Zaremba poleca, czyli co warto zobaczyć w TV: „Autostopem przez galaktykę”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Kadr z filmu "Autostopem przez galaktykę"
Fot. Kadr z filmu "Autostopem przez galaktykę"

To pierwszy mój tekst ze stałego cyklu. Będę pisał, co zamierzam w najbliższym tygodniu obejrzeć w telewizji.

W czym kryje się paradoks, bo albo będę wybierał filmy, które już widziałem („a to dziad, nie szkoda mu czasu oglądać po wiele razy to samo, a pewnie na dodatek zdemenciały, widział, a nie pamięta”). Albo muszę się popisać erudycją. Wybrać coś, bo nakręcone według świetnej książki lub opowiada o fundamentalnym dla świata zdarzeniu. To z kolei grozi zarzutem przemądrzalstwa. Tak źle, i tak niedobrze.

Chwycę jednak byka za rogi i wybiorę w tym tygodniu film fabularny „Autostopem przez galaktykę” w reżyserii mało znanego Gartha Jenningsa, za to według książki bardzo znanego, w pewnych kręgach przynajmniej, Douglasa Adamsa. Będzie w czwartek o godzinie 20 w telewizji Puls.

Obejrzałem go już raz, kilka lat temu (film jest z 2005 roku) i zapamiętałem film nieźle, ale może jeszcze lepiej… dyskusję o nim. Chmara wielbicieli książki opadła to dziełko w Internecie, i nawet w gazetach, i dalej je zadziobywać: że nie wykorzystano jakiegoś bohatera, tak jak na to zasługiwał, że poczucie humoru niby takie samo, a jednak całkiem nie to.

Zobaczyłem w tym parodię samego siebie, bo na ogół to ja tak wygrażam adaptacjom. A przecież tym razem nieskażony dodatkową wiedzą obejrzałem film jednym tchem. Może nie zachwycony, ale bardzo bardzo zadowolony.

To zwariowana kosmiczna opowiastka filozoficzna w tonie komedii (albo komedia w tonie opowiastki filozoficznej). Ze wstydem przyznam się, że na mnie najbardziej zaciążyły skojarzenia polityczne. Wiem, jak modne jest udawanie jest, że polityki w ogóle nie ma. Trudno…

Bo co począć z flegmatycznymi postaciami z kosmosu zwanymi Dogonami, które informują, że wprawdzie ziemię zniszczono, ale przecież ziemianie mogli sobie wcześniej o tym przeczytać w obwieszczeniu, które wisi w małej sali na planecie X. Trzeba wszak było zbudować międzygalaktyczną autostradę bodajże… Albo z prezydentem galaktyki, który co prawda wygrał wybory (między innymi dlatego, że jest bardzo przystojny, ma dwie głowy), ale poza tym nic nie może, gdzie by nie wylądował. I ma nawet trudności z przekonaniem Dogonów aby go w ogóle rozpoznały. Albo…

Naturalnie to moje czysto subiektywne odczytanie tego co najzabawniejsze. Rzecz w tym, że w tej opowiastce o podróżny, ba o wędrówce, każdy może znaleźć coś dla siebie. „Kandyd” Woltera to może nie jest, ale… A może jest? Doskonała gra aktorów, tempo, pomysły, których nie byłem w stanie przewidzieć, inaczej niż w trzech czwartych filmów. Wciąż zamierzam przeczytać książkę, choćby po to, żeby się nie wstydzić, kiedy ktoś powie albo napisze: to zupełnie nie to. Ale spaprali wybitne dzieło.

Jeżeli spaprali to chciałbym żeby tak paprali zawsze.

Piotr Zaremba

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych