Władze w Brukseli szacują, że w przyszłym i w 2027 roku Ukraina będzie potrzebować łącznie 135 mld euro wsparcia. Komisja Europejska chciałyby taką pomoc przekazać, ale problem polega na tym, skąd wziąć tak olbrzymią kwotę i jak przekonać kraje członkowskie do zwiększenia zadłużenia, zwłaszcza po ujawnionych ostatnio aferach korupcyjnych w Ukrainie.
W liście, jaki do szefów rządów państw unijnych skierowała w ostatnich dniach przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, prezentuje nie tylko skalę pomocy potrzebnej Ukrainie, ale także pomysły na pozyskanie tej olbrzymiej kwoty. Wcześniej mówiono o tym tylko nieoficjalnie i ogólnikowo. Po tym, jak treść listu wypłynęła do mediów – m.in. do Euronews, już wiadomo, że w grę wchodzi przede wszystkim nowy dług i – co niezwykle istotne - z wykorzystaniem zamrożonych rosyjskich aktywów.
Wszystko to jednak wymagać będzie zgody krajów Wspólnoty, co może być bardzo trudne. Z jednej strony bowiem sytuacja budżetowa wielu z nich – w tym Polski - nie sprzyja ani zaciąganiu kolejnych zobowiązań, ani zwiększaniu wydatków, a z drugiej - nie wszystkie rządy przychylnie patrzą na zwiększanie pomocy finansowej dla Kijowa szczególnie po tym, jak na jaw wychodzą nowe afery korupcyjne.
Nowa pomoc wojskowa ma być wyższa niż przez ostatnie 3 lata
Według wyliczeń Brukseli ukraińska armia potrzebować będzie 83 mld euro, a na cele gospodarcze – ponad 55 mld euro. To oznacza, że na nowe dozbrojenie Wspólnota miałaby wydać obecnie więcej niż przez cały czas trwającej wojny. Z danych Brukseli wynika bowiem, że wsparcie wojskowe miało od lutego 2022 roku wartość 66 mld euro. Równocześnie Kijów otrzymał wsparcie finansowe na kwotę ponad 104 mld euro (w tym 3,7 mld euro pochodziło z zysków z zamrożonych rosyjskich aktywów).
Przypomnijmy, że gdy chodzi o potrzeby finansowe Ukrainy, to Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje deficyt budżetowy tego kraju na lata 2026 i 2027 na około 65 mld dolarów (czyli ok. 55 mld euro). Dla porównania Polska (na koniec października) już ma deficyt budżetu w wysokości ponad 61 mld dolarów (227 mld zł), a na koniec roku okaże się, że prognozowana przez MFW „budżetowa dziura” Ukrainy (choć prowadzi wojnę) na kolejne dwa lata będzie niższa tak od tegorocznej, jak i przyszłorocznej w Polsce. Nasz kraj tylko w latach 2022-2023 wydał na wsparcie Ukrainy 106 miliardów złotych, czyli ponad 25 mld dolarów i jest pod tym względem w czołówce unijnej. W ostatnich dwóch latach pomoc płynie nadal i mogą na nią także liczyć Ukraińcy mieszkający w Polsce.
Dwie opcje – jeden cel
Portal Euronews cytuje fragment listu, w którym przewodnicząca von der Leyen przyznaje, że opcje, jakie proponuje, są trudne, „zarówno pod względem konstrukcji, jak i konsekwencji”, ale „nie ma prostych rozwiązań”. Jednocześnie argumentuje, że trzeba Ukrainie pomóc, bo w przeciwnym razie znajdzie się w „gospodarczym impasie”.
To, co proponuje, oznacza nowe zadłużenie państw unijnych, tyle tylko, że w dwóch wariantach. Pierwszy – jak podaje Euronews – byłyby to dobrowolne i „bezzwrotne dotacje” przyznawane Ukrainie przez poszczególne kraje, a drugi – to pomoc Komisji Europejskiej, ale na podstawie zobowiązań całej Wspólnoty, a więc za jednomyślną zgodą. Zatem albo każdy rząd decydowałyby bezpośrednio o zwiększeniu zadłużenia swojego państwa, by dotować Ukrainę, albo zgodziłby się na zwiększenie długu ogólnounijnego.
Choć Ursula von der Leyen (według portalu) uważa te opcje za „stosunkowo proste”, to jednak przyznaje, że wzrost zadłużenia kraju zawsze odbija się na jego bilansie, zwłaszcza że dług trzeba spłacić, i to z odsetkami.
