Rod Stewart przyznał się, że permanentne używanie leków sterydowych, redukujących obrzmienie sfatygowanych strun głosowych zredukowały również jego...męskość.
Pod koniec lat 80-tych wpadłem w wir koncertowania i już w tedy uzależniłem się od sterydów. Wtedy nie mieliśmy dousznych odsłuchów i podczas gdy bardziej pijany zespół grał głośniej i głośniej, ja wypluwałem gardło -
mówi Stewart w wywiadzie z brytyjskim "Mojo". Nadużywanie sterydów doprowadziło Stewarta do naprawdę złego stanu.
Jednej nocy w Sheffield - kontynuuje Rod Stewart - miałem wewnętrzny krwotok i halucynacje.
To nie jedyne efekty uboczne działania sterydów. Stewart skarży się na również na wstydliwe problemy z męskością. Te nie przeszkodziły jednak byłemu frontmanowi zespołu Small Faces poślubić modelki Penny Lancaster oraz spłodzić kolejnych dzieci. Ma ich w sumie ośmioro, w wieku od 2 do 50 lat, a urodziły mu je cztery różne partnerki.
Przygnębiony kurczącą się męskością Stewart, nazywa sterydy "najstraszniejszymi lekami na świecie", ale wciąż nie rezygnuje z ich użycia. Gdyby to zrobił może poczułby się bardziej męsko, ale nie mógłby już o tym zaśpiewać, nawet cieniutkim głosikiem, a właśnie za to drugie kocha go większość kobiet.
Paweł Korsun
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/55065-chrypka-stewarta-nie-taka-sexy