Anja Orthodox krytykuje show-biznes

Kontrowersyjna wokalistka, która rozgłos (ale czy popularność?) zawdzięcza swoim skandalizującym wypowiedziom tym razem postanowiła skrytykować swoje koleżanki po fachu.

Dla mnie te wszystkie panie na estradzie to wydmuszki. Nie śledzę tego zbyt dokładnie, szkoda mi czasu na głupoty. Nie mam czasu na muzykę komercyjną, w którą nikt nie włożył serca. Dla mnie najważniejsza w życiu jest sztuka. Teraz powstają piosenki, które mają za zadanie zarabiać pieniądze. Mnie takie tworzenie nie interesuje. Być może nie jestem przez to najbogatszą wokalistką w Polsce, trudno. Mamy inne priorytety. Dla nas najważniejsza jest sztuka, a nie wypchany portfel -

przekonuje wokalistka w rozmowie z "Faktem".

Jeśli głos zabrała Anja Orthodox, oczywiście nie mogło zabraknąć wypowiedzi na tematy religijne. Artystka po raz kolejny przyznała, że jest ateistką.

Mówili, że jem koty i wyznaję szatana. Tymczasem ja nie wierzę ani w niego, ani w Boga. W mojej piosence „Miraż” dokładnie rozliczam się ze swojej religijności. Wystarczy chcieć posłuchać, tymczasem łatwiej zrobić awanturę i drzeć się, że jestem opętana -

powiedziała Orthodox.

Okazuje się, że przepojone smutkiem piosenki wokalistki mają swoje źródło w jej nastrojach. Artystka bez ogródek przyznaje, że cierpi na depresję.

Mam depresję, leczę się. Nie widzę powodów, by to ukrywać, to nie jest bardziej wstydliwe niż zapalenie płuc. Widzę, że moja psychika nie działa tak jak powinna, wielu rzeczy nie jestem w stanie zrobić czy zrozumieć. Jestem człowiekiem chorym, leczącym się. To żaden wstyd. Jestem w pełni normalna, tyle że chora psychicznie -

wyjaśnia rozmówczyni "Faktu".

Trzeba przyznać, że wypowiedzi Orthodox nt. rodzimego światka muzycznego nie są pozbawione artystycznej kokieterii. W jej przypadku mogą okazać się najlepszą formą... promocji.

AM