Korwin-Piotrowska o zmarłej aktorce: "Na widok Anki ludzie się uśmiechali" NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Stach Leszczyński
Fot. PAP/Stach Leszczyński

To była dziewczyna z osobowością. Miała taki amerykański efekt cool - czegokolwiek by nie zrobiła, po prostu się ją lubiło - tak zmarłą aktorkę Annę Przybylską w rozmowie z portalem wPolityce.pl/wSumie.pl. wspomina dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.

Wiadomość o śmierci Anny Przybylskiej wywołała duże poruszenie nie tylko wśród fanów młodej aktorki. Za co była najbardziej ceniona?

To była dziewczyna z osobowością. Miała taki amerykański efekt cool - czegokolwiek by nie zrobiła, po prostu się ją lubiło. To rzadkość wśród osób publicznych, aktorek również. Na widok Anki ludzie się uśmiechali. Tego nie można wypracować, wyćwiczyć - albo się to ma, albo nie. Była gwiazdą. Dawała dużo pozytywnej energii. A poza tym nie była skandalistką, co jest bardzo na plus.

Jak ocenia pani przebieg jej kariery?

To była taka klasyczna kariera, od dobrego debiutu w „Ciemnej stronie Wenus” Piwowarskiego, gdzie wszyscy się nią zachwycili. Polskie kino było akurat w bardzo kiepskim momencie , kiedy nagle pojawiła się Przybylska. Te wielkie oczy, buzia dziecka - nie było takich aktorek. Widać było, że jest to dużej klasy osobowość i talent, który jeszcze trzeba szlifować, ale coś z niego na pewno będzie, bo to jest dziewczyna, która kradnie wszystkie sceny, w których występuje. Potem grała w „Złotopolskich” i myślę, że bardzo wiele osób do dziś ją z tego serialu pamięta. To była fajna, skrojona pod nią rola.

Jej najlepsza rola?

Ja ją najbardziej lubię w „Superprodukcji” Machulskiego, gdzie jest po prostu wybitna, szczególnie w kontraście z Jandą, która też jest świetna, ale w swojej klasie. Anna Przybylska była genialnie obsadzona. Lubię ją też w „Nikosiu Dyzmie”, bardzo złym filmie z bardzo dobrą Przybylską, gdzie wszyscy aktorzy „dali ciała”, a ona, dziewczyna bez szkoły, w bardzo inteligentny i trafny sposób wymyśliła sobie patent na graną przez siebie bohaterkę. To było genialne, bo przykuwała uwagę nie tylko wyglądem. Miała dużą intuicję aktorską, dużą świadomość siebie na ekranie, wiedziała, co wolno, a czego nie powinna robić.

Jakiś czas temu Anna Przybylska wypowiedziała wojnę paparazzi. Nachodzona nawet w szpitalu wytoczyła im proces o stalking. Czy jej historia przyczyni się do tego, że tabloidy zaczną bardziej szanować prywatność gwiazd?

Nie sądzę. Tę historię znam z drugiej ręki. Podobno sąd stwierdził, że była to nikła szkodliwość i że ona jednak gdzieś tam pokazywała swoje życie prywatne. Anna Przybylska rozpoczęła ten proces, ponieważ była chora, co wzbudzało niezdrowe zainteresowanie. W obliczu choroby apeluje się do ludzkich i etycznych uczuć, a nie do praworządności. A tego po prostu tego nie było. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście jej zdjęć ostatnio było mało. Być może media doszły do wniosku, że lepiej dać jej trochę ciszy spokoju, bo każdy chory tego potrzebuje.

Może powinno się coś zmienić w prawie w tej kwestii?

Regulacje prawne są beznadziejne. Kodeks cywilny jest, ale sąd ma duże pole do interpretacji. Sędziowie do każdej ze spraw podchodzą indywidualnie. Jeżeli tabloidy nie wezmą się za polityków i nie zaczną ich gnębić w taki sposób, jak gnębią celebrytów, to oni nic w tej sprawie nie zrobią. Na razie są chronieni, umawiają się na ustawki i będą się umawiać, bo za chwilę są wybory. Podejrzewam, że wkrótce ich zdjęcia zaleją głównie tabloidy, bo oni w ten sposób docierają do swojego elektoratu. Więc dopóki tabloidy nie wyciągną zdjęć kompromitujących polskich polityków, o których się mówi, że mają, to będzie im naprawdę wszystko jedno, czy paparazzi wejdą jakiejś celebrytce do szpitala, do domu czy do łazienki.

Rozmawiał Bogusław Rąpała

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.