„Lost”, „Dexter” czy „Californication”, to tylko niektóre z amerykańskich, kultowych już seriali, które zdobyły wiernych fanów w Polsce. Kiedy nasze produkcje będą tak dobre jak te zza Wielkiej Wody? Czy polskie seriale są tak złe, jak zwykło się mawiać, czy może to raczej widzowie nie są gotowi na rewolucję?
Dawno temu w Ameryce
Nie jestem w stanie oglądać polskich seriali. Są słabe technicznie, ale też potwornie schematyczne, postaci są przewidywalne, nic ciekawego nie dzieje się z bohaterami – mówi Anka, która nałogowo ogląda amerykańskie tasiemce. Cóż się jednak dziwić, skoro Amerykanie oglądają i produkują soap operas od lat 50. ubiegłego wieku, a my tak naprawdę zaczęliśmy robić i oglądać seriale dopiero w latach 90. W Polsce musimy przejść taką samą ewolucję w kinie, jak przeszli Amerykanie. Polakom standardowe produkcje jeszcze się najwyraźniej nie przejadły, dlatego u nas wciąż powstaje klasyka gatunku. A „Dexter” czy „Californication” to już jest zabawa nie tyle treścią, co formą. Amerykanie, którzy widzieli już wszystko, dojrzeli do tego, żeby zacząć kombinować, łamać zasady, np. trzech aktów i inne.
I faktycznie „Dexter” łamie konwenanse. Główny bohater jest zły, a podstawowa zasada jakiej uczą się scenarzyści, brzmi, że bohater ma być dobry, ma być lubiany. Oczywiście twórcy „Dextera” stosują wiele zabiegów, żeby bohatera ocieplić, tak by widz go pokochał. Podobnie jest z bohaterem serialu „Californication”, który to serial łamie wszystkie tabu. Hank Moody – seksoholik i alkoholik, czyli generalnie typ spod ciemnej gwiazdy, jest przy tym wszystkim troskliwym ojcem. I do tego jest tak uroczo pogubiony, że mimo iż wydawałoby się, że to serial skierowany bardziej do facetów, to za Hankiem szaleją panie.
Wróćmy jednak za ocean, żeby przypomnieć sobie, jak to się zaczęło. Przecież zanim powstały seriale, o których tu mowa, USA ekscytowały się „Modą na sukces”. Z jednej strony rozkwit oryginalnych amerykańskich produkcji trzeba łączyć z wyemitowaniem przez stację ABC serialu „Lost” – „Zagubieni”. Z drugiej zaś, takie produkcje zaczęły powstawać, bo kino zaczęło się przenosić do telewizji:
– Wynika to głównie z postępu technologicznego. Kiedyś, żeby obejrzeć film, trzeba było iść do kina. Teraz praktycznie każdy ma kino w domu – odtwarzacze, VOD na dekoderze, możliwość legalnego oglądania materiałów audiowizualnych w Internecie – tłumaczy ten fenomen Agnieszka Kruk, doświadczona scenarzystka oraz wykładowca scenariopisarstwa (kursnaserial.pl). Trudno się więc dziwić, że najlepsi scenarzyści i reżyserzy w Ameryce zaczęli się przerzucać na robienie seriali. To daje możliwość zarobienia większych pieniędzy oraz większe szanse pokazania swoich możliwości. W sezonie, liczącym 13 odcinków, można popisać się przecież większą kreatywnością niż w półtoragodzinnym filmie fabularnym. W Ameryce nastąpił przełom mentalny, w skutek którego produkcję telewizyjną przestano po prostu uważać za „obciachową”. I efekty są oszałamiające.
Pieniądze
Oczywiście nie bez znaczenia, żeby nie powiedzieć, że podstawową kwestią, jest dla jakości produkcji budżet. W Polsce stacje telewizyjne liźnięte kryzysem muszą oszczędzać. Wolą wkładać w ramówki paradokumenty niż seriale fabularne, bo te pierwsze są dużo tańsze. Na produkcję seriali w USA wydaje się fortuny.
