Robert Radwański o swoich córkach: "Nigdy nie chciałem, żeby były celebrytkami, bo medialna popularność bywa zdradliwa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Robert Radwański w rozmowie z tygodnikiem "wSieci"
Robert Radwański w rozmowie z tygodnikiem "wSieci"

W rozmowie z „Polska The Times” Robert Radwański, ojciec Agnieszki i Urszuli, wspomina dzieciństwo swoich córek. Podkreśla, że jest z nich dumny, choć ma na nie coraz mniejszy wpływ. Obawia się również, czy rosnąca popularność kiedyś się na nich nie ze zemści.

Zapytany o to, co podarowałby córkom, odpowiada:

Gdybym mógł zapakowałbym każdej po solidnym pudełeczku spokoju. Myślę też o drzewie genealogicznym rodziny. Chciałbym, żeby wiedziały, gdzie mają swoje korzenie. Każdy powinien to wiedzieć

— podkreśla.

Radwański twierdzi, że córki od wczesnych lat dziecinnych wyróżniały się na tle rówieśniczek i jasne było, że zajmą się sportem.

Jako dzieci były szybsze od innych, silniejsze, sprytniejsze. Miały znakomitą koordynację wzrokową i ruchową. Dawało im to przewagę w rywalizacji z rówieśniczkami.

Wspomina również swojego niedawno zmarłego ojca, Władysława Radwańskiego, który wspierał i cementował rodzinę oraz odegrał znaczącą rolę w życiu czołowych polskich tenisistek.

Wierzył zawsze, że Agnieszka i Urszula odniosą sukces w sporcie. Niejeden raz ryzykował finansowo, żeby zainwestować w karierę wnuczek

— opowiada.

Robert Radwański mówi również o tym, jak się czuje, kiedy jego córki przeżywają porażkę na korcie.

Żaden ojciec nie lubi przecież, jak jego dziecko cierpi. Dobre słowo jest w takich momentach potrzebne

— podkreśla.

Ciężko jest mu oddzielić bycie ojcem od roli trenera, bo mentalnie wciąż tkwi w obu tych rolach. Musi się również pogodzić z tym, że córki żyją już na własny rachunek i ich sportowe relacje są coraz słabsze.

Obie wyleciały z gniazda i z tym się godzę, ale dosyć wolno. Akceptuję to, że córki mieszkają oddzielnie. Wiem, że nie mogę mieć kontroli nad ich codziennym życiem, ze odpowiadają za swoje decyzje i jeśli będą one złe, to tak Isia, jak i Ula zapłacą za nie konieczną cenę.

— przyznaje Radwański.

Zapewnia jednak, że Ula i Agnieszka w każdej chwili mogą na niego liczyć.

Po to ma się ojca. Jestem w stanie zrobić wszystko, co trzeba, żeby córki chronić i wybawić je z kłopotów. Mam nadzieję, że obie o tym wiedzą

— tłumaczy pan Robert.

Ojciec naszych najlepszych tenisistek nie jest jednak zadowolony, gdy widzi swoje córki jako bohaterki sesji zdjęciowych.

Nigdy nie chciałem, żeby były celebrytkami, bo medialna popularność bywa zdradliwa. No i moim zdaniem modna sukienka lub pomalowane paznokcie nie są najważniejsze w życiu. (…) Nic nie poradzę, że mam mieszane uczucia, gdy sesja zdjęciowa z udziałem moich córek wyjdzie wspaniale; bo z jednej strony jestem z nich dumny, a z drugiej - wolałbym żeby zamiast stać przed aparatem, trenowały albo sie relaksowały

— podkreśla.

Radwański zdradza także, z jakiego prezentu od swoich córek ucieszyłby się najbardziej:

Ucieszę się, jeśli będę miał z czego skompletować archiwum ich fantastycznych pojedynków. Na emeryturze będę sobie przy koniaczku wspominać piękne chwile. Chciałbym też doczekać się wnuków. I jakichś fajnych zięciów.

Radwański nie uniknął również pytania o to, czy Agnieszka i Urszula przedstawiły mu już kandydatów na mężów.

O ile wiem, córki miały chłopaków, ale znajomości na odległość rzadko się udają. Tenis jest zazdrosny, nie lubi konkurencji

— mówi ojciec tenisistek.

zz/”Polska The Times”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych