Mówiło się: młody, panie, zdolny, panie, no, wprawdzie od tyłu w ten show-biznes wchodzi jako synek znanego tatusia, ale jednak – bystry chłopak. Błyskotliwy. Zabawny. Skromny…
Niestety, raz jeszcze potwierdziła się siła narodowych przysłów. Jedno z nich mówi, że kiedy wleziesz między wrony, musisz krakać tak, jak one. Więc Maciej Stuhr, syn Jerzego, wybitnego aktora i jeszcze wybitniejszego koniunkturalisty, do dziś drwiącego z zaangażowania innych aktorów w „Solidarność”, tenże Maciej Stuhr kracze znowu jak potłuczony.
Ma już w dorobku słynną bitwę o Cedynię i Głogów, ową nierówną walkę z polską historią, która jawiła się mu wcześniej jako pasmo wydarzeń co najmniej strasznie o Polakach mówiących. Ma w dorobku wstydliwą, tabloidową zadymkę z udziałem własnej żony, której romans za plecami Stuhra z młodym anonimowym wokalistą stał się w pewnym momencie brukowym newsem numer 1. Ma w dorobku własną reakcję na to zjawisko, czyli wywiady, w których to tabloidom zarzucał, że „zrobiły z jego żony dziwkę”. Ma wreszcie dziesiątki wypowiedzi mających wykreować go na głos rozsądku prześladowany przez prawicę za „Pokłosie”, o którym zresztą wygłaszał pierdoły jeszcze lepsze niż o Cedyni. Widać – dorobku tego ciągle mu mało, skoro postanowił wczoraj błysnąć na gali Orłów filmowych, wręczając jedną z nagród.
I mówił tak:
Przyszedłem dziś do państwa, żeby ogłosić najlepszą aktorkę drugiego sortu, to znaczy planu (elita się śmieje, Stuhr robi sześćdziesiąt dwa grymasy, udając, że się pomylił i „zagrywając się” przy tym, jakby pierwszy raz w życiu stał na scenie – przyp. KF). Chciałbym być dobrze zrozumiany. Aktorzy drugiego planu to nie jest jakaś armia artystów wyklętych… to znaczy przeklętych (elita jak wyżej i Stuhr jak wyżej – przyp. KF). Aktor taki to nie jest ktoś, kto gdzieś tam się wałęsa… pałęta (elita jak wyżej i Stuhr jak wyżej – przyp. KF). Aktor i aktorka drugiego planu to jest ktoś, na kim stoi film jak na oponce, to znaczy opoce (elita – śmiech coraz słabszy, Stuhr lekko zawstydzony – przyp. KF). Dobrze, przepraszam, bo miało być poważnie, a państwo tu macie tupolew (śmiech bardzo niewyraźny, Stuhr – trudno powiedzieć, pewnie zadowolony – przyp. KF).
I tak to leciało. Żarty z katastrofy w Smoleńsku są oznaką schamienia, publiczne żarty to już przejaw zbydlęcenia. Elita, jak widać, to wie, więc z tego akurat Stuhrowego dowcipasa zarechotać nie chciała. Czy wiedział to także młody Stuhr, syn znanego Stuhra, gdy opuszczał gniazdo rodzinne wychowany tak, a nie inaczej? A może z domu wyniósł co innego, ale to środowisko, ta elita, ten cały polski naznaczony komuszą kasiorką show-biznes tak go wciągnął w swoje najciemniejsze fragmenty, że – właśnie – wchodząc między wrony, musi krakać tak jak one? Tyle że one czynią to w zaciszu wypasionych za Platformy gabinetów. A on, biedaczysko, w telewizji.
Mówiło się; młody, zdolny… Dziś mówi się niewiele, ale najczęściej z niesmakiem. Ot, jeszcze jeden znany synek znanego tatusia, który będzie musiał do końca swych dni udowadniać, że trafił na salony dzięki własnej pracy i zdolnościom, a nie nazwisku. Jeśli już dziś tak to wypala Macieja Stuhra, że musi aż nadstawiać swą gombrowiczowską „pupę” tym, którzy kochają rżeć z cudzych tragedii, to co będzie później?
Jak to mówi tata, panie Macieju? Ciemność widzę, ciemność?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/284408-stuhr-junior-kreci-beke-ze-smolenska-czyli-jak-mlody-zdolny-zostal-chamusiem-na-godziny