręki mogę policzyć dni (poza tymi spędzonymi w szpitalach) kiedy rozstawaliśmy się na dłużej, kiedy byliśmy gdzieś oddzielnie, kiedy od siebie „odpoczywaliśmy”.

Bo dla nas małżeństwo to bycie razem, najpierw we dwoje, później z dziećmi, czy starymi rodzicami wymagającymi już opieki,a w końcu pewnie z wnukami.

Teraz po dwudziestu pięciu latach znowu będę szła główną nawą Kościoła otoczona spojrzeniami najbliższych i przyjaciół, wzruszona i mocno ściskająca dłoń mojego męża. O czym będę myśleć? O tym czy moja najmłodsza, roczna pociecha w najmniej odpowiednim momencie nie zacznie wyciągać rączek w moim kierunku, głośno i uporczywie wołając „mama, mama”, o tym, że znowu nie zdążyłam wyprasować na czas wszystkich ubrań, dokładnie posprzątać na przyjęcie gości, albo o tym, że życie tak szybko ucieka. A kiedy spojrzę na kiepsko - jak zwykle- zawiązany krawat mego męża, jestem pewna, że poczuję uścisk jego dłoni upewniający mnie, że wszystko jest takie, jakim być powinno.

Dagmara Kamińska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych