Janusz Gajos przyznaje, że zbytnia rozpoznawalność bywa męcząca. A tę przyniosła mu już w młodości rola Janka Kosa w serialu „Czterej Pancerni i Pies”, choć - jak zaznacza - nic wówczas nie wiedział o zawodzie aktora. Miał również problem z poszukiwaniem prawdy. W wieku dojrzałym doszedł do zadziwiających wniosków…
W rozmowie z tygodnikiem Lisa Gajos tłumaczy dużą popularność serialu faktem, że zagrała w nim „aktorska czołówka”.
Przy czym ja się nie liczę. Byłem dzieckiem wówczas, studentem IV roku, nic nie wiedziałem o zawodzie
— wspomina.
Siedziałem na planie i wlepiałem oczy w Tadeusza Fijewskiego jedzącego zupę. Patrzyłem na niego jak na ducha, nie wierząc, że istnieje naprawdę i mogę go dotknąć
— opowiada.
Dziś, jako doświadczony aktor, uchyla rąbka tajemnicy swojego fachu. Kiedyś Gustaw Holoubek zwrócił mu uwagę, że za bardzo się stara.
Bo przecież największym grzechem mojego zawodu jest próba pochwalenia się, zwrócenia na siebie uwagi. Zresztą specjalista od teatru improwizacji, Keith Johnstone, który stworzył rodzaj artystycznego dekalogu, w jednym z jego punktów zanotował: „Nie staraj się tak bardzo”
— mówi Gajos.
Twierdzi, że przez długi czas miał „problem z poszukiwaniem prawdy”.
Zastanawiałem się więc intensywnie, co ja właściwie robię w tym zawodzie. Przez lata dźwięczało mi usłyszane jeszcze w szkole w Łodzi owo: „Prawdy, szukaj, synku, prawdy…”, a ja za cholerę nie wiedziałem, gdzie mam jej szukać, aż uzmysłowiłem sobie, że przecież żadnej prawdy nie ma. Że trzeba ją stworzyć. I wie pani, ulżyło mi, gdy to zrozumiałem. Od tamtej pory wreszcie wiem, co robię
— podsumowuje Janusz Gajos.
bzm/”Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/235707-wnioski-dojrzalego-gajosa-uzmyslowilem-sobie-ze-przeciez-zadnej-prawdy-nie-ma-ze-trzeba-ja-stworzyc