„Czysta fantazja” i „totalny odlot” – tak profesor Władysław Mielczarski, ekspert branży energetycznej, ocenia zaprezentowany wczoraj przez ministra energii „Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu”, czyli strategię, która ma w ciągu półtorej dekady zapewnić transformację i przestawić gospodarkę na zielone tory.
Transformacja za biliony
Dokument wpisuje się w unijną politykę klimatyczną i jest spełnieniem oczekiwań Komisji Europejskiej, która domaga się planu od każdego państwa członkowskiego. W najnowszej wersji wzorem poprzednich zaproponowano dwa warianty transformacji energetyki i w efekcie całej gospodarki. Pierwszy mniej ambitny – za 2,7 biliona złotych z planem 43-proc. redukcji emisji na koniec dekady i o 61 proc. do 2040 roku. Natomiast gdy przyśpieszymy transformację - czyli w drugim scenariuszu - za 3,5 biliona złotych, emisje zmniejszymy najpierw, do 2030 roku, o 53 proc., a po kolejnej dekadzie o 75 proc.
Zdaniem profesora Mielczarskiego, realizacja planu będzie tak kosztowna, że możliwa tylko przy „dodruku pieniądza”. Polska musiałaby zmobilizować „wszystkie zasoby kraju” i jeszcze się zadłużyć, by dokonać transformacji i zrealizować ideologiczne zadania. Ekspert zadaje także pytanie o sens „kierowania wielkiego strumienia pieniędzy tylko na jeden cel, czyli na transformację, tylko po to, by realizować jakąś ideologię”.
Strategia oznacza dekarbonizację i praktycznie zmarginalizowanie roli węgla w energetyce, który teraz jest dominującym paliwem (elektrownie węglowe zapewniają ponad połowę potrzebnej energii). Jednak według Krajowego Planu w 2030 roku moce elektrowni i elektrociepłowni pracujących na tym paliwie wyniosą poniżej 20 GW przy mocy całej energetyki prognozowanej na 93 lub 99 GW. Jednocześnie dziesięć lat później przy 128 GW mocy tylko 6,4 GW zapewnią jednostki węglowe, czyli 5 procent, a w ambitniejszym wariancie jeszcze mniej – zaledwie 4,6 GW przy 158 GW mocy.
Błędne założenia
Zużycie węgla kamiennego szacuje się 28,4 mln ton w 2030 r. i 10,1 mln ton w 2040 r., a w tzw. ambitnym scenariuszu odpowiednio 19,4 mln ton oraz 0,7 mln ton. W wywiadzie dla portalu wGospodarce.pl prof. Mielczarski wskazuje, że „nie ma sensu rezygnacja z najtańszego stabilnego źródła energii”.
Bez kosztów polityki klimatycznej, czyli podatku ETS od emisji CO2 energia wytwarzana w elektrowniach konwencjonalnych węglowych ma cenę tylko 30-40 groszy za kWh, czyli niższą o prawie jedną trzecią od stawki, jaką zatwierdził wczoraj Prezes URE dla gospodarstw domowych
— dodaje.
Ekspert krytycznie ocenia także plany rozwoju odnawialnych źródeł energii, które mają dominować w polskiej energetyce. A zwiększenie inwestycji w farmy wiatrowe, tak by miały na lądzie moc 2,5-krotnie wyższą niż obecnie „w sytuacji, gdy już teraz trudno uzyskać dostęp do sieci, jest nierealistyczne”.
Trudno mi też wyobrazić sobie, jak dojdzie do budowy wiatraków na Bałtyku na taką skalę, jaka opisano w Krajowym Planie
— dodaje profesor Mielczarski.
I wskazuje na błędy w założeniach, w tym na „uwzględnienie w Krajowym Planie bardzo dużych ilości energii z elektrowni atomowych w 2040 roku”.
Według ministerstwa mają wówczas już działać elektrownie jądrowe o mocy prawie 6 GW mocy. A tymczasem dopiero startujemy z budową pierwszego reaktora na Pomorzu, gdzie docelowo będą 3,3 GW mocy netto, zaś dla drugiej jednostki nie tylko nie ma decyzji o budowie, ale nawet nie wybrano lokalizacji, zatem nawet nie została zaplanowana i wyceniona
— mówi Władysław Mielczarski.
Krajowy Plan jeszcze ma zatwierdzić Komisja Europejska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/748615-rzad-chce-wydac-27-bln-zl-na-klimatyczna-ideologie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.