Satyryk Marcin Daniec w dzieciństwie sam budził się rano, by zdążyć na roraty. Wiara pozostała w nim do dziś. Artysta zapewnia, że Boga traktuje poważnie i nigdy z niego nie żartuje.
Daniec w najnowszym wywiadzie opowiada o swojej miłości do drugiej żony Dominiki, ale też wspomina swoje dzieciństwo, które było blisko wiary. Satyryk pochodzi z Podkarpacia, z Wielopola Skrzyńskiego.
Mój dom stał 50 metrów od kościoła, w którym byłem ministrantem, a mój dziadek pełnił funkcję kościelnego. Dobrowolnie budziłem się o… 6 rano, żeby zdążyć na roraty. Bez budzika!
– wspomina w magazynie „Dobry Tydzień”.
Satyryk mówiąc o żonie Dominice i 9-letniej córeczce podkreśla, że dostał nagrodę od Boga.
Po pierwszym nieudanym związku oświadczyłem kolegom, że nie ożenię się przez najbliższe dziesięć lat. Przyjęli zakład. Kiedy poznałem Dominikę, do tych dziesięciu lat brakowało kilku miesięcy.(…) Uważam, że dostałem nagrodę od Boga za niezbyt udaną pierwszą część mojego życia.
– mówi.
Na pytanie, czy jest w jego życiu dziś miejsce na wiarę, Daniec odpowiada:
Tak, to jest szalenie ważne. Mało tego, nigdy nie żartuję z religii na scenie. Nigdy nie naśmiewam się z Pana Boga, z tematów wiary, i to żadnej. Odczuwam pełen szacunek, a nawet lęk przed czymś, co wielkie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/307386-marcin-daniec-nigdy-nie-zartuje-z-religii-na-scenie-nigdy-nie-nasmiewam-sie-z-pana-boga