Rzecz nie polega na tym, że kłamię, tylko że zdarza mi się nadto barwnie opowiadać, kiedy jest to zarówno w interesie słuchacza, jak i moim
— przyznaje Jan Nowicki w wywiadzie, jakiego udzielił dziennikowi „Polska The Times”.
75-letni aktor ma spory dystans do tego, jakim jest aktorem i twierdzi, że w gruncie rzeczy jest wstydliwym człowiekiem.
Ten wstyd bierze się z pewnego skrępowania światem. Nie lubię tłumu, nie bywam na premierach, nawet nie oglądam swoich filmów. W zasadzie się wstydzę, że byłem i trochę jestem aktorem
— wyznaje.
Role są lepsze lub gorsze ze względu na ocenę widzów, bo to oni kupując bilet, nabywają prawa do osądu. I mimo, że ten osąd bywa głupi lub niedoskonały, zawsze mają rację. Nawet wtedy, kiedy krzyczą na Krakowskim Przedmieściu czy w Starym Teatrze - „Hańba!”, decydują, co się naprawdę liczy
— tłumaczy Nowicki
I dodaje:
Całkowitą akceptację tego, co się zrobiło, mogą mieć tylko idioci. Zawód aktora (…) polega na niespełnieniu. Zawsze chciałoby się lepiej.
Aktor twierdzi, że to, co otrzymał od życia przerosło jego oczekiwania.
Niczego specjalnego od życia nie oczekiwałem, nigdy nie miałem żadnych planów ani marzeń. Zawsze uważałem, że fala, która mnie niesie, jak na moje oczekiwania za daleko mnie wyniosła. Pochodzę z małej mieściny, z kompletnej biedy, dziwiłem się, że mam rower, a potem pierwszy samochód, wstydziłem się do niego wsiadać; na tych którzy szli padało, a na mnie nie
— mówi Nowicki.
Przyznaje również, że choć grał w różnych zagranicznych filmach, nigdy nie nauczył się żadnego języka.
To obcokrajowcy uczyli się polskiego, żebyśmy mogli razem pić wódkę i spędzać wspólne wakacje
— wspomina
Nowicki, któremu - jak sam twierdzi - życie pomieszało mu się z teatrem, opowiada również o tym, jak przeżywa starość. Ten okres w życiu daje mu obecnie najwięcej do myślenia.
Dopiero próbuję to w sobie wypracować, zasłużyć na te swoje 75 lat nie tylko datą, ale i oglądem świata, wzruszeniem, strachem, wspomnieniem.
Pomimo wieku nie zamierza się ograniczać.
Myślę sobie, że skoro Pan Bóg dał mi trochę zdrowia i wciąż mogę palić, napić się i wciąż mam zmysł powonienia, powinienem wąchać ten czas i robić wszystko, żeby nie tylko go docenić, ale i przecenić. Przemądrzała starość mnie nie interesuje
— podkreśla.
Komentuje również swoje kolejne miłości, rozwody, w tym rozstanie z Małgorzatą Potocką. I trzeba - przyznać - robi to w dość cyniczny sposób.
Co drugi dzień dzwonię do Małgosi. Nie sądzę, żeby kobieta, dla której byłem piątym czy szóstym mężem, opatrzyła nasze rozstanie jakimkolwiek bólem. Nasz ślub był równie mało znaczący co rozwód
— wyjaśnia.
Nowicki odniósł się również do rozwodu syna Łukasza z Haliną Mlynkovą.
Mówi się, że przykład idzie z góry, a tym razem przyszedł z dołu. Kiedy w moim domu na Kujawach zaczął opowiadać o swojej sytuacji rodzinnej, stwierdziłem: „Synku, ty masz rozum!”. A on: Tato, przecież skończyłem 40 lat”. Kiedy to się stało, pojęcia nie mam.
Aktor przyznaje, że buduje sobie grobowiec.
Jak się psu stawia budę, nikt się nie dziwi, jak buduje się dom - to samo, ale gdy stawia się grobowiec, wszyscy wpadają w popłoch
— denerwuje się.
Na pytanie, czy spodziewa się wielkiej pompy na swoim pogrzebie, odpowiada:
Nigdy w życiu! Nikogo nie zawiadomię, nie zamierzam z mojej śmierci robić faktu historycznego
— podsumowuje Nowicki.
zz/”Polska The Times”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/193204-jan-nowicki-o-sobie-teatrze-kobietach-i-grobowcu-przemadrzala-starosc-mnie-nie-interesuje-zaznacza-aktor