Top Model nie taka "top"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Gary Lineker powiedziałby o talent showach, że to takie programy, w których setki uczestników na scenie i wybiegach lata za sławą, a na końcu i tak wygrywa jury. "Top Model" nie jest wyjątkiem.

Jak na rozmach, z jakim robione są kolejne edycje Top Model (nazywanego przez "autorytety" TAP MADL), kurz po każdej z nich opada wyjątkowo szybko. O tym, kto wygrał pierwszą edycję programu pamięta zapewne tylko sama zwyciężczyni, jej rodzina i dziewczyna, która zajęła 2. miejsce.

Już kilka dni po wielkiej tvn-owskiej fecie, podczas której ogłaszana jest "nasza" następna "topowa modelka", zwyciężczyni staje się nie tylko anonimowa dla zainteresowanych już kolejną edycją programu widzów, ale dołącza do dziesiątek tysięcy twarzy i ciał w kapryśnym modowym światku. I to przy założeniu optymistycznego wariantu.

Opcję, nawet nie pesymistyczną, ale bardziej realistyczną, najlepiej obrazuje los Pauliny Papierskiej - laureatki 1. edycji Top Model, która, jak twierdzą "życzliwi", wygrała program, bo wzruszyła widzów historią swojego życia, po czym zmarnowała szansę.

Wróćmy jednak do biznesu, a właściwie jego braku. Papierska nie zgadza się, że nie potrafiła zdyskontować sukcesu:

Na pewno wykorzystałam swoją szansę - mówi w "Do widzenia TVN" Paulina. Być może zaniedbałam castingi, ale nie zaniedbałam sesji zdjęciowych (...). Dla mnie śmieszne jest stwierdzenie, że wygrałam z litości. Na pewno miałam więcej sesji zdjęciowych niż pokazów, bo brakuje mi kilku centymetrów wzrostu. Ja mam dopiero dwadzieścia lat i myślę, że wszystko jeszcze jest przede mną.

Miejmy nadzieję, ale póki co wygląda na to, że jak dobrze pójdzie, to podobnie jak innych laureatów innych "stwarzających szansę" tvn-owskich gniotów, czeka ją co najwyżej to, co w ostatnich 3 latach: kolejne występy na wybiegach w galeriach handlowych w Rzeszowie i Gorzowie; może jeszcze jakaś poranna rozmowa w stylu "co u ciebie słychać?".

Proszę pozwolić, że odpowiem za naszą bohaterkę: "niewiele". Paryż, Tokio, Londyn muszą poczekać.

Nawiasem mówiąc, wszechpolskie placówki handlowe wydają się mieć specjalne kontrakty z "niebieską stacją". Przy okazji otwarcia kolejnego działu z rybami sklepy regularnie zapraszają posłuszne zrzuty z "talent" show'ów (vide: niezliczeni tancerze, Szpak i spółka z X-Factora, "master szefy" od krojenia kartofli); TVN w zamian wysyła na przecięcie wstęgi warzywniaka np. Janiaka, by opowiedział "szarakom" cóż to był za tydzień.

A był nijaki. Kolejny rok, kolejnej modelki też.

Co prawda zwyciężczyni 2. edycji Top Model, Olga Kaczyńska, jeszcze sobie nie odpuściła i obok chodzenia głównie po wybiegach lokalnych projektantów (co nie wiedzieć czemu traktowane jest jako wielki sukces), próbuje swoich sił zagranicą. Na początku roku, stroną TVN Top Model, która niejako zadając kłam niedowiarkom, wyciąga dziewczynom "liczne sukcesy", "wstrząsnęła" wiadomość, że Olga wyjechała do Miami! Szybko jednak okazało się, że niestety nie do pracy na wybiegu lub planie zdjęciowym, ale tylko na castingi.

Trochę mało jak na zwyciężczynię dużego programu, w dużym kraju i przede wszystkim florydzkie kontakty Dżoany-dżurorki, która robi taką karierę w Stanach, że ciągle siedzi w Polsce, ustanawiając kolejne rekordy w irytowaniu widzów.

Na pewno, tak jak innym uczestniczkom, nie żałowała Oldze udawanych łez i rad w stylu: "work it girl!" (w wolnym tłumaczeniu "kręć tym, wyginaj to ciało)". Tymi słowami m.in. koleżanka Julii Roberts w "Pretty Woman" zachęca ją do podejścia do samochodu kolejnego klienta na Sunset Blvd. - przyp. aut).

Może lepiej niech ani Olga, ani żadna inna dziewczyna nie korzysta z fikcyjnych kontaktów Dżoany, bo za wiele ostatnio w eterze afer obyczajowych, również z naszymi topowymi modelkami w rolach głównych.

Nota bene dziewczyna, która nie tylko nie skorzystała z rad "szanownego" panelu od pozowania i różowych gatek, ale wręcz miała czelność mu się sprzeciwić i nie rozebrać się do sesji (za niesubordynację wyleciała z 2. edycji programu), robi większą karierę niż dziewczyny, które się rozebrały, a nawet wygrały (anonimowo pozuje do sesji w zagranicznych pismach - to ponoć Himalaje modelingu).

Do tego TVN, za deprawowanie uczestniczki, został słusznie ukarany przez KRRiT grzywną w wysokości rocznego leasingu samochodu dla Wojewódzkiego - 200 tys. zł.

Biorąc pod uwagę skalę szkody, jaką program "Łup Model" wyrządza w psychice uczestniczek i niektórych zapatrzonych w pustkę widzów, bardziej stosowne byłoby odebranie TVN-owi koncesji.

Niektóre dziewczyny podobno głodują, wydają ostatnie pieniądze na szmaty i przyjazd do Warszawy, gdzie zdarza się, że sypiają na dworcach. Wszystko po to, by zostać znieważonymi przez jakichś facetów, którzy nie za bardzo w ogóle orientują się w kobiecych wdziękach, a jedyne na czym się znają (i im zależy) to lans na auto-pilocie i głęboki ukłon przed dyr. Miszczakiem.

Zwycięska dziewczyna też przestaje być ważna, bo, nie licząc kilku uczestniczek, które zaczepiły się w TVN, jak zwykle w tego typu gniotach, zwycięża wyłącznie jury.

Jak będzie z karierą laureatki Top Model 3, Zuzą Kołodziejczyk?

Tak samo.

Paweł Korsun

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych