Zawsze lubiłam długo spać, wylegiwać się godzinami w ciepłej pościeli, najlepiej do dwunastej w południe, z filiżanką świeżej, pachnącej kawy w dłoni przeglądać leniwie prasę, mniam…
Jak tylko naszła mnie ochota kładłam się w delikatnej pościeli i spałam jak suseł. Długie niedzielne popołudnia, szczególnie, kiedy pogoda za oknem nie zachęcała do spacerów, mijały rozkosznie wolno przy chilloutowej muzyce, deserem w dłoni i z ulubioną lekturą. Siadałam na kanapie, która wciągała jak magnez, a niewidzialne skórzane pasy uniemożliwiały wstanie, choćby na chwilę. Żyć, nie umierać.
Kiedy pojawiła się moja córeczka poczułam jakbym zderzyła się czołowo z rozpędzoną ciężarówką. Jak to? Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że noworodek nie wie, co to dzień i noc, że wcześnie wstaje i w dodatku tak głośno! Jeszcze gorzej było w nocy, kiedy tańcząc z maleństwem zastanawiałam się dlaczego można nie lubić spania? Po takich nocach czułam się jakbym obiegła całą kulę ziemską w tempie galopu, z obciążeniami na wszystkich członkach ciała, łącznie z głową. O leniwych niedzielach mogłam zapomnieć. Podczas spacerów, w trakcie których, zatrzymanie się na sekundę było absolutnie niedozwolone, bo od razu z głębi gondoli dochodził donośny głos sprzeciwu wobec mojego „lenistwa”, nurtowało mnie pytanie czy człowiek może umrzeć z niewyspania? Dodatkowo spacery takie wymagały dużej dawki energii, a gdy człowiek niewyspany, energii jakiejkolwiek brakuje podwójnie.
Drzemka w ciągu dnia była jedynie możliwa, po wcześniejszym ustaleniu opieki. Trudno to jednak było nazwać wypoczynkiem, ponieważ z niewyspania każdy dźwięk przeszkadzał ze zdwojoną siłą, myśli latały jak natrętna mucha. A i tak po godzinie bezsennego z nerwów leżenia, okazywało się, że maleństwo jest z pewnością głodne, o czym świadczyła wyjąca syrenka. A ponieważ byłam chwilowo jedyną żywicielką kruszynki, wizja snu oddala się w siną dal.
Tłumaczyłam sobie, że wstawanie wczesną porą jest bardzo przyjemne, tysiące ptaków nie mogło się przecież mylić. Że dzień robi się długi, można wiele rzeczy zrobić i załatwić. Że człowiekowi nie jest do szczęścia i funkcjonowania potrzebny dwunastogodzinny sen. Pomagało do pierwszego ziewnięcia, które niweczyło misternie uknutą intrygę przeciw własnemu niewyspaniu. Moje zmęczenie i niewyspanie wyobrażałam sobie plastycznie, przywołując obraz z jakiejś kreskówki, kiedy to jej bohater, cierpiący na bezsenność, miał białka w kolorze czerwonego wina, które pękając regularnie się kruszyły i w drobnych kawałeczkach rozsypywały po podłodze. W następnym kadrze miał je już w całości, czego już u mnie nie mogłam sobie wyobrazić.
Minęło parę lat a po tamtym uczuciu zostało tylko wspomnienie. Na szczęście okazało się, że od braku snu się nie umiera, a każde małe dzieciątko prędzej czy później orientuje się, że noc jest od spania. I nie wiem czy to jest kwestia przyzwyczajenia czy magicznej siły, jaką daje każde kolejne dziecko, ale lubię teraz wstawać wcześnie i wcale nie śpieszy mi się do niegdysiejszych, leniwych czasów. Okazało się, że żeby wypocząć nie potrzeba przespać całego ranka, zahaczając o środek dnia. Nauczyłam się regenerować szybciej, ale też doszłam do wniosku, że bardziej stawiająca na nogi niż czarna kawa z rana jest radość maleństwa o poranku i uczucie to, w przeciwieństwie do zastrzyku kofeiny potrafi trzymać w formie cały, długi dzień. I te sprytne, małe potworki dobrze o tym wiedzą i korzystają, ile się da.
Prawdopodobnie za kilkanaście lat, korzystając z beztroskiego, studenckiego czasu znowu będą zarywały noce, ale na szczęście już z własnej woli i wyboru i bez mojego uczestnictwa.
Zuzanna Czarnowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/56798-z-pamietnikow-matek-polek-drogi-snie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.