Pierwszy dzień w przedszkolu - jak sprawić, by był radosny?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
sxc.hu
sxc.hu

Już niedługo moje kolejne dziecię wyfrunie z gniazda. Na szczęście tylko do przedszkola czyli na parę godzin. Synek miał już raz edukacyjną przygodę. Smutek, tęsknota, żal są naturalnymi w tej sytuacji uczuciami, zarówno dla dzieciaczka, jak i dla rodzica. Jakiś czas temu był pierwszy i jedyny raz w przedszkolu w grupie swojej siostry, bo został zaproszony na bal przebierańców. Po paru godzinach pani zadzwoniła, że chyba czas ewakuować synka.

Wtedy też się okazało, że w naturalny sposób i z ogromnym wdziękiem, kochany synek stosuje prawo odwetu „oko za oko…”. Bo kiedy odebrałam go tamtego dnia z przedszkola, oznajmił mi z poważną miną: „mamuś, kiedy ty się zmniejszysz, to ja cię zaprowadzę do przedszkola, zostawię cię tam i ty się będziesz denerwować”. Omówiwszy z nim tę kwestię, po ugruntowaniu go w przekonaniu, że zawsze po niego przyjdę, ja albo tata, zgodził się ostatecznie nie wysyłać mnie do przedszkola, kiedy się zmniejszę.

Obecnie podążając za najnowszymi metodami zgłosiłam kandydaturę synka do zajęć adaptacyjnych, na które oczywiście się dostaliśmy mając już wcześniej zaklepane miejsce w placówce przedszkolnej. Problemem jest tylko jedna kwestia, że zajęcia te odbyły się na początku lipca, a grupa rusza, jak wszędzie indziej w Polsce czyli na początku września. Widocznie ma to sens, choć wydaje się inaczej, każde oswajanie jednak z nowością na pewno jest pożyteczne.

Według optymistycznego scenariusza synek będzie teraz tęsknił i marzył przez całe półtora miesiąca o tym bajkowym miejscu i fantastycznych kolegach, których tam poznał. Teoria zakłada, że trzylatek będzie pamiętał ten niesamowity tydzień i we wrześniu z pieśnią na ustach pomaszeruje do przedszkola i chętnie zostanie tam od razu. No cóż, rzeczywistość może być trochę inna. Okres adaptacyjny jest różny i w przypadku każdego dziecka indywidualny, trwa mniej więcej od kilku tygodni nawet do paru miesięcy.

Zajęcia adaptacyjne przewidywały spędzenie czasu z rodzicem albo opiekunem, po paru dniach dzieci miały zostać na trochę same. Pierwszego dnia w naszym przypadku była euforia, mnóstwo zabawek i problem, kiedy „ciocia” chciała przeprowadzić jakieś wspólne zabawy. Mój trzylatek nie rozumiał, po co ktoś mu przerywa wyścigi betoniarek ze śmieciarkami. Dał się jednak dość szybko przekonać, jest przecież bardzo grzeczny i umie siadać „po turecku”.

Trzeciego dnia dzieci miały zostać same, na godzinkę. Łezki trochę poleciały, ale synek dzielnie zniósł nową sytuację. Rodzice też.

Psychologowie jednak twierdzą, że jest to tak duża zmiana w życiu dziecka (nawet jeśli wcześniej chodziło do żłobka), że dziwne jest raczej, gdy dziecko nie płacze. Każdy maluch jest inny i każdy inaczej radzi sobie ze stresem rozłąki oraz z samą zmianą otoczenia, kolegów, opiekunów. Radą na to jest poświęcenie dzieciaczkowi (w domu, po zajęciach) na tyle dużo uwagi, żeby wiedział, że może się podzielić z rodzicami swoimi sprawami. I rozmowa - bo nawet gdy dzieciątko ma trzy latka, doceni zaangażowanie rodzica i nauczy się, że problemy warto omówić z bliskimi, bo wtedy można spróbować je wspólnie rozwiązać. A po rozmowie na pewno wydadzą się mniejsze.

A oto kilka wskazówek, które otrzymaliśmy od „naszej” pani dyrektor, z wykształcenia psycholog, gdy pierwsza córeczka szła do przedszkola. Okazały się bardzo trafne i ponadczasowe:

Ukochany pluszaczek pomoże przezwyciężyć ból rozstania.

Spokój i opanowanie rodzica odprowadzającego (w tej roli lepiej sprawdzają się tatusiowie) oraz łagodna stanowczość utwierdzi dziecko, że decyzja o pójściu do przedszkola jest słuszna.

Konkretne określenie czasu, kiedy dziecko zostanie odebrane (po obiedzie, przed leżakowaniem) plastyczniej uzmysłowi mu, kiedy to nastąpi. Niezbędne jest także ciągłe podkreślanie, że dzieciaczek na pewno zostanie przyprowadzony z powrotem do domku.

Gdy maluch już się otworzy i zacznie opowiadać, co działo się w przedszkolu, trzeba uwypuklać jego sukcesy, dużo chwalić, a ewentualne niepowodzenia (jak na przykład długotrwały płacz) traktować jako coś, co przytrafia się każdemu.

Powodzenia!

Zuzanna Czarnowska http://tylkoczasem.blogspot.com/

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych