Gdy zasapana wróciłam do domu z ogrodu po rozwieszeniu kolejnej partii prania mąż poinformował mnie,że przed chwilą dzwoniła Tereska (moja wieloletnia przyjaciółka), a że mnie nie było powiedział,że oddzwonię. Oddzwoniłam i od razu usłyszałam lekko oburzony ton głosu „no, do ciebie jak się dzwoni to zawsze, albo pierzesz, albo rozwieszasz pranie”.
Nie wchodziłam w zbędne dyskusje, Tereska ma jedną córkę (już studentkę) i ma prawo nie rozumieć mego planu dnia, więc pogadałyśmy tak „od serca” o jej pracy, jej planach wakacyjnych, jej sytuacji kredytowej... Ale gdy odłożyłam telefon zastanowiłam się nad tematem prania w moim domu. Fakt - nastawiam dziennie dwie lub więcej pralek pełnych prania, które muszę potem rozwiesić, zdjąć i poskładać (prasowanie spada na tego, kto aktualnie potrzebuje wyprasowanej rzeczy i w tej dziedzinie wspomagam tyko najmłodszych).
Te rozważania przypomniały mi, że rachunek za prąd znowu skoczył w górę i że niedawno obliczyłam,iż zużywamy rocznie ok. 15 kg proszku do prania. A te wszystkie rzeczy, które kupujemy oprócz proszku? Te wszystkie buty, kapcie skarpetki, bluzy, bluzki spódniczki, żywność, podręczniki, wyprawki szkolne, leki itp. Zawsze, kiedy o tym myślę i sumuję wydatki przypomina mi się pewna rozmowa z dziećmi. Jakiś czas temu w Wiadomościach TVP policzono ile kosztuje wychowanie jednego dziecka od urodzenia do względnej samodzielność i okazało się, że aby mieć dziecko trzeba być bogatym człowiekiem. W czasie gdy razem z mężem rozmawialiśmy o tym przy kolacji, któreś z dzieci stwierdziło „to wy jesteście milionerami”.
Wywiązała się długa rodzinna dyskusja w której przybliżyliśmy naszym pociechom kwestię domowych rozchodów i przychodów, kwestię podatku VAT od każdego zakupionego produktu, sprawę polityki „zaciskania pasa” i wiele innych. Dzieciaki słuchały ,myślały, dopytywały, aż w końcu kropkę nad „i” postawił Tomek: ”Oj tam, oj tam, co z tego,że brakuje kasy skoro się kochamy, no nie.” I wtedy zrozumiałam,że naprawdę jestem milionerką. Bo czy można przeliczyć na pieniądze czule wzniesiony na mnie wzrok i stwierdzenie „Mamo ja cię tak kocham i ci uszyję złotą sukienkę”, albo „wiesz matka wy to jesteście całkiem spoko”.
Tylko,że ta wiedza nie zawsze pomaga mi w zmaganiu z brakami w domowym budżecie, który napięty do granic możliwości wprost trzeszczy w szwach. Niedawno wybraliśmy się z trojką średnich pociech (w ramach trzeszczącego budżetu tylko tak mogliśmy postąpić, więc najstarsi zostali z najmłodszymi) do Akwarium Gdyńskiego. Obejrzeliśmy uważnie cennik i wybraliśmy opcję 2 plus 3 czyli 72,00 zł (wstęp bezpłatny dla jednego opiekuna, dla drugiego opiekuna bilet normalny, dzieci - bilety ulgowe),ale że jeden z naszych synów jest niepełnosprawny poprosiliśmy jeszcze o bezpłatne wejście dla mnie (z informacji na temat wstępu wynika bowiem opiekunowie osób niepełnosprawnych wchodzą na ekspozycję bezpłatnie).
Na takie dictum pani w okienku stwierdziła: „To nie jest możliwe. Promocje się nie łączą.” I teraz już wiem dlaczego mając dużą rodzinę z promocyjnym niepełnosprawnym dzieckiem nie mam dużej kasy – po prostu w życiu też promocje się nie łączą!
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/62723-z-pamietnikow-matek-polek-jestem-milionerka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.