Znajomi i przyjaciele Roberta Leszczyńskiego nie mogą się pogodzić z jego śmiercią. Z ich opowieści wyłania się obraz miłego i uczynnego człowieka, którego zniszczyło złe towarzystwo.
Niestety, przyjazd do stolicy źle na niego wpłynął. Robert wpadł w tzw. złe towarzystwo, w którym alkohol i narkotyki były na porządku dziennym. Ta śmierć była i nadal jest dla mnie szokiem
—opowiadał w rozmowie z „Super Expressem” Jarosław Bagieński - przyjaciel dziennikarza ze szkolnych lat.
Robert i Jarosław dorastali w Olecku. Mężczyźni przyjaźnili się nawet po przeprowadzce dziennikarza do Warszawy. Znali się od dzieciństwa.
Jeździliśmy razem na wszystkie kolonie. W VI klasie podstawówki trafiliśmy do jednej klasy. Było oczywiste, że siedzieliśmy w ławce razem
—opowiada szkolny kolega Leszczyńskiego.
Jarosław Bagieński opowiada, że przyszły dziennikarz zawsze był skłonny dzielić się z przyjaciółmi wszystkim, co miał.
Pamiętam taką historię: zimą lubiliśmy zjeżdżać na butach z górki. Niestety, moje buty średnio się do tego nadawały. Robert wpadł na pomysł, że pójdziemy do niego do domu i weźmiemy buty jego siostry Doroty. Na szczęście pasowały i mogliśmy kontynuować zabawę. Takich historii było więcej!
—czytamy w Super Expressie wspomnienia Bagieńskiego.
Po skończeniu Technikum Elektrycznego w Giżycku Robert Leszczyński przeprowadził się do Warszawy i z czasem został popularnym dziennikarzem.
Zaczął pracować w gazetach, w telewizji. Powoli wsiąkał w tzw. warszawkę, świat imprez, alkoholu, narkotyków. To go zmieniło
—podsumował szkolny kolega.
ann/”Super Express”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/242091-szkolny-kolega-leszczynskiego-o-przyczynach-jego-smierci-powoli-wsiakal-w-tzw-warszawke-swiat-imprez-alkoholu-narkotykow