Anna Trzeciakowska, była minister klimatu i środowiska już kilka dni temu napisała na platformie X, że tzw. ustawa wiatrakowa forsowana przez obecny rząd to „bubel”. Dziś kontynuowała dyskusję i tłumaczyła, jak w praktyce wygląda korzystanie z energii wiatrowej i inwestowanie w nią. „Prąd z lądowego wiatraka i PV nie jest ani tani ani stabilny ani bezpieczny dla systemu” - podkreśliła. „Okazuje się, że bez dopłat z budżetu i waszych kieszeni ten prąd się bardzo często nie opłaca. Nikomu. Ani inwestorowi ani odbiorcom” - zwróciła uwagę.
Jednym z najbardziej cynicznych zagrań obecnej koalicji rządzącej jest forsowanie ustawy wiatrakowej pod płaszczykiem „ustawy o cenach energii”, bowiem do projektu specjalnie upchano przedłużenie zamrożenia cen prądu na kolejny kwartał. Prezydent, który ma wątpliwości co do podpisania tej ustawy (a takie miał zarówno Andrzej Duda, który 6 sierpnia zakończył drugą kadencję, jak i obecny prezydent Karol Nawrocki), jest przez polityków koalicji oskarżany o to, że nie chce, aby Polacy mniej płacili za energię elektryczną.
CZYTAJ TAKŻE:
-Prezydencki minister alarmuje ws. „ustawy wiatrakowej”! Bogucki: „Jest nieudolnym sidłem, zasadzką”
Wiatraki - tak, ale nie „wszędzie i za wszelką cenę”?
A propos bubla wiatrakowego, którym Koalicja szantażuje prezydenta. Wiatrakowi inwestorzy w USA i UE przeżywają ostatnio trudne chwile - wielomiliardowe odpisy nieopłacalnych inwestycji, awaryjne dokapitalizowania, fiasko kolejnych projektów. Okazuje się, że bez dopłat z budżetu i waszych kieszeni ten prąd się bardzo często nie opłaca. Nikomu. Ani inwestorowi ani odbiorcom
— napisała Anna Trzeciakowska, była minister klimatu i środowiska.
A państwa, zaczynając od USA - dopłacają coraz mniej chętnie - prąd z lądowego wiatraka i PV nie jest ani tani ani stabilny ani bezpieczny dla systemu. Dziwicie się, że w 🇵🇱 tak walczą? O dopłatach i prawdziwych kosztach zielonej, niestabilnej energii będzie niebawem oddzielnie - warto przypominać fakty
— dodała.
Nie jestem krytykiem wiatraków tylko ideologiczno-lobbystycznego pchania ich wszędzie i za wszelką cenę
— dodała w kolejnym wpisie.
Manipulacje wokół ustawy
Trzeciakowska chętnie zabierała głos w dyskusji na temat ustawy już wcześniej, np. wczoraj. Między innymi odkłamała manipulację stosowaną przez poseł Elżbietę Polak, czyli słynną marszałek od „rtęci w Odrze”.
Sejm podjął ustawę, która zamraża ceny energii. Ale prezydent Nawrocki zamroził nam tę ustawę. Panie Nawrocki nie powiedzieli panu, że prezydent nie tylko gada ale też pisze! Obiecywał pan niskie ceny, wystarczy teraz podpisać!
— ekscytowała się wczoraj pani poseł.
Szanowna Pani Poseł ustawy Sejm uchwała. „Podjąć” to można uchwałę albo rękawicę. To po pierwsze. A po drugie to nie jest ustawa o cenach energii tylko bubel prawny o stawianiu wiatraków wszędzie, kosztem bezpieczeństwa i dobrostanu mieszkańców - do którego niekonstytucyjnie dokleiliście dla niepoznaki ochłap kwartału mrożenia cen
— odpisała Anna Trzeciakowska.
Wiatraki rzeczywiście najtańsze?
Czy wiatraki słusznie przedstawiane są jako najtańsze dostępne obecnie źródło czystej energii? Tutaj również była minister miała sporo wątpliwości, które obszernie opisała już kilka dni temu.
