Chrypka Stewarta nie taka sexy

Fot. Facebook
Fot. Facebook

Rod Stewart przyznał się, że permanentne używanie leków sterydowych, redukujących obrzmienie sfatygowanych strun głosowych zredukowały również jego...męskość.

Pod koniec lat 80-tych wpadłem w wir koncertowania i już w tedy uzależniłem się od sterydów. Wtedy nie mieliśmy dousznych odsłuchów i podczas gdy bardziej pijany zespół grał głośniej i głośniej, ja wypluwałem gardło -

mówi Stewart w wywiadzie z brytyjskim "Mojo". Nadużywanie sterydów doprowadziło Stewarta do naprawdę złego stanu.

Jednej nocy w Sheffield - kontynuuje Rod Stewart - miałem wewnętrzny krwotok i halucynacje.

To nie jedyne efekty uboczne działania sterydów. Stewart skarży się na również na wstydliwe problemy z męskością. Te nie przeszkodziły jednak byłemu frontmanowi zespołu Small Faces poślubić modelki Penny Lancaster oraz spłodzić kolejnych dzieci. Ma ich w sumie ośmioro, w wieku od 2 do 50 lat, a urodziły mu je cztery różne partnerki.

Przygnębiony kurczącą się męskością Stewart, nazywa sterydy "najstraszniejszymi lekami na świecie", ale wciąż nie rezygnuje z ich użycia. Gdyby to zrobił może poczułby się bardziej męsko, ale nie mógłby już o tym zaśpiewać, nawet cieniutkim głosikiem, a właśnie za to drugie kocha go większość kobiet.

Paweł Korsun

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych