Zgryźliwe przysłowie mówi, że „k...a, złodziej i policjant” jadą na jednym wozie. Rzeczywiście, można zauważyć swoistą symbiozę policji i przestępczego półświatka.
Nie chodzi bynajmniej o problem korupcji w policji. Zdobycie ważnych dla sprawy informacji wymaga działań na „drodze nieoficjalnej”. Jak mawiał jeden z bohaterów filmu „Pitbull”, informacji o „zbójach” nie zdobywa się od koła przedszkolanek.
Na czym polega układ policjant - przestępca? Bynajmniej nie jest to kwestia sympatii. Każdy gliniarz, który decyduje się na próbę „odwrócenia” bandyty, musi liczyć się z ryzykiem, jakie niesie ze sobą nawiązanie kontakt z gangsterem. Nigdy nie wiadomo, kiedy mówi prawdę i co chce osiągnąć przez „sprzedanie” określonej informacji. Niekiedy przestępca potrafi zemścić się za znalezienie na niego haka i zwerbowanie do współpracy. Nawet wówczas, gdy za donoszenie na swoich kompanów brał pieniądze ze specjalnego funduszu operacyjnego, jakimi dysponują śledczy.
Boleśnie przekonał się o tym podinspektor Piotr Wróbel, funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, którego obciążyły zeznania własnego informatora – Jarosława S. „Masy”. Kto wie, czy do dziś nie bylibyśmy świadkami ulicznych wojen mafii, gdyby nie praca wykonana przez tego funkcjonariusza. To właśnie Wróbel znalazł „hak” na „Masę” i pozyskał do współpracy. To przesądziło o rozsadzeniu polskiej mafii od środka. Na czym polegała pięta Achillesa „Masy”? Według części relacji gangster brał udział w brutalnym zbiorowym gwałcie na kelnerce w jednym z lokali w których chętnie gościli chłopaki z Pruszkowa (ten wątek, choć w nieco zmienionej formie, pojawił się w serialu „Odwróceni”, nawiązującym do lat 90., czyli „złotego okresu” polskiej mafii). Zamiast nagrody czekał na niego pobyt za kratkami na „otwartej” celi. „Masa” zeznał bowiem w prokuraturze, że to Wróbel był jego „agentem” i miał zażądać od niego 50 tys. dolarów łapówki. Ostatecznie Sąd Rejonowy Warszawa-Żoliborz oczyścił policjanta od zarzutów, ale „Masa” nie poniósł żadnej odpowiedzialności za fałszywe oskarżenie. Cieszy się statusem świadka koronnego, rozkręca duże biznesy, choć użala się, że polskie państwo nie zapewnia mu wystarczającej ochrony.
Dokładnie ten sam mechanizm zadziałał w przypadku pierwowzoru postaci Despera z filmu „Pitbull”, Sławomira O., którego informatorem – w czasie jego pracy w Komendzie Stołecznej Policji – był Piotr K., „Broda” vel „Kapusta”. Chociaż K. nigdy nie cieszył się wysokim miejscem w mafijnej hierarchii, działając gdzieś na peryferiach gangu pruszkowskiego, a informacje, jakie prezentował funkcjonariuszowi wydziału zabójstw był często bezwartościowe (sam O. zerwał z nim współpracę), to właśnie jego zeznania sprawiły, że bohater telenoweli dokumentalnej „Prawdziwe psy” trafił za kraty z łatką sprzedajnego gliny. To właśnie „Broda” był głównym rozdającym w tej rozgrywce, choć w jego zeznaniach było wiele nieścisłości, a zachowanie (wysyłanie maili do najbliższych b. policjanta) świadczyło, że – mówiąc oględnie – nie jest człowiekiem najwyższych lotów.
Pytanie tylko, czy jest to problem samego utrzymywania kontaktów z przedstawicielami środowiska przestępczego czy też nobilitowania – często drugorzędnych – przestępców statusem świadka koronnego, czyli zapewnienia im bezpiecznego życia na państwowym wikcie, bez żadnej odpowiedzialności? Co do istnienia właśnie tej instytucji pojawia się najwięcej rozbieżności.
Zatrzymanie byłego policjanta nie spowodowało żadnych zawirowań – to jest wpisane w koszty tego zawodu, bez większego znaczenia. Nie jeden policjant był pomówiony i poniósł niesłuszną karę za niepopełnione grzechy. Nikt im nie pomógł, ani nie nagłośnił sprawy. Sprawa Sławka O. nie ma najmniejszego wpływu na instytucje świadka koronnego. Dla tej instytucji będą miały znaczenia sprawy o wymiarze politycznym. Proszę zwrócić uwagę, że sprawą Sławka często się posługuje, by osłabić całość zeznań tego konkretnego świadka. Bo jego zeznania mogą dotknąć kogoś ważnego. Rządzący przegłosują, że nie ma ustawy, to i instytucji świadka nie będzie
– tłumaczy nadkom. Dariusz Loranty.
Chociaż b. funkcjonariusz poręczył przed sądem za Sławomira O. i publicznie podważa zeznania „Brody”, nie neguje instytucji świadka koronnego. Bardziej kategorycznie wypowiada się w tej sprawie adwokat skazanego b. gliniarza.
Znane są przypadki, że grupy przestępcze zostały rozsadzone od środka przez samych informatorów, bez statusu świadka koronnego
– mówi mec. Maciej Morawiec.
Pytanie, jak rozmawiać z informatorami. Doświadczeni gliniarze zalecają ostrożność.
Istnieje podstawowa zasada: jak komuś coś obiecujesz, to nigdy nie wolno robić ci tego przy kimkolwiek. Bo to ty obiecujesz i to mocą swojego urzędu, w którym pracujesz
– mówi wieloletni pracownik komendy stołecznej.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/54896-zawod-informator