W środę na popularnym portalu plotkarskim gruchnęła wieść, że zmarła znana aktorka Anna Przybylska. 35-latka miała umrzeć na raka.
Na szczęście informacje o śmierci aktorki okazała się wyssana z palca. Anna Przybylska żyje.
Ktoś od wczoraj rozpuszcza do mediów tę oburzającą plotkę. Wielu dziennikarzy dzwoniło do mnie, żeby potwierdzić lub zdementować te pogłoski. Natomiast Pudelek.pl się w tej sprawie ze mną nie kontaktował. To skandaliczna sprawa i jej tak nie zostawimy
— mówi serwisowi Wirtualnemedia.pl Małgorzata Rudowska, menadżerka Anny Przybylskiej.
Pudelek.pl w specjalnym oświadczeniu przeprasza aktorkę za publikację kłamliwego artykułu.
Otrzymana przez redakcję informacja nie została, nad czym ubolewamy, należycie zweryfikowana przez autora. Bardzo przepraszamy panią Annę Przybylską i jej najbliższych. Jednocześnie chcielibyśmy poinformować, że wobec osoby, która opublikowała artykuł zostaną wyciągnięte konsekwencje
— czytamy na wirtualnemedia.pl.
Przypomnijmy, że to niepierwsze medialne uśmiercenie. Niespełna dwa tygodnie przed śmiercią generała Wojciecha Jaruzelskiego, fakt.pl już odnotował jego śmierć. W internecie uśmiercono także Macieja Musiała. Młody aktor „Rodzinki.pl” miał zginąć w wypadku samochodowym.
Te uśmiercania to jednak nic, w porównaniu do podobnej historii z życia Zdzisława Wardejna. Znany aktor w wieku 16 lat był świadkiem czerwcowych protestów robotników w Poznaniu (1956). Milicja aresztowała go w czasie zamieszek. Za kratkami spędził trzy dni. O zatrzymaniu Wardejna nic nie wiedziała jego rodzina. Ktoś przekazał im informację, że Zdzisław nie żyje. Zidentyfikowano nawet zmasakrowane zwłoki, wśród ofiar o nieznanej tożsamości.
Zanim Wardejn opuścił areszt, już zdążył się odbyć jego… pogrzeb.
MG/wirtualnemedia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/205356-najwierw-musial-a-teraz-przybylska-nastala-moda-na-usmiercanie-polskich-gwiazd