Rodzinne wakacje

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. www.sxc.hu
fot. www.sxc.hu

Szczęśliwie dla uczniów i nauczycieli rok szkolny dobiega końca. Wszystkie nasze dzieciaki zwieńczyły go sukcesem. Co prawda w wypadku jednych sukces to świadectwo z paskiem, a w wypadku drugich cenzurka bez poprawki czyli promocja do następnej klasy.

Cieszę się więc każdym z tych sukcesów i tak samo doceniam zaliczony ze średnią 4,5 rok studiów, jak zaliczoną na 2 matematykę w gimnazjum. Zawsze kończymy rok szkolny dość hucznie. I jak zwykle czeka mnie upieczenie ulubionego rodzinnego ciasta „Krówka” oraz zakup sporej paczki lodów.

Ale jeśli rok szkolny się kończy to zaczynają się wakacje. Już jakiś czas temu ustaliliśmy z mężem pewne wakacyjne zasady. Po pierwsze wyjeżdżamy na wakacje wspólnie (tzn my i te dzieci, które są aktualnie w wieku sposobnym do rodzinnego wyjazdu) , po drugie opuszczamy nasz dom na taką odległość, aby nie opłacało się wracać z byle powodu (kłótnie, brak pogody, drobne choroby), bo to wszystko zazwyczaj i tak się układa, po trzecie wyjeżdżamy na min. dwa tygodnie, bo to najkrótszy okres pozwalający nam na regenerację.

Nasze wakacyjne, rodzinne wyjazdy przypominają wyjście ludu izraelskiego z Egiptu. Radość, bałagan, hałas, mnóstwo kłopotów i w końcu ...Ziemia Obiecana.

Przygotowania zaczynają się razem z pierwszymi marcowymi promieniami słońca, gdy któreś z dzieci zapatrzone na topniejący śnieg zapyta: ”A gdzie w tym roku pojedziemy na wakacje?” Ja wtedy smętnie spoglądam na męża (zimową porą jego firma o profilu budowlanym zwykle nie uskarża się na nadmiar pracy), a on mówi: ” szukaj, przecież w końcu przyjdą jakieś zlecenia.”

I tak zaczynają się moje komputerowe wakacyjne zmagania. Każdą możliwą chwilę poświęcam na czytanie wakacyjnych ofert. W początku maja mam już sprecyzowane plany i nawiązane kontakty. W tym roku znalazłam agroturystykę we Włoszech nad jeziorem Garda i po wymianie licznych maili ustaliłam z Włoszką Laurą, że spędzimy u niej dwa tygodnie lipca (udało mi się zbić początkową cenę o 25%). Jedziemy z piątką młodszych dzieci, ale nie boimy się bo mamy niezwykłą wprawę w wakacyjnych wyjazdach. Byliśmy w najróżniejszych miejscach. Nieobce są nam polskie Bieszczady czy Góry Stołowe, odwiedziliśmy też Węgry, Chorwację i Włochy.

Logistycznie jest to niezwykle trudny do przygotowania projekt. Najpierw trzeba ustalić kto jedzie (czasem decyzja dziecka ,że już wyrosło z rodzinnych wyjazdów jest zaskakująca), potem przemyśleć co należy zabrać, co trzeba dokupić, sprawdzić aktualność dokumentów i wyrobić EKUZ – to wszystko robię osobiście. Następie przemyśleć trasę, zrobić plan tego co chcemy zobaczyć po drodze i na miejscu oraz zorganizować pieniądze – to już domena mego męża. A potem należy się spakować – ja przygotowuję bagaże, a Krzyś ładuje je do samochodu w taki sposób, abyśmy jeszcze my się tam zmieścili. W tym punkcie zdarzają się różne wpadki, bo albo ja o czymś zapomnę (raz zapomniałam o spakowaniu czegokolwiek jednemu z synów i rodzeństwo musiało poratować go odzieżą w najróżniejszych rozmiarach), albo mój mąż nie zauważy jakiejś drobnej torby np. z jedzeniem na drogę. Ale co tam! Przecież mamy wakacje. Podróż to już urlop, nie spieszymy się, gramy w różne gry, śpiewamy i słuchamy bajek z kaset.

Kiedy pojawiamy się w wakacyjnej Ziemi Obiecanej reakcja otoczenia jest ZAWSZE taka sama – przerażenie. „Tyle dzieci” - te słowa słyszymy w różnych gwarach i językach w zależności od miejsca pobytu. Ale, że dzieciaki umieją zyskiwać sympatię po kilku dniach otaczający nas ludzie próbują nawiązać kontakt tylko w tym celu , by powiedzieć nam jak jacy fantastyczni jesteśmy. Zwykle dzieciaki otrzymują jakieś drobne prezenty (słodycze, owoce, maskotki). Czemu tak się dzieje? Sądzę, że otoczenie odreagowawszy pierwszy szok oddycha z ulgą i pragnie podzielić się z nami swoją radością.

Dni na wakacjach mijają szybko, skóra staje się równomiernie brązowa, rożne przygody napawają nas optymizmem na przyszłość (bo jeśli dogadamy się z węgierskim pediatrą to co może nas w życiu pokonać?), stajemy się spokojniejsi, bardziej „wyluzowani” i w końcu wypoczęci wracamy do domu. Co za szczęście, że w tym roku jeszcze to wszystko przede mną! Pozdrawiam i życzę wszystkim udanych wakacji

Dagmara Kamińska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych