Michalczewski pokazuje Polakom, że można inaczej: "Fajny facet i w dodatku nie ma nic do gejów i lesbijek"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

W niektórych kwestiach jesteśmy zacofani. Nie wszyscy na szczęście, ale jesteśmy

— zauważa Dariusz Michalczewski w rozmowie z portalem onet.pl.

Nietrudno się domyślić, że chodzi o postulaty środowisk LGBT, które aktywnie wspiera były bokser. Oczywiście on sam nie zalicza się do tego przebrzydłego ciemnogrodu. Jako człowiek niezwykle światły i światowy wrócił do Polski, żeby pokazać swoim rodakom, że „można inaczej żyć”.

Żeby tu coś zmienić, pokazać, że można inaczej żyć, działać, funkcjonować, myśleć. Kiedy mieszkałem w Niemczech, przyjeżdżali do mnie koledzy, przyjaciele i mówili: Darek, ale ty masz dobrze, ale tu się fajnie żyje. Chciałem pokazać, że w Polsce też się tak da

— tłumaczy Michalczewski.

Lekko nie jest…

Cała Polska mówi o tym, że jestem przeciwko homofobom. Michalczewski, bokser, a taki normalny, fajny facet i w dodatku nie ma nic do gejów i lesbijek. Czasem to bywa nawet durnowate, jak ludzie się dziwią: pan jest gwiazdą, bokserem, mistrzem świata, a bawi się ze swoim dzieckiem? No, a co mam z nim robić? Jak jestem mistrzem świata w boksie, to znaczy, że mam swoje dziecko bić?

— dziwi się były bokser.

A przecież on jest jednym z nas!

Jestem przecież takim samym człowiekiem jak wszyscy inni, tylko że lepiej boksuję czy boksowałem. Takie podejście jest strasznie głupie i pokazuje, że my jednak jeszcze w niektórych kwestiach jesteśmy zacofani. Nie wszyscy na szczęście, ale jesteśmy. Więc jakbym miał powiedzieć, co mnie denerwuje, to właśnie to. Bardzo mocno mnie to wkurza

— twierdzi Michalczewski.

On sam daje najlepszy przykład, angażując się w kampanię przeciwko homofobii. Co więcej, podpiera się przy tym nauczaniem św. Jana Pawła II!

Właśnie po to, żeby ludzie widzieli, że normalny człowiek, który ma wszystko i czuje się spełniony, potrafi wstawić się za osobami, które mają ciężej tylko dlatego, że należą do mniejszości seksualnych. Ja przede wszystkim kocham ludzi i nie interesuje mnie, kto z kim śpi i z kim się całuje. Mnie ciekawi sam człowiek i to, czy jest dobry. Nieważne – gruby czy chudy, niski czy wysoki, gej, lesbijka czy heteroseksualny. Tak jak mówi wiara katolicka i powtarzał nasz papież: tylko człowiek się liczy. Podpisuję się pod tym, więc dlaczego miałbym o tym otwarcie nie mówić?

— pyta.

I rzuca rękawicę krytykom.

Każdy musi mieć swoje zdanie. Moje jest takie. Dlaczego? Bo jestem tolerancyjny. Mam znajomych homoseksualistów i ich orientacja nigdy nie była dla mnie problemem. A że ktoś myśli inaczej? Proszę bardzo, tylko żeby to było czymś poparte, jakąś mądrością, przemyśleniami, a nie że pedały nie i lesbijki nie. A dlaczego nie? Bo nie i już. To nie jest dla mnie argument

— oburza się Dariusz Michalczewski.

Gdyby Michalczewski wsłuchał się w głosy osób, które bronią tradycyjnych wartości, dowiedziałby się, że nie chodzi o etykietki w rodzaju „pedały” czy „lesbijki”. A tak, powtarza tylko swoje mądrości i ani trochę się nie rozwija.

bzm/onet.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych