W tym roku mija 20 lat od pierwszego odcinka teleturnieju „Familiada”. Prawdziwym znakiem rozpoznawczym programu stały się dowcipy Karola Starsburgera. Teraz aktor zdradza ich sekret.
Żarty to pomysł mój i kolegów z kabaretu… Jest trochę związanych z tym kłopotów, ludzie czasami ich nie rozumieją, ale to już nie ma znaczenia. Czasami usłyszę jakąś historyjkę i przerobię albo znajomi kawały mi podrzucą
— zdradza w rozmowie z „Super Expressem” Strasburger.
Okazuje się, że aktor nie miał żadnych wątpliwości, gdy zaproponowano mu rolę gospodarza programu.
Castingi odbywały się poza moimi plecami, że byli brani pod uwagę inni prowadzący. Ja dostałem jednoznaczną propozycję: czy godzę się, czy nie? Decyzja zależała ode mnie. Dałem odpowiedź „tak”, ale była ona pełna wahań. Nie miałem takich doświadczeń. Musiałem nauczyć się nowego zawodu, nowej branży. Myślałem, że damy sobie trzy miesiące… Jednak właścicielami licencji byli Amerykanie i dla nich ważne było, że jeśli osoba zacznie, to musi być do końca
— tłumaczy Strasburger.
Co ciekawe, nikt nie odradzał popularnemu aktorowi przyjęcia roli gospodarza programu.
Takiej osoby nie było, choć wszyscy mówili, obym się nie wdał w coś, co obróci się przeciwko mnie… Nie było wtedy za dużo show-biznesowych programów. Był spiker, ale nie gospodarz programu. Pojawiły się problemy, np. jak zwracać się do ludzi. Per pan czy na ty? Miałem taki zwyczaj, że obejmowałem uczestników przy finale za ramię, co przejęte zostało z amerykańskiej „Familiady” i to spotkało się z negatywnym odbiorem. Pytano: dlaczego się spoufalam?
— wspomina gospodarz „Familiady”.
Czy rzeczywiście niedzielny program nie obrócił się przeciw Strasburgerowi? Zdania w tej sprawie są podzielone, ale sam prowadzący nie ma powodów do narzekań.
**gah/Super Express”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/208733-strasburger-o-sucharach-zarty-to-pomysl-moj-i-kolegow-z-kabaretu