W ostatni weekend w okolicach Chwaszczyna i Osowy na terenie pięknego gospodarstwa ekologicznego odbyło się niezwykłe spotkanie. Dwie jego inicjatorki Katarzyna Moskalik i Monika Bronicka, mamy dzieci urodzonych w domu, postanowiły stworzyć możliwość spotkania się rodzin, które uznały dom za miejsce najbardziej przyjazne narodzinom dziecka.
W trakcie przygotowań okazało się, że dotarcie do rodzin, które rodziły w domu nie jest łatwym zadaniem. Mamy nadzieję, że poprzez tegoroczne spotkanie, więcej takich rodzin znajdziemy na przyszły rok i że zapoczątkuje to cykliczność takich spotkań. – mówiły obie panie.
Ja osobiście zostałam poinformowana o spotkaniu przez lekarza dr. Romana Jankowskiego, który uczestniczył w narodzinach domowych moich dzieci (z całej ósemki sześcioro urodziłam w domu w towarzystwie położnej lub lekarza otoczona opieką i wsparciem męża). Jako, że temat jest mi bliski postanowiłam wziąć udział w spotkaniu, którego celem było uświadomienie nie znającym tematu istnienie możliwości rodzenia w domu oraz zwrócenie uwagi mediów i opinii publicznej na nierozstrzygniętą od dwóch lat kwestię finansowania porodów domowych, którą miało umożliwiać Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 7 kwietnia 2011 r. o tzw. standardzie okołoporodowym.
Duże obawy budziła pogoda, bo spotkanie miało charakter rodzinnego pikniku, ale szczęśliwie, mimo zimna, obyło się bez deszczu. Nasze dzieci mogły zobaczyć hodowlę winniczków, pięknego konia, stadko owiec, niezwykłej urody gęsi, kaczki oraz kury co budziło w nich niemałe emocje. Dodatkowo miały bezpiecznie ogrodzony plac zabaw, a nawet trampolinę.
Podczas kiedy dzieciaki harcowały i wykorzystywały swobodę na świeżym powietrzu rodzice zgromadzeni w „domku gilowym” mogli wymienić doświadczenia czy po prostu porozmawiać.
W spotkaniu brali również udział ważni dla nas ludzie tj. lekarze, którzy mimo wielu nacisków środowiska medycznego decydują się towarzyszyć porodom domowym: dr Zbigniew Jankowski i dr Roman Jankowski oraz położna Elżbieta Capierzyńska.
Moje własne dzieciaki tak brykały, że trudno mi było porozmawiać ze wszystkimi, ale chwila rozmowy z położną Elą sprawiła mi ogromną przyjemność kiedy usłyszałam, że
od zawsze wiedziałam, iż w porodach szpitalnych jest coś nie tak i wtedy, gdy pracowałam w szpitalu i wtedy gdy sama rodziłam. Kiedy zaczęłam brać udział w porodach domowych zrozumiałam, że wszystko było nie tak.
Pani Capierzyńska zajmuje się porodami domowymi od 10 lat i w tym czasie towarzyszyła ok. trzydziestu kobietom. Znacznie dłuższa jest praktyka dr Romana Jankowskiego – on brał udział już w – jak sądzi – 150 porodach w domu.
W kwestii bezpieczeństwa obydwoje mają jednakowe zdanie, jeśli do porodu w domu kwalifikuje się kobietę z grupy tzw. „małego ryzyka”, porody te są tak samo bezpieczne, a może nawet bardziej niż porody szpitalne. Dla informacji podam, iż w Holandii 60% wszystkich porodów odbywa się w domu, a w USA liczba takich przyjęć dziecka osiąga 25000 rocznie. Nie będę pisała o kwestiach merytorycznych, dotyczących kwalifikacji mamy do porodu w domu – napiszę tylko, że doświadczony lekarz czy położna nigdy nie ryzykują zdrowiem kobiety czy dziecka i zawsze, jeśli cokolwiek niepewnego dzieje się w czasie ciąży czy porodu, podejmują decyzję o konieczności odwiedzenia szpitala. Na spotkaniu spotkałam różne ciekawe osoby, bo oprócz mediów (Radio Gdańsk i Dziennik Bałtycki) były tam mamy zajmujące się edukacja domową dzieci, wychowaniem bezpieluchowym, projektowaniem chust do noszenia dzieci, a także instruktażem pomocnym w takim sposobie noszenia maluszka. Rozmawiałam z wieloma mamami i zauważyłam, że nasze doświadczenia są w wielu kwestiach zbieżne mimo, iż wśród nich byłam chyba osobą mającą doświadczenie, sięgające najdawniejszych czasów porodów domowych (jeden z moich synów urodził się w domu 22 lata temu, a najmłodszy 15 miesięcy temu). Nie twierdzę, że poród w domu likwiduje wszelkie ryzyko, bo to byłaby nieprawda, ale moja życiowa statystyka, to trójka dzieci urodzonych w szpitalu – w tym, jedno zmarło w wyniku urazów okołoporodowych, a jedno doznało poważnego niedotlenienia w przebiegu porodu i szóstka urodzonych w domu z których dwoje i tak „wylądowało” z poważnymi problemami zdrowotnymi (nie związanymi z samym porodem).
Kończąc tę część artykułu chcę przedstawić Państwu jeszcze moje przemyślenia dotyczące kwestii porodu w domu, które zapisałam jakiś czas temu nie wiedząc jeszcze o planowanym spotkaniu:
Mam ósemkę dzieci, ale dzisiaj chciałabym opowiedzieć nie o problemach czy radościach domowych lecz o domowych porodach. Bowiem sześcioro z pośród siódemki moich dzieci urodziłam w domu. Dlaczego dokonałam takiego wyboru? Mojegopierwszego syna rodziłam jeszcze w bardzo trudnych czasach, w czasach kiedy wizyty na oddziale położniczym były zakazane, a matki traktowane były jak osoby chore i nieodpowiedzialne. Dzieci po porodzie zabierano do innej sali, a przynoszono jedynie w określonych godzinach na karmienie (dzieci jakoś nie chciały zrozumieć, że to jest właściwa pora, często spały, a później były dokarmiane butelką przez pielęgniarki)- o systemie "rooming in" może już trochę było słychać, ale trudno go było zobaczyć w rzeczywistości. Doświadczenie mojego pierwszego porodu to koszmar, który trudno zapomnieć, byłam sama,zagubiona, zdana na obcych, niechętnych ludzi. Później, pozostawiona bez pomocy nie umiałam poradzić sobie z karmieniem piersią i opieką nad maluszkiem ani depresją poporodową. Nie chciałam tego więcej powtarzać. Kiedy stwierdziłam, że jestem w drugiej ciąży, w swoim przerażeniu myślałam nawet o wyjeździe zagranicę, aby tam urodzić dziecko. Wtedy niespodziewanie usłyszałam o położnej i lekarzu, którzy decydują się na towarzyszenie matkom rodzącym w domu. Razem z mężem nawiązaliśmy z nimi kontakt. Musiałam przejść cykl zwykłych badań ciążowych i uczestniczyć w zajęciach przygotowujących do porodu, prowadzonych przez położną Ewę. Myślałam, że będę musiała przygotować jakieś niesamowite rzeczy tymczasem nie wymagano ode mnie niczego poza podkładami i pieluchami. I tak w marcu 1994 roku urodziłam w domu, w Gdańsku, mego drugiego syna Stasia. Kolejna ciąża nie budziła już strachu wiedziałam, ze jestem bezpieczna, że mogę nie bać się szpitalnych procedur- i tak w 1998 urodził się Józio. Po porodzie Stasia zrobiono z nami wywiad do trójmiejskiego "Wieczoru Wybrzeża" - wywiad, który wywołał oburzenie profesorów Akademii Medycznej, wywiad po którym nazwano mnie nieodpowiedzialną matką (należy nadmienić, że obecnie samo ministerstwo zdrowia chce refundować koszty porodów domowych, a są to i były koszty niemałe). Po urodzeniu Józia (urodził się 18 grudnia) zrobiono z nami wywiad do "radia Plus", który był emitowany w Wigilię i po którym kontaktowało się z nami masę ludzi chcących wyrazić swoją przychylność. Kolejne dzieci (z wyjątkiem Piotra, o którym już w ciąży wiadomo było, że jest chory i wymaga opieki specjalistów) również rodziły się w domu. Co różni poród domowy od szpitalnego? Cisza, obecność najbliższej osoby, poczucie ciepła i bezpieczeństwa, świadomość, ze sama kieruję narodzinami mego dziecka i że doskonale wiem co się ze mną dzieje, a lekarz czy położna są tylko dla mnie wsparciem w razie problemów. Ale najpiękniejsza jest chwila po samym porodzie kiedy jesteś u siebie, masz swoje rzeczy , nikt nic ci nie każe robić i możesz tulić swoje dziecko jak długo chcesz. Nie wiem czy w ogóle potrafię oddać tę atmosferę słowami, to po prostu poczucie bycia w niebie, rozpierającego szczęścia i wspólnoty rodzinnej.
W Trójmieście wciąż jest nadal tylko dwóch położników odbierających porody domowe i jeden neonatolog przyjeżdżający do noworodków, ale myślę że ze względu na decyzję Ministerstwa wkrótce to się zmieni i porody domowe przestana być tematem tabu w służbie zdrowia. Nie twierdzę, ze każda kobieta ma rodzic w domu, ale każda powinna mieć prawo wybrać miejsce narodzin swego dziecka.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/56160-z-pamietnikow-sila-porodow-domowych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.