Na produkcję pierwszego, dwugodzinnego odcinka serialu „Lost”, który do dziś uznawany jest za jeden z najdroższych pilotów w historii telewizji, wydano ok. 13 mln dol. Średni koszt amerykańskiego pilota szacowany jest na ok. 4 mln dol. Tymczasem w Polsce mówi się o ok. 500 tys. przeznaczanych na produkcję jednego odcinka serialu. – „Lost” okazał się ogromnym sukcesem nie tylko w USA, ale na całym świecie. Producenci zdecydowali się zainwestować w projekt odważny, oparty na ciekawym zabiegu prowadzenia narracji, i na tym zarobili” – podsumowuje Agnieszka Kruk. Spójrzmy na inny serial, który stał się hitem na świecie. To „Chirurdzy”. Podczas warsztatów w ramach festiwalu dla scenarzystów „Script Fiesta” producent kinowy i telewizyjny Maciej Ślesicki nazwał tę produkcję „wzorcem z Sevres” wszystkich seriali. – Jak to jest napisane! Nie pada tam ani jedno niepotrzebne słowo, nie ma tam ani jednej niepotrzebnej sceny – entuzjastycznie przemawiał do uczestników warsztatów Ślesicki. Faktycznie jest się czym zachwycać, bo to prawdziwy majstersztyk. Dlaczego wspominamy „Chirurgów”, mówiąc o pieniądzach, skoro na warunki amerykańskie to produkcja stosunkowo tania, bo rozgrywająca się głównie w jednej lokacji? Dlatego że „Chirurgów” pisze zespół 13 scenarzystów (podobnie duża grupa pisała „Zagubionych”), do tego dochodzi całe grono konsultantów medycznych. Napisany scenariusz czyta się z aktorami, którzy nie muszą chałturzyć w reklamach i grać w 5 serialach na raz i mogą się poświęcić jednej produkcji. Tekst poprawia się i zmienia tak długo, aż jest perfekcyjny. Wszystko dlatego, że są na to pieniądze. – W Polsce scenariusz jest najmniej znaczącą pozycją budżetu. Stanowi mniej niż 1 proc. produkcji, gdy w USA oscyluje w okolicach 10 proc. – tłumaczy mi osoba blisko związana z produkcją serialu „Lekarze”. A przecież stworzenie fabuły to ciężka praca, nie tylko przy pisaniu tekstu. Scenarzyści „Lekarzy” spędzili miesiące z chirurgami i długie godziny na salach operacyjnych. Brali udział w obchodach, np. w szpitalach przy Banacha i Wołoskiej.
– W USA proces powstawania filmu fabularnego jest bardzo długi i wyczerpujący już na etapie pracy nad scenariuszem. Nikogo nie dziwi sześćdziesiąta trzecia wersja tekstu, a scenarzyści piszą, starając się spełnić wszystkie postulaty speców od marketingu. To utrudnia pracę. W telewizji działa to inaczej. Nad scenariuszem nie pastwi się zespół marketingowców. Często to pomysłodawca i scenarzysta staje się producentem, nazywa się wtedy „showrunnerem”. To on zna bohaterów, wie jak sprawić, by ich losy były wystarczająco ciekawe i by widz ich polubił. Nie musi toczyć nieskończonych sporów o rzeczy nieistotne – mówi współorganizatorka festiwalu Script Fiesta, Agnieszka Kruk. I właśnie w „Chirurgach” główna scenarzystka pełniła także funkcję showrunnera. Podobnie w „Californication” David Duchovny jest producentem.
Oczywiście za oceanem zupełnie inaczej wygląda pozycja scenarzysty, który nie musi się „rozmieniać na drobne” i może poświęcić się pracy nad jednym projektem. Mówiąc najprościej: w Ameryce produkcja seriali to prawdziwy przemysł. Dlatego nie powstanie tam żadna produkcja bez dogłębnej analizy rynku i badania gustów telewidzów. Zdarza się, że po fokusach aktorzy dostają inne role, niż planowano dla nich na początku, zdarza się też, że cały scenariusz jest pisany od nowa. W USA to jest potężna maszyna. Rocznie znika z anteny 50 seriali, a w ich miejsce powstają nowe.
Powiało Zachodem
Nie zachłystujmy się jednak tylko tym, co za oceanem, bo i w Polsce w ostatnim czasie powstało parę dobrych seriali. Mieliśmy „Czas honoru”, „Paradoks”, „Prawo Agaty”, „Przepis na życie” i wspomnianych „Lekarzy”. Produkcje oczywiście różne, ale każda niezła. O „Lekarzach”, którzy inspirowali się „Chirurgami” eksperci mówią, że to powiew Zachodu. W tym przypadku producent zdecydował się, podobnie jak w „Chirurgach”, na czytanie tekstu z aktorami, i efekty widać na ekranie. Aktorzy nie gubią się w emocjach, dialogi są dopracowane.
– To się robi na całym świecie. To powinien być standard także w Polsce. Taka praktyka pozwala na całościowe zbudowanie postaci. Zespół rozmawia o konkretach, o tym, dlaczego aktorzy mają powiedzieć coś tak, a nie inaczej – relacjonuje osoba blisko związana z produkcją serialu. Zresztą w trzecim sezonie „Lekarzy” producenci chcą jeszcze więcej czasu poświęcić właśnie na wspólne czytanie scenariusza.
Mówiąc o polskich serialach, nie można przemilczeć tych, którym najbliżej do amerykańskich produkcji. W naszym kraju na odrobinę szaleństwa i zabawy z treścią czy formą mogą sobie pozwolić takie stacje, jak HBO czy Canal Plus. To tam powstały „Bez tajemnic” czy „Krew z krwi”. Produkcje odważne i niekonwencjonalne. „Bez tajemnic” rozgrywa się w gabinecie psychoterapeuty i opiera się głównie na genialnych dialogach. Z kolei w serialu „Krew z krwi” główna bohaterka jest kimś na kształt bossa mafii, więc, jak w przypadku Hanka czy Dextera, nie jest to klasyczny typ dobrej głównej bohaterki. Polskie HBO i Canal Plus będą szły w tę stronę, bo jest to ich misja, tak będą pracować na swoją markę. Jednak dużo czasu upłynie, zanim dojdziemy do momentu, że wszystkie polskie seriale będą wyglądały tak jak te amerykańskie.
HBO właśnie się przygotowuje do wyprodukowania „Jagiellonów”, którzy mają być swoistą odpowiedzią na „Rodzinę Borgiów”.
– Byłam niedawno w Czechach na konferencji dotyczącej scenariopisarstwa. Ciekawe było dla mnie to, że Czesi bardzo bronili się przed napływem produkcji zagranicznych (czyt. głównie amerykańskich). Z tego, co słyszałam, większość seriali emitowanych obecnie w czeskich stacjach, to produkcje rodzime. U nas było inaczej. Polacy oglądali bardzo dużo zagranicznych produkcji po roku 1989. Naszych było stosunkowo mało. Dzisiaj każda duża stacja ma swój zestaw produkcji realizowanych przez polskie ekipy, z polskim scenariuszem i polską obsadą. Mam wrażenie, że
nasi rodacy są jednym z bardziej otwartych na nowości narodów w byłym bloku socjalistycznym – uważa Agnieszka Kruk. Jednak na razie poza HBO czy Canal Plus producenci i stacje nie czują potrzeby, żeby łamać konwenanse. Może dlatego, że nie chcą ryzykować, może dlatego, że jeszcze nie domagają się tego widzowie. Klasyczne prowadzenie akcji zdaje egzamin, schematy zdają egzamin. Narzekanie na nasze seriale słychać głównie w Warszawie, a stolica to jeszcze nie cała Polska. Ludzie oglądają polskie seriale i świetnie się przy tym bawią. Odpoczywają, ekscytują się, mają niecodzienne przemyślenia. Trzeba ich za to szanować. Seriale są odbiciem polskiej rzeczywistości, a ta jest inna niż amerykańska . A kto nie lubi, nie musi oglądać.
Dorota Łosiewicz
Tekst ukazał się w tygodniku "Sieci".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/54216-cala-prawda-o-polskich-serialach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.