Brodzik wie najlepiej: "Jest sporo par homoseksualnych, które nadają się na rodziców"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Jest sporo par homoseksualnych, które nadają się na rodziców i potrafiłyby wychować dzieci na wspaniałych ludzi

— twierdzi Joanna Brodzik w wywiadzie dla portalu iwomen.pl.

Aktorka zagrała lesbijkę w sztuce „Di, Viv i Rose” i wszystko wskazuje na to, że nie wyszło jej to na dobre. Brodzik przyznaje bowiem, że zaczęły ją pociągać kobiety i że według niej homoseksualiści powinni mieć prawo do wychowywania dzieci.

Dowiedziałam się na przykład, że jest ściśle określony typ kobiet, które wydają mi się atrakcyjne - takie podobne do Milli Jovovich. Zaczęłam jednak również dostrzegać w tłumie dziewczyny, które reagują na swoje sygnały i zwracają na siebie wzajemnie uwagę. A do tej pory widziałam tylko świat damsko-męski. To było niesamowicie wzbogacające doświadczenie!

— wyznaje aktorka.

Zarówno ona, jak i jej partner Paweł Wilczak nie wierzą w przypisanie ról do płci. Odzwierciedla się to m.in. w tym, jak wychowują swoich synów. To, że chłopcy bawią się lalkami to jeszcze nic.

Pewnie, że to robią! Powiem więcej - przymierzają sukienki i dla dziewczynek są fajnymi partnerami do zabaw. Uczę ich gotowania, potrafią włożyć pranie do pralki i nie uważam, żeby w jakiś sposób ich męskość była przez to zagrożona. Wręcz przeciwnie, sądzę, że mężczyzna, który potrafi wykonywać te wszystkie obowiązki domowe, jest bardziej wartościowym partnerem

— mówi Brodzik.

Myślę, że wyrastają na ludzi, którzy będą potrafili powiedzieć: Ej, ale co to jest dla ciebie za problem? Dla mnie żaden. Zresztą myślę, że już dziś wychowują się w Polsce, która się zmienia i staje coraz bardziej wolna

— ocenia.

Brodzik jest gorącą zwolenniczką tego, żeby homoseksualiści mogli wychowywać dzieci.

Ja jestem absolutnie za tym. Każdy, kto ma chęć i materialne możliwości, żeby zajmować się dzieckiem, powinien mieć do tego prawo. I czy to będzie para heteroseksualna, czy homo, to nie ma żadnego znaczenia. Ani osobiście dla mnie, ani dla takiego dziecka

— twierdzi aktorka.

Dzieci chłoną stanowiska, które są im przekazywane w domach. Jeśli dostają tam lekcję tolerancji i umiejętności oceniania ludzi przez ich potencjał, klasę i serce, a nie poprzez orientację seksualną, to będą na zewnątrz prezentowały taką postawę. Więcej nawet - będą odporne na krytykę otoczenia. Najważniejsze jest dla nich, żeby dostały w domu miłość. W wielu rodzinach, w których panuje tradycyjny podział na role mamy i taty, czegoś takiego nie dostają. A tymczasem jest sporo par homoseksualnych, które nadają się na rodziców i potrafiłyby wychować dzieci na wspaniałych ludzi

— ocenia Joanna Brodzik .

Według niej tak myśli dziś większość dwudziestolatków.

Nie mają problemu z tym, że są Europejczykami, tak samo jak z tym, że ktoś jest homoseksualny. Myślę, że mamy do czynienia ze zmianą pokoleniową. I jestem spokojna o to, że ci, którzy będą dokonywali za chwilę wyborów dotyczących najważniejszych zagadnień, zrobią to w sposób najwłaściwszy

— podsumowuje Joanna Brodzik.

Pani Brodzik, jeśli bardzo chce, niech sobie ubiera swoich synów w sukienki i każe im się bawić lalkami. Ale niech nie oczekuje, że Polacy w imię tzw. europejskości poprą chore postulaty środowisk LGBT i zgodzą się na tego typu eksperymenty na innych dzieciach.

bzm/iwomen.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych