Słońce od kilku dni pięknie grzeje i oświetla radośnie świat. No właśnie, oświetla.
Okna pomimo słonecznego blasku zaciągnięte są szarą zasłoną kurzu i piachu, na jasnych podłogach widać wszystkie plamy, a zakamarki dotąd spokojnie zamieszkiwane przez wielkie kurzowe koty nagle zajmują większą część pokoi. Zbliżająca się wiosna jest nieubłagana w ujawnianiu wszelkiego nieporządku. Coś z tym trzeba zrobić.
Z niechęcią porzucam laptopa i wszystkie nieprzeczytane książki. Czeka na mnie szmata. Najpierw jak zwykle muszę zrobić plan, z którego i tak nic nie wyjdzie. Przyczyn niepowodzeń jest dziesięć.
- Zaczynam myć okno, gdy wpada jak burza syn i oznajmia, że koniecznie muszę go podwieźć do kolegi, bo robią wspólnie projekt.
- Wystawiam rzeczy z szafek w kuchni, żeby je w końcu posegregować, gdy odzywa się głos najmłodszego. Wyjątkowo dziś spania nie przewiduje.
Przykłady można mnożyć. Niemniej plan i tak powstaje przy porannej kawie. Co by tu jeszcze zrobić, żeby odwlec przeistoczenie się w sprzątaczkę? Niestety dzieci w szkole, a maluch śpi na tarasie. Zaczynam sprzątanie i rozmyślanie. Mam zajęte ręce, ale nie głowę. Moje myśli swobodnie hulają i jak motyle chwile posiedzą na sprawie wakacji i nadmiaru pomysłów z nimi związanych, potem chwilkę na edukacji, konflikcie krymskim, by swobodnie wrócić do zajęcia, któremu się oddaję. Tak mniej więcej przy sprzątaniu schodów wpadłam na myśl, że może coś mnie omija.
Zmiatam schody zamiast zająć się pracą naukową, dostać pieniądze i komuś zapłacić za sprzątanie. Może omija mnie nagroda Nobla, wielki świat, podróże i uwielbienie tłumów? No tak, tylko, że w tym wariancie moich losów straciłabym zupełnie co innego. Ominęłyby mnie małe łapki, zakatarzone nosy, czasem bezczelne odzywki, a pewno niektórych dzieci nie byłoby na świecie. Nie mogłabym patrzeć, jak z przytulnych bobasów wyrastają wielcy mężczyźni, jak moja studentka histeryzuje przed pierwszą sesją, a jej młodsze siostry wykłócają się o ulubioną apaszkę. Oczywiście moją.
Każdy ma swoją drogę, własną historię. Moja jest momentami związana ze szmatą, pieluchami do zmiany, ale i z miłością męża oraz dzieci. Pomimo buntu, który czasami czuję wobec niekończących się robót kuchennych moja historia jest najlepsza dla mnie. Jestem szczęśliwa. Wracam do mycia schodów a potem będę mogła jak zwykle gderać:
Zdejmujcie buty! –
co niewiele pomoże.
I tylko się wkurzam, że w świecie funkcjonuję jako „niepracująca mama”.
Justyna Walczak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/101025-niepracujaca-mama
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.