Dlaczego ustawa wiatrakowa nadaje się do kosza? Oprócz tego, że do wiatraków niekonstytucyjnie dokleja się mrożenie cen energii na kwartał i tym próbuje szantażować nowego Prezydenta? Powody:
I. FUNDUSZ PARTYCYPACYJNY ZAMIAST WIRTUALNYCH PROSUMENTÓW
Drastycznie obniża korzyści z farm wiatrowych dla sąsiadujących z nią mieszkańców. Zastąpienie mechanizmu „wykupu mocy” funduszem partycypacyjnym reklamowane jako wielki bonus jest tak naprawdę nawet 10-krotnym obniżeniem należnych mieszkańcom obecnie korzyści – fundusz degraduje je symbolicznych kwot. Inwestorzy? Zachwyceni- wpiszą w koszty 20 tys zł na megawat i stracą dużo mniej niż gdyby dzielili się z mieszkaniami 10 proc. mocy zainstalowanej. Czytaj - kupimy Polaku Twoją zgodę na uciążliwe sąsiedztwo wiatraków za drobne. Kto te „drobne” dostanie? A tego też nie wiadomo do końca. Konstrukcja wypłat „na adres” i w oparciu o geometryczne wyznaczanie strefy będzie dzieliła społeczności i generowała spory. We współwłasności wypłata przysługuje tylko jednemu współwłaścicielowi - decyduje kolejność zgłoszeń. Co w przypadku wieloletniego najmu? Dzierżawy? Co z domkami letniskowymi? Nieprzemyślane i krzywdzące – ale co tam – przecież wystarczy w mediach rzucać kwotą 20 tys zł rocznie – prawda? A kto za to zapłaci? Ano my wszyscy – w cenach energii. Mechanizm, choć formalnie finansowany przez inwestora, w ekonomii projektu staje się kosztem stałym (wchodzi do LCOE), który – np. w PPA/CfD/taryfach – zostanie cenowo przerzucony na odbiorców energii. Dodatkowo - zarządzanie funduszem przez inwestora (a nie np gminę lub niezależnego powiernika) tworzy konflikt interesów i podważa zaufanie. Sposób wprowadzenia (wrzutka na komisji), bez OSR, bez konsultacji publicznych, bez analizy skutków redystrybucyjnych to ryzyko legislacyjne i kolejny dowód na przedmiotowe i lekceważące traktowanie i sąsiadujących z wiatrakami mieszkańców i opinii publicznej
— czytamy.
II. NARUSZENIE BEZPIECZEŃSTWA
Likwidacja skandalicznymi wrzutkami Senatu minimalnej bezpiecznej odległości od:
Linii najwyższych napięć - odejście od sztywnych buforów (3H) i zawężenie reżimu tylko do linii napowietrznych, z możliwością „dogadywania mniejszej odległości” na etapie plany zagospodarowania (MPZP), zwiększa ryzyko techniczne i systemowe (awarie, ryzyka pożarowe, prace serwisowe, zlodzenie) - czytaj ryzyko blackoutów
Dróg krajowych i autostrad – usunięcie 1H to są konkretne zagrożenia – rozpraszanie kierowców (rotor/światła przeszkodowe), ryzyko oblodzenia i odrywania fragmentów lodu, a w skrajnych przypadkach katastrof budowlanych skutkujących – wpadkami i śmiercią. Ale kto by się przejmował kierowcami
wojskowych lotnisk MCTR i pod korytarzami wojskowych tras (MRT) – to wprost kolizja z realizacją zadań lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Czyli wojna tuż przy granicy i rosnące zagrożenia ze Wschodu są ważne, ale zyski wiatrakowych inwestorów są ważniejsze
— wylicza dalej była szefowa MKiŚ.
III. REALNY KOSZT PRĄDU Z WIATRAKÓW
Sama wartość kosztu energii LCOE (Levelized Cost of Energy) z wiatru wydaje się niska, ale to tylko koszt produkcji na poziomie wiatraka. I tą wartością machają Wam przed oczami wiatrakowi lobbyści, Nie jest to jednak wartość rzeczywista – ta jest dużo wyższa. Przy rosnącym udziale OZE w miksie pojawia się efekt rosnących kosztów systemowych. Rzeczywisty koszt energii z różnych źródeł wylicza się zatem jako LFSCOE( Levelized Full System Cost of Electricity) – pełny koszt energii w systemie, uwzględniający koszty integracji (balancing, redispatch), koszty utrzymania rezerw konwencjonalnych, koszty sieciowe i magazynowe. Analizy pokazują, że przy wysokim udziale OZE w miksie koszty systemowe przekraczają LCOE 2–3-krotnie. Czyli np: koszty samej energii z wiatru (LCOE) 250 zł/MWh+ koszty systemowe 250 -500 zł/MWh= (LFSCOE) 500-750 zł/MWh To jest realny i prawdziwy koszt energii z wiatraka - sami oceńcie czy to „najtaniej”
— podsumowała.
aja/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/737455-wrobieni-w-wiatraki-ten-prad-sie-bardzo-czesto-nie-oplaca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.