To co kiedyś stanowiło tabu, teraz zobaczyć można w każdym filmie od lat dwunastu, w większości reklam czy na zdjęciach w młodzieżowych gazetach. A mimo wszystko nadal uważam, że z własnymi dziećmi najlepiej jest o seksie rozmawiać osobiście.
Strach mnie ogarnia, gdy pomyślę, że może tę pracę wykonać za mnie ktoś inny, a obawiam się, że wkrótce ktokolwiek przestanie pytać mnie o zdanie i moje dzieciaki na siłę będą uszczęśliwiane sex–boxami rodem ze Szwajcarii. Do tej pory na początku każdego roku szkolnego po prostu pisałam oświadczenie,że nie wyrażam zgody na uczestnictwo mego dziecka w zajęciach z zakresu przygotowania do życia w rodzinie i moje zdanie było respektowane. Ale co będzie dalej?
Obecnie moje dzieci czerpią wiedzę na tematy związane z przygotowaniem do życia w rodzinie obserwując nas rodziców, nasze wzajemne relacje i rozmawiając z nami w mniej lub bardziej otwarty sposób (każde dziecko jest inne i każde potrzebuje indywidualnego podejścia).
Pierwsze poważne rozmowy prowadzę z każdym z moich dzieci w klasie czwartej, bo wtedy na lekcjach przyrody zaczynają się tematy związane z budową i funkcjonowaniem ciała ludzkiego. Zwykle czekam na pierwsze sygnały, że dziecko chce się czegoś dowiedzieć i wtedy już wprost zaczynam tłumaczyć: najpierw mówię o tym, co różni ciało kobiety i mężczyzny, o okresie dojrzewania i zmianach, które wtedy zachodzą, o płodności. Dzieci zadają bardzo trafne pytania i wymagają konkretnych odpowiedzi. To, co mówię, odnoszę zawsze do małżeństwa i do miłości między małżonkami. Ta pierwsza rozmowa najczęściej jest krótka i dopiero po jakimś czasie dzieci wracają do tematu, prosząc o różne dodatkowe informacje. Kiedy pytają - odpowiadam szczerze, ale staram się, aby odpowiedź - będąc prawdziwa - jednocześnie nie zniszczyła niewinności i skromności dziecka.
Jakiś czas temu poznając wraz z mężem naukę społeczną Kościoła na temat wychowania seksualnego dowiedzieliśmy się, że dobrze jest gdy z chłopcami rozmawia ojciec, a z dziewczętami matka i takie zasady zastosowaliśmy w naszym domu. W okresie dojrzewania rozmowę o seksualności w życiu człowieka z naszymi synami przeprowadza mój mąż, a ja spokojnie czekam aż do takiej rozmowy gotowa będzie nasza córka. Z każdym z synów mąż rozmawia oddzielnie, bez zbędnej sensacji podkreślając jedynie fakt powiązania pożycia z małżeństwem i odpowiedzialności za druga osobę. Różnie te rozmowy wychodzą, ale mamy głębokie przekonanie, że to na nas jako rodzicach spoczywa obowiązek przekazania dzieciom pewnych podstaw tak naukowych jak i moralnych.
Jedną z ważnych kwestii, które staram się z dziećmi omówić przy okazji takich rozmów jest sposób ubierania się. Tłumaczę im, że zawsze należy zwracać szczególną uwagę na wrażliwość drugiego człowieka, że zarówno mężczyźni jak i kobiety powinni reflektować sposób w jaki ubierają się, by nie wprawić w zakłopotanie innej osoby. Może wydam się Państwu śmieszna czy zacofana, ale dla mnie krótkie spodenki lub mini w kościele to nieporozumienie.
Mimo, że każde z dzieci prędzej czy później przechodzi fazę buntu przeciw rodzicom i ich zasadom (to przecież niezbędny etap w rozwoju) to zauważam, iż spokojne podejście do tego faktu sprawia, że nasze dzieciaki dosyć łagodnie przeradzają się z nieopierzonych nastolatków w inteligentnych młodych ludzi.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/65273-porozmawiajmy-o-seksie