W przypadku wspólnego zadłużenia, jak pisze Euronews, „finansowanie byłoby powiązane z wielkością gospodarki państwa członkowskiego” i to one „musiałyby również płacić odsetki”. Gdyby któryś z krajów wyłamał się i nie chciał płacić na Ukrainę, to wówczas „reszta musiałaby się zmobilizować i pokryć różnicę”, a zatem zobowiązania (reszty) zwiększyłyby się.
Opcja nowego i to wielkiego wspólnego długu wiąże się jednak z dodatkowym problemem, jakim są zabezpieczenia (gwarancje). Euronews podaje, że nie może nim być wspólny budżet Unii, bo przepisy zakazują zaciągania pożyczek na rzecz kraju, który do Wspólnoty nie należy - a tak jest w przypadku Ukrainy. Jedynym wyjściem w tej sytuacji mogłoby być zabezpieczenie nowego długu na aktywach Rosyjskiego Banku Centralnego, zamrożonych w krajach UE, a zwłaszcza w Euroclear, czyli w centralnym depozycie papierów wartościowych w Brukseli.
Portal Euronews pisze, że „Euroclear przekazałby saldo gotówki Komisji, a ta następnie udzieliłaby Ukrainie pożyczki” w wymaganej wysokości, czyli 135 mld euro w imieniu Unii.
Kłopotliwa spłata i… pewność siebie Kijowa
Wszystko wskazuje na to, że Ukraina nie musiałaby się praktycznie martwić o spłatę długu, jaki na jej wsparcie zaciągnęłaby Unia. Według Euronews rząd w Kijowie ma zostać „poproszony o spłatę pożyczki dopiero po zakończeniu przez Rosję wojny” i po tym, jak Rosja zgodzi się na wypłacenie „rekompensaty za wyrządzone szkody”. Dopiero wówczas „Komisja Europejska spłaciłaby pożyczkę belgijskiemu Euroclear a Euroclear spłaciłby ją Rosji, zamykając tym samym koło”.
Przypomnijmy, że Wladimir Putin - pomimo coraz bardziej radykalnych zachodnich sankcji i trudnej sytuacji gospodarczej kraju - nie chce zawieszenia broni na Ukrainie i nie jest zainteresowany rozpoczęciem rozmów pokojowych. W tej sytuacji wydaje się, że wdrożenie jednego ze scenariuszy finansowania pomocy Ukrainie stanie się bardzo poważnym obciążeniem dla krajów członkowskich. Szczególnie że nie mogą zapominać o już zaciągniętych przez KE zobowiązaniach i długu w wysokości 700 mld euro na odbudowę gospodarki Unii po pandemii COVID 19.
Pomimo wszystkich kontrowersji, jakie wywołują pomysły zapisane w liście Ursuli von der Leyen, z Kijowa płyną optymistyczne głosy. Rząd Ukrainy najwyraźniej jest przekonany, że Komisja Europejska załatwi pieniądze na kolejne lata. I to pomimo tego, że na poprzednim szczycie przywódców UE w październiku premier Belgii ostro i bezwzględnie zaprotestował przeciwko wykorzystywaniu zamrożonych rosyjskich aktywów w jego kraju.
Wkrótce potem jednak wicepremier Ukrainy Taras Kaczka na spotkaniu z dziennikarzami w Kijowie zapewniał, że w ukraińskim budżecie na lata 2026/2027 nie będzie żadnej „dziury”, a wszystko zostanie uzgodnione do 19 grudnia, czyli do kolejnego spotkania Rady Europejskiej. Ukraiński wicepremier uważa, że do tego czasu albo zostanie już uzgodniona ostatecznie kwestia pożyczki, albo „kilka scenariuszy”.
Grudniowy szczyt odbędzie się w terminie wyjątkowym – praktycznie tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy większość obywateli Unii zajmuje się głównie przygotowaniami do świąt, a mniej śledzi doniesienia polityczno-ekonomiczne. Tymczasem każde dodatkowe zadłużenie czy to na poziomie unijnym, czy też każdego kraju oznacza z reguły ciecie wydatków budżetowych, a niejednokrotnie też podwyżkę podatków i innych państwowych danin.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/746122-bruksela-namawia-unie-do-zaciagniecia-kolejnych-dlugow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.